JOANNA PODGÓRSKA: – Planuje pan dożyć nieśmiertelności?
GRZEGORZ LINDENBERG: – Chętnie, ale obawiam się, że mi się nie uda. Myślę, że się z nią rozminę może o kilkanaście lat. Swoje szanse oceniam na jakieś 20 proc.
Napisał pan, że dżiny wypuszczono już z butelek. Jakie dżiny?
W 2012 r. ogłoszono odkrycie metody CRISPR/Cas9, m.in. przy udziale polskiego naukowca Krzysztofa Chylińskiego, która pozwala na modyfikowanie genomów dowolnych organizmów w łatwy, szybki i tani sposób. Ludzkość nigdy wcześniej takich możliwości nie miała. Możemy sterować ewolucją. Do pełnej kontroli nad ludzkim genomem jeszcze trochę nam brakuje, bo za mało o nim wiemy, ale postęp jest bardzo szybki. Parę tygodni temu chiński uczony He Jiankui ogłosił, że dał zarodkom odporność na wirusa HIV. Będziemy mogli wyeliminować choroby genetyczne, uodparniać ludzi na choroby krążenia czy nowotwory.
Brzmi dobrze. To dlaczego dżin?
Bo rodzi też zagrożenia. To sytuacja, do której jesteśmy nieprzygotowani, bo nigdy nie trzeba było na ten temat rozmawiać. Jeśli będziemy mieli możliwość określania cech człowieka, powiedzmy u zarodków, bo to łatwiejsze, rodzi się pokusa poprawiania genomu, nie tylko jeśli chodzi o odporność na choroby. Pytanie, czy powinniśmy się godzić na dowolne zmiany, których zażyczą sobie rodzice, jeśli tylko są one technicznie możliwe. Kolor oczu? Wyższy wzrost? Większy biust? Bardziej symetryczna twarz? OK. To jeszcze nie brzmi groźnie. Ale dalej mamy cechy charakteru, w większym stopniu związane z genetyką, niż nam się zdawało. Co jeśli rodzice będą chcieli, by dziecko było bardziej agresywne, bo łatwiej poradzi sobie w życiu? Czy można dać rodzicom pełną swobodę kształtowania tego, jakie mają być charakter i osobowość ich dziecka?