Nowy minister edukacji Dariusz Piontkowski, wieloletni działacz PiS drugiego szeregu, szerzej nieznany poseł z Białegostoku, coraz wyraźniej prezentuje się opinii publicznej.
Nauczyciele bulwersują się, że podczas gdy oni sami podlegają wymogowi niekaralności, funkcję ich przełożonego objęła osoba uznana przez sąd za sprawcę przestępstwa urzędniczego. W 2008 r. Piontkowski odchodził z funkcji marszałka województwa podlaskiego. Już po powołaniu jego następcy według prokuratury podpisał dokumenty (m.in. umowy o pracę), choć nie miał już do tego uprawnień. W 2013 r. sąd w Białymstoku umorzył postępowanie w tej sprawie warunkowo i nakazał zapłacić – już wtedy posłowi PiS – 3 tys. zł na cel społeczny.
Czytaj także: Rekonstrukcja rządu. Kim są nowi ministrowie?
Krokodyle łzy Dariusza Piontkowskiego
Dziennikarze przypominają wypowiedzi, które puszczano Piontkowskiemu płazem, dopóki nie trafił w światła reflektorów, np. że to jest chore, że dzieciom organizuje się Halloween, lub że edukacja seksualna to przygotowanie dzieci do oddania ich pedofilom (odpytywany z tego przez Roberta Mazurka w RMF FM minister starał się łagodzić ton).
Działacze pozarządowi wydobywają wystąpienia Piontkowskiego na komisji edukacji, której do niedawna był członkiem. Jak zauważyli Obywatele dla Edukacji, poseł Piontkowski w odpowiedzi na obawy, że tzw. matura branżowa nie będzie równorzędna maturze po liceach i może nie być przez uczelnie traktowana równie poważnie, twardo stwierdzał: „Liczba tych, którzy ewentualnie dotrą do szkoły branżowej drugiego stopnia i będą chcieli jeszcze pójść na studia, to będzie ułamek procenta, a może 2–3 proc. W związku z tym wylewanie krokodylich łez, że tam jest jakaś nierówność, w ogóle nie ma sensu”.
Czytaj także: Kwadratura okrągłego stołu o zmianach w oświacie
Polska szkoła już stracona
Najsmutniejsze jest jednak, że to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Co miało się w szkołach stać, już się stało, a co się jeszcze nie stało, dokona się wkrótce. Na ministra edukacji można było powołać kogokolwiek albo w ogóle dać sobie spokój na cztery miesiące pozostałe do wyborów (a odejmując wakacje – dwa). Ot, we wrześniu Dariuszowi Piontkowskiemu przyjdzie stanąć wobec rozpoczynających naukę w podwójnym roczniku licealistów. Wzorem poprzedniczki Anny Zalewskiej, która załatwia właśnie formalności związane z początkiem kariery w Parlamencie Europejskim, może wówczas zapewniać, że chaos jest w mediach, a nie w szkołach. Choć zważywszy na jego dotychczasowe wystąpienia, może zdobędzie się na bardziej brawurowy ton.
Czytaj także: Bezbarwna rekonstrukcja. Ważne jest to, kto odszedł i kto został