Od kilku lat Szwecja zaostrza kurs wobec ścigania przestępców seksualnych, jednocześnie stale przenosząc ciężar dowodowy ze strony skrażącej na oskarżaną. Regularne protesty społeczne (jak np. po uniewinnieniu nastolatków odpowiadających za zgwałcenie koleżanki, która „niewystarczająco się broniła”), a także ruch #MeToo, tylko te zmiany przyspieszyły.
Seks musi być dobrowolny, inaczej jest nielegalny – zapowiedział szwedzki rząd proponując nową definicję gwałtu. Przyklasnął mu parlament, który w środę przyjął nowe zasady stosunkiem głosów 257 za, 38 przeciw.
Jak pisze agencja Reuters, szwedzkie przepisy wskazują, że „oceniając, czy udział jest dobrowolny, należy szczególnie rozważyć, czy zgoda została wyrażona słowem lub czynem”. I dalej, jeżeli ktoś zechce kontaktu seksualnego z drugą osobą, która „nie jest aktywna lub wydaje się niezdecydowana, on lub ona musi upewnić się, że ta osoba ma [na to zbliżenie] ochotę”. Od teraz więc „nie” to za mało, potrzebne jest wyraźne „tak”.
Czytaj także: Gwałty randkowe – problem (niestety) powszechny
Nowe prawo wprowadza kwalifikowane pojęcie „gwałtu z zaniedbaniem” oraz „wykorzystania seksualnego z zaniedbaniem”, czyli w sytuacji, w których sprawca nie zadbał o uzyskanie wyraźnej zgody drugiej strony na kontakt. Będzie za to grozić kara do czterech lat pozbawienia wolności. Nowe prawo zaostrza też kary za zgwałcenie i za zgwałcenie dziecka. Trudniejsza będzie też linia obrony „wyglądała na dojrzałą” – to oskarżony będzie musiał się upewnić, że druga strona jest w wieku zezwalającym na legalne kontakty seksualne.
Gwałt to niekoniecznie przemoc
Do tej pory w większości krajów w regulacjach dotyczących przestępstw seksualnych jest mowa o przemocy lub groźbie jej użycia. W Polsce artykuł 197 § 1 Kodeksu karnego stanowi, że „kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”.
Szwecja nie wymaga już komponentu przemocy do tego, by udowodnić, że doszło do przestępstwa.
Co ważne, w Polsce nadal brak zgody ofiary na przemoc powinien być przez nią odpowiednio zademonstrowany. Zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego z dnia 26 lipca 2001 r. ofiara powinna uzewnętrzniać brak zgody poprzez stawianie fizycznego oporu, w tym krzyk i płacz.
Szwedzi uznali, że od ofiary niczego wymagać nie należy.
Teraz także kontakt seksualny, do którego doszło przy braku sprzeciwu jednej ze stron, ale jednocześnie bez jej jasno wyrażonej zgody, może zostać uznany za przestępstwo. Wbrew wielowiekowej tradycji tacitus consensus, milczącej zgody, od teraz także milczenie będzie mogło oznaczać „nie”, a brak oporu – sprzeciw.
W praktyce oznacza to, że tłumaczenie „nie mówiła, że nie ma ochoty” nie będzie wystarczającym usprawiedliwieniem dla kogoś, kto taki kontakt wymusza. Brak wyraźnego sprzeciwu nie oznacza cichej zgody – bierność nie oznacza akceptacji. Jeśli więc np. kobieta nie będzie protestować i przeciwstawiać się próbom zbliżenia, nie można uznać, że się na nie zgadza. Nowe prawo zakłada, że kobiety nie muszą sygnalizować mężczyznom, że ich zaloty są niechciane i nie muszą głośne protestować – to mężczyzna ma obowiązek upewnić się, że ma prawo o taki kontakt zabiegać.
Wbrew potocznej opinii, nowe prawo nie dotyczy tylko przypadków molestowania seksualnego przez imigrantów, jak chciałaby prawicowa prasa – jest skierowane także do partnerów żyjących w stałych związkach, w tym do małżonków. Większość zgłaszanych w Szwecji przypadków nadużyć seksualnych dotyczy partnerów, nie obcych na ulicy.
Ciężar dowodu spoczywa na oskarżonym
Ale Szwecja nie jest tu pionierem – poza Kanadą, także w innych europejskich systemach prawnych brak jasno wyrażonej zgody na seks wystarczy do wypełnienia znamion przestępstwa. Jest tak m.in. w Niemczech Anglii i w Walii, Szkocji, Irlandii Północnej, Irlandii, Belgii, Luksemburgu, na Cyprze i w Islandii.
Nie jest to ciekawostka, ale przykład na to, że kolejne systemy prawne uznają podmiotową rolę człowieka w kwestii dysponowania swoim ciałem.
Czytaj także: Dla prokuratorów gwałt to nie gwałt. Niech się tym zajmą Ziobro i Jaki
Stare regulacje zakładały, że czynnikiem decydującym o tym, czy doszło do zgwałcenia, było udowodnienie, że sprawca stosował przemoc, groźbę albo wykorzystał sytuację drugiej osoby, która np. znajdowała się pod wpływem alkoholu.
Zmiana podejścia oznacza zdjęcie ciężaru dowodowego z ramion potencjalnych ofiar przestępstw seksualnych, którym nie można będzie próbować wmówić, że „za mało protestowały”, „za słabo się broniły”. To osoba oskarżona o przestępstwo będzie musiała dowieść, że otrzymała zgodę na zbliżenie wyrażoną tak jasno, że nie było marginesu na błędną interpretację.
Nowe szwedzkie przepisy spotkały się z przychylnymi komentarzami wielu organizacji międzynarodowych, jak np. Amnesty International i działaczy skupionych wokół ruchu #MeToo. Ale niektórzy prawnicy, w tym szwedzka palestra, krytykują je za brak przejrzystości – co to znaczy, jasno wyrażona zgoda? Przestrzegają też, że wzrośnie liczba nieprawdziwych oskarżeń, powodowanych zemstą. To znany argument, często wysuwany w sytuacjach, gdy brakuje ochoty na zmierzenie się z problemem nadużyć seksualnych.
Szwedzki rząd zapowiedział, że poza zaostrzeniem kar za gwałt należy też zabrać się sensowną edukację, w tym przypomnieć chłopcom i mężczyznom, że to na nich spoczywa odpowiedzialność. To pokazuje, że – mimo zbliżających się wyborów, w których jednymz postulatów jest poprawa praworządności – Szwecja nie sili się na populistyczne gesty, lecz do sprawy praw kobiet i praw seksualnych podchodzi systemowo.
Upraszczając, można powiedzieć, że Szwecja przyznaje, że problemem nie jest seksualność czy zachowanie kobiety, lecz uważa, że jedyną przyczyną gwałtu jest gwałciciel.
Czytaj także: 40 wpływowych mężczyzn, którzy stracili pracę w wyniku akcji #metoo