Społeczeństwo

Faszystowskie symbole zapełniają Warszawę

Krzyż celtycki, ul. Nowy Świat w Warszawie Krzyż celtycki, ul. Nowy Świat w Warszawie WILK / Polityka
Im bliżej do Marszu Niepodległości, który w ubiegłym roku został okrzyknięty największym rasistowskim marszem w Europie, tym więcej faszystowskich napisów na warszawskich murach.

Może już pora zacząć rozliczać władze stolicy z reakcji na przestępstwa szerzenia ustroju totalitarnego i mowy nienawiści? Jeśli na ulicach Warszawy pojawiają się swastyki i inne symbole ściśle związane z faszyzmem – w tym „wilczy hak”, „1488”, antysemickie zawołanie „Jude raus” czy napisy „Biała rasa”, które nie są zamalowywane i tygodniami mogą istnieć w przestrzeni miejskiej – coś naprawdę jest nie w porządku.

Jan Hartman: Faszyści mają Warszawę

Warszawa świadczy o Polsce

Przyzwolenie włodarzy osiedli, dzielnic i właścicieli stołecznych budynków na te niebezpieczne precedensy powinno być przestrogą przede wszystkim dla władz państwa i policji, w końcu Warszawa jest wizytówką całego kraju. Ale to także zadanie dla posłów, radnych, organizacji pozarządowych, ruchów miejskich czy obywatelskich. Nawet najdrobniejsze przypadki promocji faszyzmu powinny być silnym impulsem do podjęcia działań. Trzeba wywrzeć presję, skuteczną presję, na lokalnych władzach. To one odpowiadają za społeczny ład i porządek.

Faszystowska wizytówka na Woli

W nocy z 27 na 28 października na drzwiach siedziby ruchu Obywatele RP nieznani sprawcy zostawili swoją faszystowską „wizytówkę”. Obok wysprejowanych krzyży celtyckich, znaku koła przekreślonego krzyżem używanego przez nacjonalistów i ruchy neofaszystowskie pojawiła się liczba „1488”. To podwójny anagram związany z faszyzmem – ósemka symbolizuje ósmą literę alfabetu, a 88 oznacza tyle co zawołanie „Heil Hitler”. Z kolei liczba 14 nawiązuje do „Mein Kampf” Adolfa Hitlera i zawartych w tej książce 14 słów: „We must secure the existence of our people and a future for white children” („Musimy ochronić byt naszego ludu i przyszłość dla białych dzieci”).

Na drzwiach ruchu i fundacji namalowano także tzw. wilczy hak (Wolfsangel), który był symbolem heraldycznym używanym przez nazistów, znajdował się np. w znaku rozpoznawczym 34. Dywizji Grenadierów SS „Landstorm Nederland”, ochotniczej jednostki wojskowej Waffen SS. Po latach „wilczy hak” został przejęty przez neonazistów, używają go do dziś.

Wilczy hak i zakaz pedałowania

Z relacji Kingi Kamińskiej z Obywateli RP wynika, że pierwszy patrol, który pojawił się po wezwaniu policji, nie rozumiał siły i znaczenia przekazu. Dopiero przysłana później pani sierżant, technik policyjny, wykonała zdjęcia i zebrała dowody rzeczowe. Poza faszystowskimi napisami sprawcy zawiesili na klamce od drzwi butelkę od piwa z naklejoną kartką z napisem: „Głosujesz na PO (Partia Oszustów Podłych) ze swym synem, to jesteś kretynem!”. Policja nie wiedziała także o napisach powstałych prawdopodobnie tej samej nocy wzdłuż płotu budowy linii metra przy ul. Górczewskiej na odcinku od Płockiej do Sokołowskiej. Tutaj namalowano nie tylko liczne krzyże celtyckie i „1488”, ale też sporej wielkości swastyki i napis „White Power” (hasło nawołujące do supremacji białej rasy). Celtyk pojawił się nawet pod tablicą upamiętniającą śmierć młodych (w wieku 18–24 lat) powstańców warszawskich. Z kolei na ul. Leszno namalowano faszystowski „wilczy hak” i napis „zakaz pedałowania”, okraszony krzyżem celtyckim, do tego kolejne „1488”.

