AGATA SZCZERBIAK: – 13 lipca Iwona Hartwich, Jakub Hartwich, Marzena Stanewicz i Aneta Rzepka otrzymali zakaz wstępu do Sejmu do maja 2020 r. Jak informował Andrzej Grzegrzółka: „Decyzją Komendanta Straży Marszałkowskiej uczestnicy protestu okupacyjnego z kwietnia i maja 2018 r. zostali objęci 24-miesięcznym zawieszeniem możliwości wejścia na teren parlamentu. Takie rozwiązanie stosuje się w szczególności wobec osób, które nie przestrzegają przepisów porządkowych”. Na jakiej podstawie prawnej wydano tę decyzję?
JAROSŁAW KACZYŃSKI: – Prawdopodobną podstawą tej decyzji jest zarządzenie numer 1 marszałka Sejmu z 9 stycznia 2008 r. Zgodnie z nim w uzasadnionych przypadkach komendant Straży Marszałkowskiej może czasowo zawiesić prawo wstępu na teren budynku Sejmu, mając na względzie zachowanie spokoju i porządku oraz zachowanie bezpieczeństwa. Mówię „prawdopodobną”, bo z tego, co wiem, nie okazano tym państwu żadnego dokumentu, ale na tej podstawie wydawano wcześniejsze decyzje o zakazie wstępu.
Czy w przepisach, które pan cytuje, te „uzasadnione przypadki” są jakoś określone? Czy panuje w tym zakresie pełna dowolność? I czy jest jakiś maksymalny czas obowiązywania zakazu?
W przepisach nie ma mowy o żadnym konkretnym czasie trwania zakazu. Myślę, że możliwe jest nawet to, żeby komendant Straży Marszałkowskiej zakazał wstępu do Sejmu nawet do 31 grudnia 2099 r. Nie ma żadnego wyliczenia ani wyszczególnienia okoliczności, które muszą zaistnieć. Mają to być uzasadnione przypadki i tyle.
W tym przypadku była to niejako kara za protest okupacyjny, który został zorganizowany na terenie Sejmu. Ale czy to znaczy, że takie strajki są na terenie polskiego parlamentu zakazane? Strajk osób z niepełnosprawnościami został zorganizowany nie pierwszy raz, Straż Marszałkowska nie wyniosła tych osób z budynku parlamentu, ale kiedy one dobrowolnie opuściły Sejm, otrzymały karę dwuletniego zakazu wstępu.
To ciekawa kwestia, bo jeżeli marszałek Sejmu twierdzi, że łamane są przepisy prawa powszechnie obowiązującego, przepisy karne, popełniane jest przestępstwo naruszenia miru domowego, to w takiej sytuacji powinna zostać wezwana policja lub komendant Straży Marszałkowskiej powinien protestujących wyprowadzić z Sejmu. Tak się nie stało. Z tego, co wiem, żadnej z tych osób nie postawiono zarzutów.
Zarządzenie z 9 stycznia 2008 r. mówi także o dużo łagodniejszych zachowaniach: nieprzestrzeganiu przepisów porządkowych, zakłócaniu spokoju i porządku, naruszeniu powagi Sejmu, dobrych obyczajów lub prawa do prywatności innych osób. Prawdopodobnie komendant Straży Marszałkowskiej twierdzi, że któryś z tych elementów został spełniony. Ponad sto osób w tym momencie ma takie zakazy. Jedne osoby na rok, inne na dwa lata, inne na sześć miesięcy. W większości to osoby angażujące się w ruch Obywateli RP. Często za to, że na terenie Sejmu rozpostarli polską flagę. Czasami za to, że na teren Sejmu zabrali transparenty i chcieli je pokazać. Czasami wystarczy tylko koszulka z napisem „konstytucja”. Jeżeli za takie zachowania, które w żaden sposób nie naruszają powagi Sejmu i nie zakłócają porządku, są nakładane zakazy, to wcale mnie nie dziwi, że taki zakaz nałożono na organizatorów ostatniego strajku okupacyjnego. Konstytucja mówi jasno: każdy ma prawo wstępu na wszystkie obrady państwowych organów kolegialnych, więc takie ograniczenia są nieprawidłowe.
W 2014 r. po zakończeniu protestu została podjęta analogiczna decyzja.
Ale to nie znaczy, że wtedy marszałek Sejmu zachował się prawidłowo. Moim zdaniem nie. Jeżeli Straż Marszałkowska nie chce, żeby jakaś grupa osób protestowała w Sejmie, to przecież może je wpuścić na teren parlamentu i pilnować, by nie rozpoczęły strajku. Widzimisię konkretnych polityków nie powinno być najważniejsze. Najważniejsze są zapisy konstytucji.
Czytaj także: Marszałek zyskuje wielką władzę nad posłami
Powiedział pan, że ponad sto osób ma zakazy wstępu do Sejmu. Wszystkie wydano w ciągu trwającej kadencji parlamentu?
Tak, to są zakazy, które wydano głównie w 2016 r., kiedy jeszcze teren okalający budynki Sejmu był otwarty dla wszystkich. W związku z protestami Obywateli RP marszałek zamknął ten teren i nałożył na te osoby tego typu dolegliwości. W kwietniu tego roku Obywatele RP w proteście przeciwko niewpuszczaniu do Sejmu zorganizowali strajk okupacyjny biura przepustek. Zostali jednak wyprowadzeni w środku nocy.
Czy od takiego zakazu można się odwołać?
Niestety, nie ma takiego trybu, który umożliwiałby odwołanie się od tego zakazu. Nie jest to decyzja administracyjna. Przepis nie mówi, w jakiej formie zakaz jest wydawany. Mówi tylko o tym, że komendant Straży Marszałkowskiej może czasowo zawiesić prawo wstępu do budynków Sejmu. Można by się zastanowić nad możliwością odwołania się w trybie administracyjnym od decyzji KSM do organu wyższej instancji, czyli marszałka Sejmu, a następnie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, w dalszej perspektywie Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale żeby to zrobić, trzeba byłoby dostać decyzję administracyjną, która by to umożliwiała. Takiej decyzji nikt nikomu nie doręczył. Mamy do czynienia z luką w prawie, która jest wykorzystywana przez aktualne władze. Na niekorzyść obywateli.
Jak to wygląda w innych krajach? Czy w zachodnich państwach Europy legalne są strajki okupacyjne budynków parlamentarnych?
Według mojej wiedzy odbywają się i nikt nie wyciąga żadnych konsekwencji takich działań. Takie strajki odbywały się w wielu krajach – w Australii nawet dwa razy, poza tym w Iraku. Odbywa się to zgodnie z prawem do pokojowego demonstrowania swoich poglądów. Protest siedzący jest przyjęty w każdej dojrzałej demokracji, a taka forma protestowania dopuszczalna jest tak w polskiej konstytucji, jak Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. To jedno z praw człowieka i obywatela przyjętych na całym świecie – niestety w Polsce łamane.
Czytaj także: Z czasem odnajduję coraz więcej wspólnego z prezesem PiS