Gdy Adrian po robocie wraca wreszcie do domu, nic nie robi mu lepiej, jak parę chwil relaksu przed ekranem komputera. Popyka sobie w gierki, a oprócz tego – jak mówi – dla funu lubi sobie trochę pozagadywać ludzi. Więc wchodzi na Fejsa, dajmy na to, na stronę TVN, i patrzy, co akurat tego dnia jest na tapecie. Ostatnio LGBT głównie. Więc rzuca tak od niechcenia, w czeluści tysięcy komentarzy: Ty ku…! Ale cwel! Wyp… pedale! – i patrzy, kto się złapie.
A zawsze ktoś się łapie. To najlepszy sposób, żeby zacząć rozmowę. Bo Adrian, wbrew pozorom, lubi z ludźmi spierać się na argumenty. Więc po takim początkowym ostrzejszym pojeździe po osobniku – Adrian mówi, że tak trzeba, żeby przyciągnąć uwagę – zaczyna już bardziej na spokojnie tłumaczyć swój punkt widzenia na sprawę. Że on nic do homoseksualistów nie ma, ale pedałów nienawidzi. Bo to przecież jest różnica między takim, który jest świadomy, delikatnie mówiąc, swojego upośledzenia i się z nim nie obnosi, a takim, który nie dość, że się obnosi, to na dodatek chce adoptować dzieci! I potem z dalszą rozmową już różnie bywa. Bo Adrian jeszcze by poargumentował, ale większość jego rozmówców, jak sam mówi, wymięka.
Hejter typowy
Zapytany o to, czy szerzy mowę nienawiści, Adrian oburza się. W żadnym razie! On po prostu wygłasza w sieci własne, suwerenne zdanie. Ma do niego prawo – przecież na pierwszy rzut oka zupełnie normalny i porządny z niego obywatel. Ma 32 lata, jest koordynatorem ds. sprzedaży w firmie budowlanej. Pochodzi z Krosna, ale 10 lat temu przeniósł się do Warszawy. Wynajmuje kawalerkę, ma dziewczynę, jeszcze nie mieszkają razem. W ciągu dnia, w ramach pracy, jeździ po mieście i robi wizje lokalne przed założeniem klimatyzacji w biurach i lokalach usługowych – jest sprawny i gadatliwy, więc lubią go klienci.