Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Dyrektorzy przejmują strajk

Manifestacja przed Ministerstwem Edukacji Narodowej Manifestacja przed Ministerstwem Edukacji Narodowej Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Dyrektorzy strajkują rękami swoich nauczycieli. Mają swoje cele do osiągnięcia. A komitet strajkowy to jeszcze jeden zespół nauczycieli, którym kieruje dyrekcja. Strajk został, jak wszystko w szkole, zawłaszczony przez władzę.

Koleżanka zawiozła na ferie świąteczne dzieci do dziadków. Mieszkają w małej miejscowości gdzieś za Płockiem. Dowiedziała się od rodziców, emerytowanych nauczycieli, że strajkiem w tamtejszych szkołach rządzą dyrektorzy. To normalne. Rządzą wszystkim, co się dzieje w placówce, więc strajkiem też.

Dyrektorzy decydują, kto i jak długo bierze w tym udział, kiedy przerwie strajkowanie i zaopiekuje się uczniami na egzaminach, czy wróci do protestu albo czy zachoruje i pójdzie na zwolnienie lekarskie. Trzymają wszystko w swoich łapach. Kończą ze strajkiem wtedy, kiedy im się podoba. Komitety strajkowe nie mają nic do powiedzenia, wykonują polecenia. Wyobrażacie to sobie?

Jan Hartman: Arcybiskup Głódź znieważył nauczycieli

Zanim się obejrzałem, już jadłem dyrekcji z ręki

Ktoś rzucił, że właściwie w Łodzi jest podobnie, choć nie tak bezczelnie. Duże miasto wymaga większego wyrafinowania. Nam się tylko wydaje, że strajkujemy z własnej woli. Gdyby nasza szefowa była przeciw, ani ja, ani ty nie siedzielibyśmy w tym po same uszy. A już na pewno nie trwałoby to tak długo. Odpowiedziałem, że ja bym strajkował nawet bez poparcia pani dyrektor. „Tak ci się tylko wydaje” – odpowiedziała koleżanka. „Pamiętasz, jak było dwa lata temu ze strajkiem jednodniowym? Dziwnym trafem nikt u nas nie chciał. Ty też. Sam sobie odpowiedz, dlaczego”.

Przed świętami byłem w kilku szkołach w Łodzi. Tu i tam jestem zatrudniony, gdzie indziej miałem jakąś sprawę do załatwienia. Wszędzie trafiałem na uśmiechniętą dyrektorkę, która cieszyła się, że mnie widzi, i prosiła, abym poczęstował się cukierkiem. Nim się obejrzałem, już jadłem dyrekcji z ręki. Wspaniałą macie szefową – chwaliłem szczerze. „Na początku było trochę nerwów – opowiadały koleżanki – ale teraz współpraca układa się idealnie. Podobno na Dąbrowie nie mają lekko, ale tam rządzi ta furiatka, no wiesz”.

Czytaj także: Kto pierwszy zdradzi nauczycieli?

Dyrektorzy mają swój komitet ponadstrajkowy

Niepokoi mnie przesadna wręcz przychylność dyrektorów. Nie lubię, jak władza jest zbyt miła. Zapytałem więc swoją szefową, czy wypłaci nam jakieś pieniądze za okres strajku. „Powinieneś wiedzieć”. W drugiej szkole ta sama gadka: „Zadzwoń do ZNP i się dowiedz”. W trzeciej podobnie: „Mogłabym zapłacić, ale księgowa uprzedziła, że niczego nie podpisze”. W czwartej nie mam śmiałości zapytać bezpośrednio. Robią to za mnie koleżanki. Szefowa kręci. Jak się znajdzie bezpieczny sposób, to zapłaci. W piątej spaliłem pytanie: pomyliłem dyrektorkę z przewodniczącą komitetu strajkowego. Skąd mogłem wiedzieć, że szefowa pełni dyżur, jakby sama strajkowała. A ona tylko nie odstępuje od stolika, gdzie podpisują się strajkujący. Kino po prostu.

