ONZ stawia Polsce pytania o to, jak w praktyce rząd realizuje prawa osób z niepełnosprawnościami. Lista wątpliwości jest długa, a praktyka pokazuje, że Polska to nie jest kraj dla ludzi, którzy mierzą się z jakimikolwiek trudnościami.
W 2012 roku Polska zgodziła się, by osoby z niepełnosprawnościami miały dostęp do pełnego i równego korzystania ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności. Ratyfikowała wówczas (2006) Konwencję ONZ o Prawach Osób z Niepełnosprawnościami. Mamy obowiązek wprowadzać w życie jej zasady i rozliczyć się z tego przed Komitetem Praw Osób z Niepełnosprawnościami z siedzibą w Genewie.
Czytaj także: Jak nowe rozporządzenie MEN odbije się na dzieciach z deficytami
Sytuacja osób z niepełnosprawnościami w Polsce
Jeszcze w 2014 roku swój raport złożył rząd, a pod koniec stycznia 2018 roku także Rzecznik Praw Obywatelskich, który jest organem monitorującym przestrzeganie Konwencji w Polsce. RPO zaznacza, że rząd nie powołał żadnego organu koordynującego sprawy osób z niepełnosprawnościami (a jest ich w Polsce ok. 4,7 miliona). Zgłosił też propozycje najważniejszych zmian, jak choćby wzmocnienie ochrony osób z niepełnosprawnościami przed przemocą (także domową) czy wyeliminowanie nieludzkiego lub poniżającego traktowania (szczegóły tutaj). Raport Adama Bodnara to kubeł zimnej wody wylany na tych, którzy łudzą się, że Polska jest państwem opiekuńczym i troskliwym, a przynajmniej sprawiedliwym.
Teraz także ONZ mówi Polsce „sprawdzam” i przedstawia listę wątpliwości. Z ich perspektywy wyłania się obraz Polski jako państwa, które składa zamaszyste podpisy na ozdobnych pergaminach, ale w sferze realnej piętrzy tylko zaległości. To właściwie odbicie głosów RPO i organizacji pozarządowych, które od lat alarmują, że ochrona praw osób z niepełnosprawnościami jest fasadowa, niepełna i pozostaje głównie w sferze obietnic.
A ONZ pyta rząd nie o szumne deklaracje, ale o konkrety.
ONZ podziela wątpliwości RPO
Organizacje prawno-człowiecze i działające na rzecz osób z niepełnosprawnościami od lat przekonują, że Polska nie gwarantuje pełnego i równego korzystania z praw człowieka. Z głosów tych, którzy na co dzień pracują z tymi zagadnieniami, wynika, że Konwencja w Polsce to tylko martwy dokument oprawiony w złocone ramy.
Obawy te wydaje się podzielać ONZ: Komitet pyta m.in. o przestarzałą, a pokutującą u nas instytucję ubezwłasnowolnienia. Pyta o prawo do zawierania małżeństwa oraz sprawowania opieki nad dziećmi (wbrew postanowieniom Konwencji osoba z niepełnosprawnością intelektualną nadal nie może w Polsce zawrzeć związku małżeńskiego). Dopytuje o niedziałające przepisy antydyskryminacyjne, o mowę nienawiści wobec osób z niepełnosprawnościami. Upomina się o poprawę sytuacji na rynku pracy i na rynku mieszkaniowym, o pomoc osobom zagrożonym ubóstwem. Pyta o traktowanie w miejscach zatrzymania (areszty, więzienia) czy przetrzymywanie w Domach Pomocy Społecznej bez kontroli z zewnątrz.
Wątpliwości budzi też kwestia ochrony przed przemocą oraz umożliwienie dostępu kobietom i dziewczętom do pełni praw seksualnych i reprodukcyjnych (oznacza to np. dostęp do lekarza dysponującego przystosowanym gabinetem ginekologicznym, poród w szpitalu zapewniającym odpowiednie wsparcie etc.). ONZ stawia też pytania o zwiększenie wsparcia dla uczniów z niepełnosprawnościami i ulepszenie systemu finansowania ich potrzeb edukacyjnych – pytanie szczególnie zasadne na tle szerokich reform edukacji, które właśnie wypychają takich uczniów poza ramy systemu.
Ale ONZ interesują też fundamenty, czyli przyjęcie tzw. Protokołu Fakultatywnego, który umożliwi rozpatrywanie skarg obywateli RP na nieprzestrzeganie postanowień Konwencji. O jego podpisanie apeluje Adam Bodnar, który domaga się także przyjęcia przez Polskę strategii wdrażania postanowień Konwencji (na razie sensownej mapy drogowej brak). To pytanie o to, czy Polska traktuje postanowienia Konwencji serio, czy to tylko miły, prestiżowy dodatek do naszego narodowego CV.
Pustosłowie rządu
Zaniedbania są systemowe i odpowiedzialność za nie naturalnie spada nie tylko na obecny rząd. Symptomatyczne jednak, że PiS bierze użyteczne sobie wartości na sztandary, ale rzadko przekuwa je na realną, znaczącą pomoc. Można wycierać sobie usta frazesami o przyrodzonej godności ludzkiej i rozdzierać szaty pod hasztagiem #ZaŻyciem. Ale to pustosłowie. Bo nie idą za tym systemowe zmiany, które miałyby wesprzeć osoby zmagające się z trudnościami. Jedną ręką rządzący robią zamach na prawa reprodukcyjne kobiet i grożą, że odbiorą wybór w kwestiach fundamentalnych – a drugą ręką wstrzymują pomoc, która ułatwia egzystencję tym, które ponoszą trud wychowywania dziecka z niepełnosprawnością. Okrutna to inżynieria, oparta nie na zasadach sprawiedliwości społecznej czy poszanowaniu godności ludzkiej, lecz na wyśnionych zasadach teokracji.
Mamy do czynienia z uświęcaniem wartości i degradacją warunków w rzeczywistości. Można krzyczeć w obronie haseł, ale to w sferze realnej dokonuje się prawdziwa zmiana.
Czy rząd weźmie sobie do serca pytania, jakie stawia mu dziś ONZ? Należy w to wątpić – zamiast nowoczesnych narzędzi, ułatwiających codzienne funkcjonowanie ludziom z niepełnosprawnością i ich rodzinom, dostaniemy kolejne zapewnienia o niezłomności, chrześcijańskim imperatywie miłości bliźniego i wartościach, którymi chcemy opromieniać Europę.
Świat tymczasem podaje w wątpliwość nie tylko nasze możliwości, ale i intencje. Pytania ONZ skierowane są co prawda do rządu, ale docierają też do krajowych organizacji pozarządowych. Wzmocnią je i dadzą wsparcie. Kolejny to raz, kiedy o prawa Polek i Polaków – tym razem tych z niepełnosprawnościami – upomina się zagranica.
Póki co lista ONZ potwierdza, że Polska to nie jest kraj dla ludzi z jakimikolwiek trudnościami.
Czytaj także: Państwu opłaca się nie dbać o niepełnosprawnych