Najszybciej umierają dzieci. Więc kiedy na dyżur w szpitalu dziecięcym trafiły niemal jednocześnie trzy nagłe przypadki, specjalistka medycyny ratunkowej odmówiła obsługiwania tabletu. Chociaż to właśnie tablet jest podstawowym elementem reformy, którą Ministerstwo Zdrowia chce uzdrowić SOR.
– Trzeba było robić wszystko jednocześnie, żeby te nieprzytomne dzieci oddychały, podtrzymać im krążenie, zrobić badania, a ja miałam tracić czas na walkę z tabletem, który się zawiesza i gubi zasięg – wyjaśnia lekarka. – Kiedy liczy się każda sekunda, bo dziecko mi zaraz umrze.
Poradzili sobie. Szpital nowy, świetnie wyposażony, jako jeden z czterech uczestniczy w pilotażu Trybów Obsługi Pacjenta w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym (TOPSOR), który od października ma obowiązywać w 86 największych SOR.
Papierowa integracja
Koszt reformy: 50 mln zł. Na tablety i biletomaty wydające numerki pacjentom. Do tego obowiązkowy triaż, jak (z francuskiego) nazywa się segregację pacjentów.
– To miał być zintegrowany system, karetki połączone elektronicznie z systemem szpitalnym, tym samym na komputerach i w tabletach – mówi dr Radosław Rzepka (specjalista medycyny ratunkowej i ordynator SOR w warszawskim Szpitalu Czerniakowskim), który uczestniczył w spotkaniach organizowanych przez Ministerstwo Zdrowia na temat TOPSOR. – Potem okazało się, że to zbyt kosztowne. Więc TOPSOR jest tylko na tabletach.
Reformę widać już przy wejściu do szpitala. Stoją tu dwa biletomaty, jeden dla załogi karetek, drugi dla pacjentów, którzy dotarli samodzielnie. Potem rejestratorka, nie operując nazwiskiem (ochrona danych osobowych), wzywa do okienka w kolejności numerków. – Czeka się tak samo długo, ale pod okienkiem nie kłębi się tłum – dr Rzepka podsumowuje korzyści płynące z reformy.