W szóstej nie byłem w stanie zadać żadnego pytania. Dyrektorka opanowała bowiem sztukę opowiadania o sobie. Mnie nie słuchała. Dwóch słów nie byłem w stanie powiedzieć. Słuchałem więc cudownej historii życia oraz tego, że pewnych rzeczy i tak nie zrozumiem. Wyłuskałem z długiego monologu, że dyrektorzy są ze sobą w stałym kontakcie, mają swój komitet „ponadstrajkowy”, swojego przewodniczącego, swoją strategię, układy, wiedzą, co się szykuje. Taki kurator np. nie ma żadnej władzy nad urzędnikami w kuratorium, nic im nie może zrobić. Im niższy urzędnik, tym większa niezależność od kuratora. Kurator dobrze o tym wie, dlatego swoją władzę chce pokazać gdzie indziej. I właśnie dlatego dyrektorzy muszą trzymać się razem.

Czytaj także: Dopóki wstrzymujemy klasyfikację maturalną, strajk ma sens

Strajkujemy, ale strajkiem nie rządzimy

Trwa strajk, a jak nauczyciel chce wyskoczyć do sklepu po bułkę, to nie pyta komitetu strajkowego, czy może, tylko szefowej. Jak ktoś chce wyjść wcześniej z dyżuru, to nie mnie pyta, nie koleżanek, nie ZNP. Ja tu tylko siedzę na dupie. Taka moja rola. Cała nasza aktywność to siedzenie. Strajkujemy, ale strajkiem nie rządzimy. Sam też się na tym złapałem, że wszystkie sprawy uzgadniam nie z władzami ZNP, ale z moją panią dyrektor. To takie naturalne. Z każdą sprawą lecę do szefowej, a jak nie lecę, to mi koleżanki przypominają, żebym poleciał. Porozmawiaj z nią – mówią – zapytaj, czy się zgodzi. Zapytaj, czy możemy dzisiaj krócej strajkować, bo do 16:00 to jednak przesada. No i co, zgodziła się?

Traktujemy dyrekcję, jakby należała do komitetu strajkowego, jakby nim kierowała i decydowała o wszystkim. Mam wrażenie, że zostałem przewodniczącym komitetu, ponieważ dyrekcja mnie wytypowała. Głosowano na mnie, gdyż ona tak chciała. Nie jestem konfliktowy, słucham, pytam, wykonuję polecenia, nie sprawiam problemów, współpracuję. Usłyszałem, że mógłbym nawet być dyrektorem. Mam zadatki na szefa.

Czytaj także: Rząd w rozmowach z nauczycielami gra jak partner. Przemocowy

Dyrektorzy mają swoje cele do osiągnięcia

Ciekawe, jak jest gdzie indziej? Czy inne komitety też są takie układne? Zresztą nie muszę pytać. Szefowa w jednej szkole opowiada przy stoliku strajkowym, co się dzieje w drugiej placówce. A w drugiej słyszymy z ust szefowej, co się dzieje w trzeciej itd. Przychodzą ludzie z tych szkół – i wszystko się zgadza. W szóstej szkole, tam, gdzie szefowa nie potrafi słuchać, tylko sama gada, słyszę, jak chwali się, że zrobi to w ramach strajku i jeszcze to oraz tamto. Włosy stają mi dęba. Dyrektorzy strajkują rękami swoich nauczycieli. Mają swoje cele do osiągnięcia. A komitet strajkowy to jeszcze jeden zespół nauczycieli, którym kieruje dyrekcja. Strajk został, jak wszystko w szkole, zawłaszczony przez władzę.

Chcę zwołać zebranie nauczycieli, abyśmy porozmawiali o tym, czy strajkujemy dalej, czy przerywamy, czy stawiamy jakieś żądania dyrekcji, ale ludzie się nie kwapią. Wszyscy zdziadzieli. Dzisiaj nie mogą. W sumie mnie też na tym nie zależy. Zresztą nie ma sensu się spotykać. Lepiej zapytać, do której mamy siedzieć. A co do samego strajku, to poczekajmy, aż góra coś ustali. Góra, czyli kto? Nasza pani dyrektor?

PS No i właśnie nasze pragnienie się spełnia. Dostaliśmy wiadomość, że Ogólnopolski Międzyszkolny Komitet Strajkowy podjął decyzję, iż mamy wziąć udział w radach pedagogicznych i klasyfikować uczniów. Z ust naszej dyrektorki musieli to wyjąć.

Czytaj także: Policja zatrzymuje nauczycieli – tylko po co?

Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną