Traktowanie kobiet na porodówkach słusznie uchodzi za wskaźnik odzwierciedlający respektowanie praw pacjentów. Ciąża o prawidłowym przebiegu i właściwie prowadzona to nie choroba – niemniej opieka okołoporodowa zawiera w sobie mnóstwo elementów, które należą do kanonu szeroko pojętej opieki medycznej. Warunki jej udzielania oraz zachowanie położnych i lekarzy są więc papierkiem lakmusowym świadczącym o jakości przestrzegania praw, które posiadają pacjenci także na innych oddziałach.
Fundacja Rodzić po Ludzku przedstawiła dzisiaj wyniki monitoringu oddziałów położniczych, który przeprowadzono w oparciu o ankiety (bardzo szerokie, zawierające 140 pytań!) wśród 15 tys. kobiet. Wybrano z nich odpowiedzi od 10 tys. pań, które rodziły w latach 2017–18. W wielu fragmentach zaprezentowany raport przypomina niestety sceny porodów z filmu „Botoks” Patryka Vegi. „Nie drzyj się”, „Przywiążę ci nogi”, „Nic nie umiesz” – aż 54 proc. badanych doświadczyło przemocy lub nadużyć ze strony personelu lub związanych z niedopełnieniem procedur.
Rodzić po polsku – jest lepiej, ale nie idealnie
Ministerstwo Zdrowia pracuje nad nowymi standardami okołoporodowymi, lecz obowiązuje przecież prawo, które wiele rzeczy już dobrze reguluje. I jak przypomina prezeska Fundacji Joanna Pietrusiewicz, są to przepisy, które powinny być znane personelowi oddziałów położniczych od 2012 r. – Niestety nikt nie pociąga do odpowiedzialności placówek dopuszczających się łamania prawa – mówi. – Gdy uchodzi im to na sucho, trudno liczyć na pozytywne zmiany.
Te jednak są zauważalne przez same kobiety. Generalny wiosek z badania ich opinii nasuwa się bowiem optymistyczny – ostatnie lata przyniosły poprawę w wielu aspektach: obecność bliskiej osoby przy porodzie nie jest warunkowana żadnymi dodatkowymi opłatami, więcej kobiet może pić podczas porodu (83 proc. versus 38 proc. w 2016 r.), odsetek nacięć krocza spadł z 80 proc. w 2006 r. do 55 proc. Poprawiła się również realizacja prawa do dwugodzinnego, nieprzerwanego kontaktu matki z dzieckiem po narodzinach (z 11 proc. w 2016 r. do 38 proc.).
Czytaj także: Jak się rodzi w Polsce? Wciąż za dużo cesarskich cięć
Ale jak widać, wskaźniki te wciąż nie są idealne. Poród w niefizjologicznej pozycji leżącej wymagany był od 36 proc. rodzących, a 13 proc. nie otrzymało znieczulenia, chociaż chciało z niego skorzystać. Także niemal co piąta kobieta nie otrzymała wsparcia personelu przy karmieniu piersią. Korzystanie z pomocy doradcy laktacyjnego to wciąż rzadkość. Ponad 60 proc. dzieci w trakcie pobytu w szpitalu dokarmia się mlekiem modyfikowanym – położne, ze względu na niedobory kadrowe, w ten sposób ułatwiają sobie pracę. Ministerstwo Zdrowia nie ustaliło jasnych norm zatrudnienia obsady pielęgniarskiej w odniesieniu do liczby rodzących i opieki na oddziałach położniczych – personelu jest zatem wszędzie za mało, co rzutuje na pogorszenie jakości opieki.
Skąd się bierze przemoc na oddziałach położniczych?
Ale to, co w raporcie jest najbardziej przykre, nie wiąże się ze standardami medycznymi, lecz zwykłą przyzwoitością i etyką. Bo dlaczego na oddziałach nie ma wciąż zwyczaju pukania do drzwi sal, w których przebywają kobiety z noworodkami (jedynie 18 proc. ankietowanych zadeklarowało, że personel przed wejściem pukał do drzwi!)? To brak ogłady i dobrego wychowania, a nie wina niedopracowanych standardów czy pieniędzy.
Osiem na dziesięć respondentek uznało, że lekarze i położne rozmawiali z nimi na izbach przyjęć w sposób kulturalny (86 proc.), informacje przekazywano w sposób zrozumiały (83 proc.), okazywano szacunek i dbano o prywatność (81 proc.). Brawo! Ale czy nie mówimy tu o normie, która powinna być przestrzegana w 100 proc. przypadków?
Poszanowanie intymności na salach to problem wciąż nierozwiązany, tak jak i to, że ponad połowa kobiet doświadczyła przemocy lub nadużyć, czyli szantażu, wyśmiewania, gróźb, obrażania, wypowiadania niestosownych komentarzy, a nawet przywiązywania nóg do łóżka. Aż 17 proc. badanych w trakcie porodu lub po nim doznało na własnej skórze i psychice jednej lub więcej form takiej przemocy.
Zwrot ku potrzebom pacjentek w opiece okołoporodowej
Odziały położnicze przeszły w ostatnich latach potężne zmiany, ale jak widać, stare nawyki w niektórych miejscach są nie do wyplenienia. Medycyna paternalistyczna trzyma się w nich mocno, jednak – jak zachęca Fundacja Rodzić po Ludzku – to same kobiety powinny wymuszać zmiany. – Głos matek ma moc – odważnie apeluje prezes Joanna Pietrusiewicz.
Co ciekawe, mimo że 15,5 proc. ankietowanych uznało, że w szpitalu złamano jakieś ich prawo, zaledwie 3 proc. złożyło na to skargę. Czy z niewiedzy, strachu, a może braku wiary w to, że można swoim opisem sytuacji coś zmienić?
Czytaj także: Kai Godek przymknięto drzwi w Sejmie, ale ich nie zatrzaśnięto
Sposób oceny jakości opieki okołoporodowej ewoluuje i kiedyś opierał się wyłącznie na dowodach naukowych dotyczących konkretnych procedur, czyli ważne były kwestie stricte medyczne. Od pewnego czasu coraz większą wagę Światowa Organizacja Zdrowia przykłada do doświadczeń pacjentek i tego, jak przez nie ta opieka jest postrzegana. Poczucie satysfakcji zastąpiono spełnianiem oczekiwań. Personel oddziałów położniczych w Polsce, wybierając tę niewątpliwie trudną, odpowiedzialną i ryzykowną specjalność, musi wreszcie zacząć zdawać sobie z tego sprawę.