Rzecznik praw dziecka na koniec kadencji przedstawił raport o sytuacji uczniów siódmej klasy zreformowanej szkoły podstawowej. Wnioski z badania dają do myślenia. I nie chodzi nawet o potwierdzone w wynikach poczucie zmęczenia dzieci i brak czasu (ostrożnie licząc, jedna trzecia uczniów musiała zrezygnować z zajęć dodatkowych z powodu przeciążenia nauką) ani o podstawę programową, zbyt rozległą, by z jej omówieniem zdążyć na lekcjach. O tym wszystkim uczniowie, rodzice, dziennikarze i sam RPD opowiadali przez cały miniony rok szkolny. A minister edukacji narodowej nie przejęła się w najmniejszym stopniu.
Uczniowie, rodzice i nauczyciele – różne opinie, różne emocje
Zastanawia natomiast, że – na podstawie raportu – można dojść do konstatacji, iż tak naprawdę nikt nie wie, co w szkole się dzieje. Rozbieżność w opisie codzienności siódmoklasistów dokonanym przez dyrektorów, nauczycieli, rodziców i samych uczniów (raport osobno przytacza wyniki ankiet w każdej z tych grup) jest tak duża, jakby chodziło o zupełnie różne rzeczywistości.
Przykład? Dominująca emocja u uczniów klas VII w opinii dyrektorów to zaciekawienie, zdaniem rodziców: złość, zdaniem nauczycieli i samych uczniów: obojętność (wskazania kolejnych emocji przez uczniów i nauczycieli jednak bardzo się różnią). Co ciekawe, trzy czwarte dyrektorów nie zauważyło, by pojawił się problem nadmiaru prac domowych zadawanych uczniom w związku ze zmianami w systemie oświaty. Dwie trzecie nie dostrzegło też, by w siódmych klasach przybyło trudnych sytuacji w porównaniu z klasami młodszymi. Jednocześnie dyrektorzy przyznali, że byli informowani przez nauczycieli o zaniedbywaniu nauki przez uczniów (70 proc.), nieodrabianiu prac domowych (ok. 70 proc.) i przeszkadzaniu na lekcji (ok. 60 proc.).
Czytaj także: Co czeka siódmoklasistów
Rodzice pomagają dzieciom, dzieci się męczą
Spośród rodziców z kolei 70 proc. ocenia, że ich dzieci w klasie siódmej uczyły się w domu zdecydowanie dłużej niż w poprzednich latach. Prawie 60 proc. badanych przynajmniej raz w tygodniu pomagało swoim dzieciom w odrabianiu prac domowych, przeznaczając na to średnio godzinę dziennie! Ponad 40 proc. dostrzegło też niepokojące zmiany w zachowaniu swoich córek i synów w minionym roku szkolnym. Najczęściej wymieniali nerwowość, zmęczenie i niechęć do nauki.
Sami uczniowie mówili, że szkoła kojarzy im się przede wszystkim ze spotkaniami z kolegami, a w dalszej kolejności ze zmęczeniem (46 proc.) i obowiązkiem uczenia się (43 proc.). Wśród najrzadszych skojarzeń znalazło się m.in. wsparcie (ok. 5 proc.).
Czytaj także: Nauczanie domowe. Warto?
Na refleksję minister edukacji nie ma co liczyć
To, że opis sytuacji może się różnić w zależności od przyjętej perspektywy, jest naturalne. Zrozumiałe jest i to, że rodzice widzą swoje dziecko w innych sytuacjach niż nauczyciele, mają dostęp do innych danych, by interpretować to, co się z nim dzieje. Ale w tym przypadku rozjazd między puntami widzenia jest tak duży, jakby między uczestnikami szkolnej rzeczywistości brakowało podstawowej komunikacji. Albo jakby informacje nie docierały do odbiorców, bo ci nie są w stanie ich przetworzyć. Wśród przyczyn problemów dotyczących uczniów i dyrektorzy, i sami nauczyciele najczęściej wymieniają... brak odpowiedniego przygotowania nauczycieli. Do pozostałych kwestii – takich jak reforma, niedofinansowanie szkół czy trudny okres w rozwoju młodzieży w siódmej klasie – nie są w stanie się odnieść. Nie wiedzą, czy mają one znaczenie.
Wynikom badania RPD wnikliwie powinni się przyjrzeć sami dyrektorzy, szkoleniowcy, specjaliści wspierający szkoły i pracownicy oświaty. Na refleksję i reakcję minister edukacji nie ma co liczyć.
Czytaj także: Co można usłyszeć w pokojach nauczycielskich