Czytaj także: Fala nienawiści wobec mniejszości zaczyna się od słów i przechodzi do czynów

Swastyki i krzyże celtyckie

To nie wszystko, co się wydarzyło na Woli. Na budynku znajdującym się tuż obok siedziby Obywateli RP ktoś wcześniej także namalował szubienicę z napisem „Polonia”, a teraz obok niej pojawiła się nazistowska swastyka. Ruch obywatelski poinformował o tym zarządcę budynku, aby sprawdzić, ile będzie trwała obowiązkowa interwencja zarządu wspólnoty mieszkaniowej.

Od krzyży celtyckich nie jest wolne także Bemowo. Przy ul. Księcia Bolesława od kilku tygodni przejeżdżający samochodami i autobusami mogą zobaczyć krzyż celtycki wpisany we flagę Legii Warszawa, mały celtyk jest namalowany także od strony osiedla Koło na estakadzie, którą biegnie ulica gen. Maczka. Przy tej ulicy krzyże celtyckie pojawiały się już kilka razy. Na tej (inteligenckiej przecież) dzielnicy znajduje się Hala Legii i boiska Orliki, no i niestety... bez trudu można znaleźć także sporo naklejek kibolskich. Część z nich zawiera wpisane w różne obrazy krzyże celtyckie, a inne promują stadionowe chuligaństwo. Takie naklejki najczęściej widać w okolicach obiektów sportowych, sklepów z alkoholem i punktów z kebabami.

Nienawiść na bielańskich murach

Niecały tydzień po incydentach na Woli kilka nowych sporej wielkości nacjonalistycznych i faszystowskich napisów pojawiło się także na Bielanach. Najgorszy to wizerunek Żyda wiszącego na szubienicy okraszony haniebnym napisem „Jude raus”. Wydawało się, że ten rozkaz, który codziennie słyszeli od hitlerowców Żydzi uwięzieni w warszawskim getcie i ci, których zaganiano do transportów śmierci, nigdy już nie wybrzmi w Warszawie. Wystarczyła jedna noc i jest takich antysemickich przykładów przynajmniej kilka. Co więcej, minęło przynajmniej 48 godzin, a napisy w przejściach przy ul. Szekspira i Dantego, w okolicach dwóch 15-klatkowych i 10-piętrowych bloków, gdzie mieszka kilka tysięcy osób, wciąż są. Widzą je dzieci i młodzież. Sączą nienawiść w dorosłych.

W kwadracie wyżej wymienionych ulic namazano także czarnym sprejem kilka gwiazd Dawida na szubienicach i jeden wiszący na szubienicy krzyż katolicki. Kilkadziesiąt metrów dalej, za skrzyżowaniem, na jednym z bloków przy ul. Przytyk – kolejna gwiazda Dawida powiewa na szubienicy, a obok widnieje ogromne tzw. czarne słońce. Symbol ten znajduje się także w jednej z bram przy ul. Andersena. To kolejna hańba dla Warszawy. „Schwarze Sonne” (czyli dwunastoramienna swastyka; ramiona układające się w promienie słońca przypominają błyskawice z symbolu SS) było znakiem faszystowskim, a obecnie jest używane przez skrajne organizacje nacjonalistyczne i neonazistowskie. W Polsce „czarnego słońca” używają m.in. Szturmowcy, ci sami, którzy zorganizowali podczas Marszu Niepodległości 2017 „czarny blok” z rasistowskimi i ksenofobicznymi hasłami, takimi jak „Europa będzie biała albo bezludna” albo „Czysta krew. Trzeźwy umysł”.

Biała rasa i jeszcze jedna, spłowiała swastyka

To wszystko? Niestety nie. Na skraju Bielan i Bemowa, przy przecięciu się ul. Powstańców Śląskich z trasą szybkiego ruchu im. gen. Stanisława Maczka, czyli w jednym z centralnych skrzyżowań obu dzielnic, znajdują się dwa spore krzyże celtyckie z hasłem „biała rasa”. Zostały już zamalowane, ale jeden z nich – naprawdę mało skutecznie. Jest po prostu przekreślony. Co ciekawe, napisy namalowano na przezroczystych ekranach dźwiękoszczelnych oddzielających obie ulice od pobliskiego osiedla, więc gdyby interwencję w ich sprawie przeprowadzały władze dzielnicy, powinny zostać zmyte, a nie zamalowane. Reakcję podjęli więc prawdopodobnie sami mieszkańcy.

