Pierwsze podejście do związków partnerskich w tej kadencji. Polacy są na to gotowi, Sejm nie
Nowoczesna chce pokazać, że pamięta o złożonych obietnicach, i szykuje projekt ustawy o związkach partnerskich. Choć standardowy wedle coraz powszechniejszych europejskich kryteriów, nie ma on szans powodzenia w dzisiejszym Sejmie.
Na razie trwają konsultacje społeczne – Nowoczesna wystąpiła do organizacji pozarządowych z prośbą o opinie i uwagi do projektu ustawy o związkach partnerskich. Będzie je zbierać do 5 marca, potem zaktualizowany tekst trafi do laski marszałkowskiej. Założenia ustawy nie są radykalne ani nazbyt progresywne – to pomysł, nomen omen, dość nowoczesny, ale bynajmniej nie rewolucyjny. Jest to po prostu standardowy, chwilami zachowawczy projekt rozwiązań, które porządkowałyby rzeczywistość milionom dorosłych Polaków, którzy żyją ze sobą bez ślubu. Im i wychowywanym przez nich dzieciom.
Co zakłada projekt Nowoczesnej o związkach partnerskich?
Projekt ustawy przewiduje m.in. prawo partnerów do ustanowienia wspólności majątkowej, do dziedziczenia i do wspólnego opodatkowywania się. Partnerzy mogliby też otrzymywać informację o stanie zdrowia partnera, byliby uprawnieni do otrzymywania zasiłku opiekuńczego. Projekt dopuszcza możliwość adopcji dziecka partnera (ale tylko dziecka biologicznego, a nie przysposobionego).
Projekt reguluje nie tylko fundamentalne sprawy bytowe, ale i te ze sfery symbolu i gestu. Związki partnerskie według Nowoczesnej powinny być zawierane nie przed notariuszem, lecz urzędnikiem stanu cywilnego, w takiej samej formule jak małżeństwa. Partnerzy mieliby też prawo do przyjęcia po sobie nazwiska.
Co ważne, związek partnerski jest w ustawie zdefiniowany po prostu jako „powstały z woli partnerów związek dwóch pełnoletnich osób, o charakterze sformalizowanym i trwałym”. Oznacza to, że Nowoczesna przygotowała prawo, które obejmowałoby osoby tworzące związki i różnopłciowe, i jednopłciowe. Nie oznacza to jeszcze zniwelowania w Polsce dyskryminacji obywateli ze względu na ich orientację seksualną. W uzasadnieniu projektu widać, że to raczej tymczasowe narzędzie do „realizacji najpilniejszych potrzeb rodzin obecnie funkcjonujących w ramach nieformalnych związków i konkubinatów”.
Czytaj także: Prokuratorzy będą monitorować próby legalizacji związków jednopłciowych
Polski parlament nie jest gotów na zrównanie praw osób tej samej płci
Dziś 21 spośród 28 państw Unii Europejskiej dopuszcza albo małżeństwa, albo co najmniej związki partnerskie dla osób tej samej płci. W Polsce te osoby są nadal niewidzialne i ignorowane. Teraz byłby to pierwszy znaczący krok na drodze do wprowadzenia równości małżeńskiej (prawa do zawierania małżeństw pomiędzy osobami tej samej płci).
Skąd ten tryby przypuszczający? Nic nie wskazuje bowiem na to, by projekt Nowoczesnej został uchwalony (nie wiadomo, czy przebrnie choć przez komisje i zostanie poddany głosowaniu). Zarówno sejmowa arytmetyka, jak i dotychczasowy obskurantyzm opozycji pokazują, że polski parlament na zrównanie praw nie jest gotów.
Co innego nastroje społeczne, które powoli się zmieniają. Sondaż IPSOS dla OKO.press z czerwca ubiegłego roku pokazuje, że po raz pierwszy poparcie dla związków partnerskich deklaruje ponad połowa badanych (52 proc.). Rekordowo wysokie było też poparcie dla pełnej równości małżeńskiej (37 proc.).
Tym razem projekt nie ma szans na to, by stać się obowiązującym prawem, ale Nowoczesna próbuje podtrzymać dyskusję. Do związków partnerskich mamy już ósme podejście, ale dopiero pierwsze w tej kadencji. Pokazuje też, że taka zmiana jest i oczekiwana, i potrzebna. Jak szacuje Kampania Przeciw Homofobii, w Polsce w rodzinach jednopłciowych wychowuje się około 50 tysięcy dzieci. To im ta ustawa jest najbardziej i najpilniej potrzebna. Zwłaszcza że klimat w Polsce mamy coraz mniej łagodny.
Czytaj także: Dzieci wychowywane w związkach jednopłciowych