Społeczeństwo

Polska chce deportować dwie nastolatki z Tadżykistanu

Amina w czasie demonstracji antyfaszystowskiej Amina w czasie demonstracji antyfaszystowskiej Dom Otwarty / Facebook
17-letniej Aminie, 16-letniej Madinie oraz ich rodzinie grozi powrót do kraju, w którym były prześladowane.
Demonstracja w sprawie pozostania Madiny i Aminy w Polsce pod bramą Uniwersytetu WarszawskiegoDom Otwarty/Facebook Demonstracja w sprawie pozostania Madiny i Aminy w Polsce pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego

Gdyby w Tadżykistanie było bezpiecznie, nikt by z niego nie uciekał. Amina i jej siostra Madina nie miały wyboru. Przyjechały do Polski na początku 2016 r., uciekając przed prześladowaniami politycznymi. Osiem lat temu w Tadżykistanie na dobre nasiliła się nagonka na opozycyjną Partię Islamskiego Odrodzenia Tadżykistanu (PIOT). W 2015 r., wedle oficjalnych danych, opozycja otrzymała zaledwie 1,5 proc. głosów i po raz pierwszy od zakończenia wojny domowej znalazła się poza parlamentem. A później została zdelegalizowana. Część opozycjonistów zdołała uciec, resztę aresztowano, poddano brutalnym torturom i skazano w niejawnych procesach na wieloletnie więzienie.

Czytaj także: Jak sobie radzą w Polsce uchodźcy z Tadżykistanu

Mama i wujek Aminy i Madiny należeli do PIOT. Po jego ucieczce do Turcji specsłużby zaczęły – metodą odpowiedzialności zbiorowej – nachodzić najbliższych krewnych. Pojawiały się w ich mieszkaniu bez zapowiedzi, bez legitymowania się, nie informując, dlaczego po raz kolejny przeszukują mieszkanie. Wzywały na przesłuchania. Nigdy nie było pewności, czy z następnego matka dziewczyn wróci.

Kiedy ona była w ich wieku, w Tadżykistanie trwała wojna domowa. Była świadkiem tego, jak zabijano jej najbliższych. Boi się, że coś podobnego teraz będą oglądać jej dzieci.

Służby muszą pytać

Mimo to Polska już dwa razy odmówiła rodzinie przyznania statusu uchodźcy, który zapewnia międzynarodową ochronę. Według Urzędu ds. Cudzoziemców opisana sytuacja nie uprawnia do takiej ochrony: jeśli służby poszukują jakiegoś człowieka, to wypytują jego krewnych. Poza tym, według Urzędu, trudno mówić o prześladowaniu politycznym, skoro mama dziewcząt nie została aresztowana i nie postawiono jej żadnych zarzutów. Rada ds. Cudzoziemców i Wojewódzki Sąd Administracyjny podtrzymały tę decyzję.

Rozpoczęła się więc już tzw. procedura powrotowa, którą prowadzi Straż Graniczna. W jej ramach SG ma obowiązek sprawdzić, czy nie zachodzą przesłanki do nadania rodzinie ochrony ze względów humanitarnych. Obecnie to jedyna, ostatnia szansa dla rodziny na pozostanie w Polsce.

Polskie marzenia

Amina chce być prawniczką i działać w polityce, a Madina marzy o dziennikarstwie. Nie wyobrażają sobie powrotu do kraju. Zżyły się z Polską. Mówią płynnie po polsku, podobno jednym z najtrudniejszych języków na świecie. Madina, która opanowała go najszybciej, na początku była tłumaczem dla pozostałych. W marcu 2018 r. w czasie demonstracji antyfaszystowskiej Amina łamiącym się głosem mówiła, że choć tęskni za rodziną w Tadżykistanie, chciałaby zostać w Polsce. Mimo że czasem słyszy w drodze do szkoły, że powinna wracać „do siebie”.

Do szkoły chodzi też młodsza siostra dziewczyn. Najmłodszy brat ma 5 lat, pójdzie do szkoły w przyszłym roku, jeśli będzie miał taką możliwość.

Natalia Gebert z Domu Otwartego, która zna dziewczyny od 1,5 roku, mówi, że mają poukładane w głowie, wiedzą, czego chcą, i kiedy zobaczyły, że jest szansa na realizację tego planu w Polsce, chwyciły się tej szansy obiema rękami. Amina uważnie śledzi wszystkie wydarzenia na polskiej scenie politycznej i angażuje się w działania inicjatyw politycznych. Madina szuka możliwości nauki zawodu, w tym poprzez bezpośredni kontakt z redakcjami różnych mediów. Chociaż to jest dla niej codziennie duża wyprawa, przejeżdża przez całą Warszawę, żeby dostać się do szkoły na Startowej.

Wspierają ją koledzy ze szkoły. W proteście pod Uniwersytetem Warszawskim dla Aminy i Madiny była obecna cała klasa tej drugiej. Zaangażowali się także ich rodzice. Telefon Natalii Gebert urywał się z pytaniami, co można jeszcze zrobić, jak zatrzymać deportację. Petycję do Komendanta Straży Granicznej podpisało już ponad 6 tys. osób.

Życie na czekanie

Rodzina mieszka pod Warszawą, bo tam jest taniej. Codziennie rano dojeżdża do szkoły. Będąc w procedurze nadawania ochrony, rodzina Madiny i Aminy dostaje miesięcznie 375 zł na osobę, w sumie 1400 zł. I za to trzeba wynająć mieszkanie, wyżywić się i zaspokoić wszystkie inne podstawowe potrzeby. Stawki nie zmieniły się od lat.

Ale, jak mówi Natalia Gebert z inicjatywy Dom Otwarty, to lepsza sytuacja niż mieszkanie w ośrodku. Mimo że nie trzeba się tam martwić o dach nad głową i wyżywienie (dla uczciwości należy podkreślić, że dodatkowo jest 70 zł miesięcznie na kosmetyki czy książki), wyprowadzka z ośrodka dla uchodźców jest najlepszym, co może się zdarzyć. Dlaczego? – Bo tam nic się nie dzieje. Bycie w Polsce uchodźcą polega głównie na czekaniu – mówi Gebert.

Dopiero po pół roku można wystąpić o pozwolenie na pracę. Ale trzeba znać język. W ośrodku są takie zajęcia. Ale jak się mają go nauczyć uchodźczynie, skoro w tym czasie nie ma kto zająć się ich dziećmi? – Nie mamy sytemu integracji uchodźców i to jest błędne koło. Argument jest taki, że przecież ci ludzie nie zostają w Polsce, tylko jadą dalej. A oni tu nie zostają po części dlatego, że nie mamy na nich żadnego pomysłu – mówi Natalia Gebert.

Pobyt na jakiś czas

Do tego, żeby rodzina Aminy i Madiny otrzymała ochronę ze względów humanitarnych, jest kilka przesłanek. Deportacja mogłaby naruszyć prawa człowieka, prawa dzieci i szkodzić ich rozwojowi psychofizycznemu. Tadżykistan jest krajem, który mówi ludziom, co mają myśleć, co mają czytać, co mają robić nosić. Młode, wchodzące dopiero w dorosłość dziewczyny nie będą mogły się w nim rozwijać. W maju przyszłego roku Amina stanie się pełnoletnia, przez co zniknie – jeśli deportacja dojdzie do skutku – kolejny hamulec przed aresztowaniem rodziców w Tadżykistanie, bo będzie kolejną dorosłą osobą, która może zająć się pozostałymi dziećmi. A żeby wyżywić rodzinę, będzie musiała prawdopodobnie wyjść szybko za mąż.

Pobyt humanitarny, choć nie jest przyznawany na zawsze i nakłada obowiązek regularnego meldowania się w wyznaczonej placówce, daje prawo do tego, żeby w Polsce żyć i pracować. Niestety w każdej chwili może zostać cofnięty, jeśli Urząd ds. Cudzoziemców uzna, że sytuacja się zmieniła. Na takiej podstawie niektórym rodzinom czeczeńskim w ostatnim czasie odebrano status uchodźcy, argumentując, że sytuacja w Czeczenii już się ustabilizowana i mogą wrócić do domu. Czy rzeczywiście tak jest? Natalia Gebert, a z nią inni obrońcy praw człowieka powątpiewają.

Postępowanie powrotowe trwa

Urzędnikom brakuje wiedzy i wyobraźni. Tadżykistan dla większości stanowi ciemną plamę na mapie. – Ostatnio się dowiedzieliśmy, że skoro wnioskodawczyni nie pamięta dokładnie, ilu żołnierzy ją gwałciło, to można powątpiewać, czy gwałt w ogóle miał miejsce. W innym uzasadnieniu odmowy przyznania statusu uchodźcy Urząd napisał, że co prawda wnioskodawca był torturowany, rażony prądem, połamano mu żebra, wyrwano paznokcie, ale nie ma przecież dowodu, że sprawcami byli przedstawiciele władz, a poza tym trzeba wziąć pod uwagę tzw. kontekst kulturowy. To, co jedna kultura uznaje za złe i niewłaściwe, w innej takie nie jest – wylicza inicjatorka Domu Otwartego.

Straż Graniczna będzie prowadzić postępowanie powrotowe rodziny Aminy i Madiny tak długo, jak uzna to za słuszne. Nie ma konkretnego terminu na wydanie decyzji o ochronie humanitarnej. Podobna sprawa Czeczenki ze zdiagnozowanym zespołem stresu pourazowego (PTSD) trwała półtora roku, ale na szczęście zakończyła się pozytywnie. W efekcie bywały takie lata, kiedy Polska nie przyznała nikomu pobytu humanitarnego. W całym 2016 r. przyznała ochronę siedmiu obywatelom Tadżykistanu.

Czytaj także: Czy da się zmienić postawy Polaków wobec uchodźców?

***

Petycję do Komendanta Straży Granicznej w sprawie przyznania rodzinie Aminy i Madiny ochrony humanitarnej można podpisywać tutaj: naszademokracja.pl.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama