Elena Oana B., 27-latka, była prostytutka z Rumunii, spędziła w Polsce niespełna trzy dni. Przyleciała do Modlina z Londynu wieczorem 7 kwietnia 2015 r., by dwa dni później wrócić do Wielkiej Brytanii. Wraz z towarzyszącym jej Nigeryjczykiem założyli konta w co najmniej kilku bankach, m.in. BNP Paribas, ING, Millennium oraz Pekao SA.
Choć Elena B. nie mówiła zbyt dobrze po angielsku, a tym bardziej po polsku, nigdzie nie natrafiła na większe przeszkody. W Pekao pracownik, otwierając rachunek, zadowolił się jednym dokumentem tożsamości, choć klientka była cudzoziemką, pomylił jej kraj pochodzenia (napisał, że mieszka w Rosji, a nie w Rumunii), nie zapytał o miejsce zatrudnienia i przyjął do korespondencji warszawski adres, który – jak się okazało później – nie istniał.
Zastrzeżeń banku nie wzbudziło to, że jeszcze tego samego dnia Rumunka podwyższyła limit wypłat miesięcznych z pustego konta najpierw do 250 tys. zł, a potem jeszcze kilkukrotnie, by osiągnąć pułap pięciu milionów złotych. Dwa miesiące później okaże się to kluczowe dla powodzenia całej intrygi.
iPhony z RPA
W czasie gdy rumuńsko-nigeryjska para zakładała konta w Warszawie, do zakupu dwóch działek na karaibskich wyspach Antigua i Barbuda przygotowywał się A.V., emerytowany finansista i zapalony żeglarz z Londynu. Pilotowana przez prawników transakcja została dopięta na początku czerwca 2015 r. Cena nieruchomości – 1,4 mln dol. Zasadnicza suma, czyli niespełna 1,3 mln dol. (ok. 4,5 mln zł), miała zostać przelana na konto kancelarii reprezentującej sprzedających. Jednak dwa dni przed terminem A.V. dostał maila od swojego prawnika, który zmieniał dotychczasowe ustalenia – pieniądze miały trafić nie na konto w karaibskim banku, ale w Pekao SA. Odbiorca pozostawał ten sam: kancelaria zarejestrowana na Antigui.