Przy ul. Renesansowej można z kolei zobaczyć swastykę – jest już stara, bo farba mocno spłowiała, ale to oznacza, że musi tam wisieć od wielu miesięcy albo lat. Przykry widok.

Nacjonalistyczne symbole w centrum Warszawy

Ulice głównej dzielnicy Warszawy są regularnie czyszczone z rozmaitych malunków, choć oczywiście nie każda i nie zawsze. Przykładem zaniedbania jest czarny krzyż celtycki (skreślony na czerwono) na jednym z zabytkowych budynków uniwersyteckich przy Nowym Świecie. Okolice Muzeum Wojska Polskiego były jeszcze nie tak dawno, latem, oklejone naklejkami z logotypem używanym przez wspomnianych Szturmowców, a nacjonalistyczne (i patriotyczne) symbole pojawiają się nawet na Starym Mieście.

Niektóre z napisów znikają niemal od razu. Jak te, które zostawili po sobie uczestnicy Marszu Niepodległości 2017. Te mniejsze można znaleźć w bramach do dziś. Podobnie jest z nacjonalistycznymi naklejkami.

Zamiast „White Power” – „Sprzedam Rower”

Reakcje na malunki ścienne nie są specjalnie szybkie, a sprawy w swoje ręce często przejmują aktywiści obywatelscy. W efekcie to, co się dzieje na murach, przypomina jakieś oddolne starcie sił. Jedne grupy coś piszą – drugie te napisy zmieniają lub zamalowują. Przy ul. Czerskiej można zobaczyć niemal dokładnie zamalowany szablon zapraszający na Marsz Niepodległości sprzed kilku lat, ale jednocześnie na znaku drogowym, tuż przed wejściem do siedziby „Gazety Wyborczej”, wisi całkiem świeża naklejka skrzyżowanych czarnych karabinów wpisanych w biały okrąg – kolejnego symbolu organizacji nacjonalistycznych. Z kolei na Woli jeden z tych świeżych, większych napisów „White Power” aktywiści wolnościowi szybko przerobili na „Sprzedam Rower”.

To nie jest zwykła walka na szablony i spreje

Czy w obliczu tego wszystkiego można stwierdzić, że zajmowanie się ulicznym wandalizmem przez komentatorów politycznych, polityków, przedstawicieli trzeciego sektora czy ruchy obywatelskie jest potrzebne? To przecież jakieś wybryki młodych, jaką to może mieć rangę... Oczywiście można uznać, że to strata czasu. Że przepychanki młodych na graffiti, szablony, spreje i naklejki nie mają absolutnie żadnego ciężaru gatunkowego, przynajmniej w obszarze poważnej polityki.

Sęk w tym, że rozwój subkultur, a w tym jej skrajnych ruchów, może mieć istotne znaczenie w skali kraju. Bo niektóre akty wandalizmu (takie jak wypisywanie haseł pogardliwych, ksenofobicznych, rasistowskich, faszystowskich, komunistycznych, przemocowych czy nienawistnych, malowanie napisów na budynkach rządowych lub na siedzibach określonych organizacji pozarządowych) są często barometrem nastrojów społecznych. Potrafią stać się języczkiem u wagi najważniejszych dyskusji politycznych. Tak jak było to w przypadku napisów „Czas na sąd, wypier...” na budynkach sejmowych, prawda? To tak jak z transparentami na demonstracjach. Nikt się nimi głębiej nie zajmuje, dopóki nie pojawią się tak skrajne w swej wymowie jak te z Marszu Niepodległości 2017. A to już z wielką polityką ma dużo wspólnego.

Więcej nazizmu

Który z tych napisów jest najbardziej kontrowersyjny? Każdy niech oceni sam. Dla mnie to ten wyblakły, niemal niewidoczny, na skrzyżowaniu ulic Aspekt i Bajana. Umieszczono go na jakiejś metalowej skrzynce technicznej. Na wysokości wzroku ktoś kiedyś obok swastyki pod butem napisał hasło: „Nigdy więcej nazizmu”, ale słowo „nigdy” zostało zmyte. Miejsce po nim zajmują komercyjne ogłoszenia. Zostało obezwładniające żądanie: „Więcej nazizmu”. Taki przerażający znak czasów.

Czytaj także: Dyskusja o dwóch słowach na literę „n”

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama