Społeczeństwo

Po czyjej stronie jest Google?

Andy Rubin Andy Rubin Stephen Lam / Forum
Technologiczny gigant mierzy się z problemem molestowania seksualnego. Ale póki co, odpowiedzialność wobec pracowników przegrywa w firmie z systemowym seksizmem i tendencją do obłaskawiania seksualnych drapieżników.

Molestowanie w Dolinie Krzemowej to znany temat. Zdominowany przez młodych mężczyzn świat nowych technologii to prawdziwe laboratorium amerykańskiego seksizmu, świat przerośniętych ego i wielkich ambicji, marzeń o nieśmiertelności i łamania ustalonych reguł. Czy nie na tym ostatecznie polega innowacja? W samym jego centrum jeden z największych techolbrzymów – Google – manewruje między odpowiedzialnością wobec swoich pracowników a systemową kulturą obłaskawiania seksualnych drapieżników.

Sztama z wynalazcą Androida. Molestował, ale odszedł z wielomilionową odprawą

Ostatnią falę dyskusji sprowokował obszerny reportaż „New York Times’a” poświęcony przede wszystkim osobie Andy’ego Rubina, wynalazcy Androida (systemu, który zapewne masz w telefonie, jeśli nie masz iPhone’a). Rubin odszedł z firmy w 2014 r., niby na własne życzenie, jak utrzymywały obie strony. W rzeczywistości, jak się okazuje, poproszono go o rezygnację, po tym jak współpracownica oskarżyła go o zmuszanie do seksu oralnego w pokoju hotelowym. Dochodzenie Google potwierdziło jej oskarżenia, co nie przeszkodziło firmie rozstać się z Rubinem w jak największej komitywie. Na odchodnym dostał okrągłe 90 milionów dolarów (firma płaci mu do dzisiaj – po 2 miliony miesięcznie), mnóstwo pochwał i finansowe wsparcie dla swojego nowego projektu: Playground.

Google chce uspokoić, ale tylko obnaża systemowy seksizm

Najnowsze rewelacje „New York Times’a” spotkały się oczywiście z natychmiastową reakcją Google. Prezes firmy Sundar Pichai wystosował list do pracowników, zapewniając, że firma traktuje przypadki molestowania seksualnego „śmiertelnie poważnie” i chce, żeby pracownicy czuli się bezpiecznie w środowisku pracy. Pichai przypomniał, że z tego właśnie powodu od 2016 r. Google zwolnił aż 48 pracowników, w tym 13 na wysokich kierowniczych stanowiskach. Prezes przywołał te liczby, chcąc pokazać, że wielomilionowa odprawa, którą dostał Rubin, nie stanowi precedensu firmy, lecz skutek był odwrotny – liczby trafiły na pierwsze strony wszystkich ważniejszych gazet w Stanach Zjednoczonych.

List nie uspokoił też zdegustowanych pracowników firmy, którzy na szczęście nie boją się krytykować polityki swoich menadżerów na tzw. wewnętrznych komunikatorach firmy. To właśnie wewnętrzny system komunikacji Google i presja ze strony pracowników powstrzymała niedawno firmę przed współpracą z Pentagonem i budową wyszukiwarki do cenzury Internetu w Chinach. Tym razem pracownicy firmy chcą wiedzieć, co właściwie Google zamierza zrobić z kulturą przyzwolenia na molestowanie seksualne.

Andy Rubin nie był pierwszy

Przypadek Andy’ego Rubina, który notabene zaprzecza wszystkim oskarżeniom i twierdzi, że informacje o wynagrodzeniu, jakie otrzymał, odchodząc z firmy, są mocno przesadzone, nie jest bynajmniej pierwszą taką historią w Google. Dwa lata wcześniej były wiceprezydent firmy Amit Singhal „zrezygnował” po tym, jak w obecności świadków po pijanemu obmacywał swoją podwładną na firmowym przyjęciu. On również otrzymał miliony, opuszczając firmę. W styczniu 2017 r. Singhal dołączył do ekipy Ubera. Po miesiącu Uber, który też boryka się z oskarżeniami o systemowy seksizm, zwolnił go, twierdząc, że Singhal nie ujawnił prawdziwego powodu, dla którego po 15 latach zmuszony był opuścić szeregi Google.

Czytaj także: Molestowanie seksualne: jak sobie radzić z naruszaniem granic

Jennifer Blakely, niegdyś starsza kierowniczka w dziale prawnym firmy, opowiada inną historię. Pracując w Google, miała kilkuletni romans z Davidem Drummondem, jednym z najważniejszych doradców prawnych Google’a. Para miała nawet syna. Gdy romans wyszedł na jaw (Drummond był żonaty), firma wypchnęła Blakely, przenosząc ją do działu sprzedaży, skąd Blakely sama odeszła po roku. Tymczasem Drummond nadal jest w Google, na samym szczycie drabiny, i zarabia miliony.

W 2013 r. 24-letnia inżynierka Star Simpson poszła na rozmowę kwalifikacyjną do Richarda DeVaula, dyrektora Google X (ramienia firmy odpowiedzialnego za rozwój i badania). Tam czekały na nią propozycja masażu pleców i sugestie, że mogłaby dołączyć do polimorficznego związku DeVaula i jego żony. DeVaul, który później tłumaczył, że źle odczytał sygnały Simpson, nadal pracuje dla firmy, zarabiając krocie.

Czytaj także: Na 20. urodziny Google zaprasza do świata, w którym nie trzeba myśleć

Kultura przyzwolenia na dyskryminację i molestowanie ma się nieźle

Te historie pokazują, że nawet jeśli Google od 2016 r. przestał dawać wielomilionowe odprawy seksualnym drapieżnikom, z pewnością ma za sobą długą historię ochraniania swoich najbardziej utalentowanych pracowników, a nawet tolerowania złego zachowania. Istnieje tendencja, charakterystyczna zresztą dla wielu innych amerykańskich firm i instytucji, by załatwiać sprawy po cichu. Zdaniem pracowników Google’a pokazuje to brak szacunku dla ofiar molestowania seksualnego i zachęca do powtarzania takich zachowań w przyszłości. Znamienne jest to, że Google nie poważył doniesień „New York Times’a” i nie wyjaśnił, jakie zmiany zamierza wprowadzić. Temat jest wciąż otwarty, a dyskusja trwa.

Cztery mity dotyczące molestowania seksualnego

Molestowanie seksualnie nie jest jedynym problemem, z jakim spotykają się pracownice firmy. Problem zaniżania płac kobiet zgłoszony w 2017 r. przez grupę pracownic z poparciem ministerstwa pracy wiąż czeka na sądowe rozwiązanie. Rząd pozwał Google trzy dni po tym, gdy firma ogłosiła, w Dniu Równości Płacy, że udało się jej zrównać zarobki mężczyzn i kobiet. No, chyba jednak się nie udało, przynajmniej na razie.

Nic nie psuje humoru, gdy liczby się zgadzają (na koncie)

Mimo wszystkich tych problemów i mimo afery z naruszeniem prywatności użytkowników na platformie Google+, firma wciąż radzi sobie świetnie finansowo. Alphabet, firma, pod którą oficjalnie działa Google, niedawno ogłosił przychód 33,7 bilionów dolarów w trzecim kwartale 2018, co stanowi jeszcze lepszy wynik niż w zeszłym roku.

Google zatrudnia 850 tys. pracowników, z czego 20 proc. stanowią kobiety. To one domagają się, żeby firma w końcu wzięła po uwagę ich bezpieczeństwo i ich kariery. Google obiecuje, że robi, co może, żeby stanąć na wysokości zadania.

Czytaj także: Komisja Europejska walczy z monopolem Google

Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama