Coraz więcej Polek nie może znaleźć szpitala, który wykona legalną aborcję
– Spodziewamy się, że statystyki za 2019 r. będą alarmujące – ostrzega Liliana Religa z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Według danych organizacji sytuacja zmieniła się w Szpitalu Bielańskim i Szpitalu Klinicznym im. prof. W. Orłowskiego. Ten pierwszy jeszcze do niedawna był znany jako miejsce, gdzie trafiało wiele pacjentek, które nie mogły znaleźć wsparcia nigdzie indziej. Przez lata ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego był tam prof. Romuald Dębski, który publicznie bronił prawa kobiet do legalnej aborcji. Kilka miesięcy temu profesor niespodziewanie zmarł. – Nowy ordynator nie przyjmuje kobiet ze wskazaniem do przerwania ciąży – mówi Liliana Religa. Na realizację zapisów ustawy z 1993 r., tzw. kompromisu aborcyjnego, nie można także liczyć w szpitalu Orłowskiego, choć i tam kobiety znajdowały pomoc. Jeszcze niedawno te dwie placówki wykonywały w sumie najwięcej legalnych terminacji ciąży w całej Polsce.
Sytuacja się pogarsza
– Każdy szpital, który ma kontrakt z NFZ na prowadzenie oddziału ginekologiczno-położniczego, zgodnie z prawem powinien zapewnić pacjentkom dostęp do ustawowej aborcji – tłumaczy działaczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. – My wiemy jednak, że z tego obowiązku wywiązuje się zaledwie 10 proc. szpitali w Polsce.
Liliana Religa wyjaśnia, że występuje przy tym zróżnicowanie regionalne. Sytuacja zaczęła się wyraźnie pogarszać w 2017 r. Od tego roku zdecydowana większość legalnych terminacji ciąży dokonywana jest w trzech województwach: mazowieckim, śląskim i pomorskim. Szczególnie ciężko jest na wschodzie. Na Podkarpaciu i w województwie lubelskim aborcji nie wykonuje żaden szpital.
Czytaj także: Podkarpacie z pełnym zakazem aborcji?
Ostatnio do Federacji zgłasza się jeszcze więcej pacjentek ze wskazaniem do przerwania ciąży, które odsyła się ze szpitali w całej Polsce. Dostępność do legalnej aborcji od lat jest fatalna, ale ostatnio jeszcze się pogorszyła. Wiele pacjentek upatrywało nadziei w Warszawie. – Kobiety liczyły na to, że jeśli przyjadą do stolicy, to lekarze będą przestrzegać ich praw i dokonają należnego im świadczenia – mówi Religa. – Ale w momencie gdy wycofały się dwa szpitale, znacząco pogorszył się dostęp do legalnego przerwania ciąży również w Warszawie. Sytuacja pogarsza się w całej Polsce, nie tylko w stolicy.
Czy NFZ zacznie interweniować?
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny rozesłała do dyrektorów warszawskich szpitali oficjalny list. W dokumencie działaczki pytają m.in. o to, ile zabiegów przerywania ciąży na mocy ustawy z 1993 r. przeprowadza się w zarządzanych przez nich placówkach. Jeśli nie przeprowadza się ich wcale – dopytują, dlaczego. Zaczęły od Warszawy, bo to tu często trafiają pacjentki z całej Polski. Następnym krokiem będzie rozesłanie takich samych pism do szpitali w innych miastach.
Odpowiedzi ze szpitali, które zaznaczą, że nie dokonują legalnego przerwania ciąży, Federacja zamierza przekazać Narodowemu Funduszowi Zdrowia. NFZ oficjalnie zapowiadał, że będzie nakładał kary na szpitale, które odmawiają dostępu do legalnej aborcji. Jeśli lekarz odmawia świadczenia z powodu klauzuli sumienia, to dyrekcja szpitala jest zobowiązana skierować pacjentkę do innego podmiotu, który wykona świadczenia, w tym terminację ciąży.