Do Sejmu trafiło dziś ponad 830 tys. podpisów pod projektem zakazującym aborcji ze względu na ciężkie, nieodwracalne wady płodu. To jeden z trzech jeszcze obowiązujących wyjątków od zakazu aborcji (dwa pozostałe to czyn zabroniony oraz zagrożenie życia i zdrowia kobiety). Poparcie dla projektu zadeklarowało już wielu polityków z obozu władzy, w tym premier, prezydent i marszałek Senatu.
Miesiąc wcześniej złożono w parlamencie zupełnie inny projekt, liberalizujący przepisy aborcyjne – zebrał 500 tys. podpisów. Gwarantuje on, oprócz prawa do przerwania ciąży do 12. tygodnia, także refundację antykoncepcji oraz swobodny dostęp do antykoncepcji awaryjnej. Jest to projekt nowoczesny, kompleksowy, jakiego w naszym kraju nigdy nie było.
Wydaje się, że szykuje się nowa odsłona walki o aborcję w Polsce. Ale czy na pewno chodzi tylko o aborcję?
Aborcja nie, antykoncepcja nie
Porównywanie aborcji do Holocaustu, m.in. na pojawiających się coraz częściej w polskich miastach akcjach billboardowych. Pigułka antykoncepcyjna? „Jesteśmy przeciwni tego typu środkom. Tak samo, jak zabija się człowieka w 20. czy 24. tygodniu ciąży, tak samo dziecko, które ma kilka dni, też jest dzieckiem i też jest zabijane”. Antykoncepcja to „środki dzieciobójcze”, „zabójcze tabletki”.
To cytaty z przeciwników prawa do aborcji, między innymi Kai Godek, którzy przynieśli dziś do Sejmu projekt całkowicie zakazujący aborcji w Polsce. A to przecież dzięki stosowaniu antykoncepcji, nie tylko w wyniku ustawy z 1993 roku, doszło do spadku liczby zabiegów. Mimo to ani jedna z najważniejszych fundacji antyaborcyjnych nie działa na rzecz zwiększenia dostępności środków antykoncepcyjnych. A to jedna z najskuteczniejszych metod zapobiegających zachodzeniu w niechcianą ciążę.