Społeczeństwo

Ministerstwo Środowiska jednak nie zniesie zakazu strzelania do łosi

W latach 90. myśliwi wybili łosie niemal do nogi. W latach 90. myśliwi wybili łosie niemal do nogi. 12019 / Pixabay
Prezesowi chyba zrobiło się żal tych przesympatycznych zwierząt.

Bałagan to czy rekonstrukcja? Najpierw w „Dzienniku Ustaw” opublikowano rozporządzanie ministra Jana Szyszki o zniesieniu moratorium na polowania na łosie. Następnego dnia rano (w czwartek, 26 października) ministerstwo rozesłało komunikat informujący, że wejście w życie rozporządzenia zostało wstrzymane.

I jeszcze tego samego dnia komunikat znikł ze stron ministerstwa, by po kilku godzinach rzecznik prasowy resortu ogłosił, tym razem na Twitterze, że minister rozporządzenie jednak uchyla. Nie podał szczegółów co do trybu zmian, choć na myśl przychodzą sceny z „Ucha prezesa” (o czym za chwilę).

Myśliwi od dawna czekali na zniesienie moratorium

Rozporządzenie pozwala, by od 10 listopada znów polować na łosie. W tym roku do końca listopada myśliwi mieliby postrzelać do byków, do końca roku do klęp i łoszaków, czyli przekładając rzecz na niemyśliwski język – do samców, samic i młodych. W następnych latach okresy polowań zaczynać by się miały odpowiednio 1 września i 1 października.

Głowa łosia z porożem lub skóra jest atrakcyjnym i, co ważne, dużym trofeum, wiec myśliwi od dawna czekali na zniesienie moratorium. Kto odczuwał głód takich łowów, musiał zaspokajać go za granicą, np. w Estonii. Teraz zrealizowałby się w kraju. Zresztą moratorium wprowadzono, bo w latach 90. myśliwi wybili łosie niemal do nogi. Obowiązywało ono kilkanaście lat, dzięki temu populacja ma się świetnie. Szukając argumentów, zwolennicy odstrzału dowodzą, że łosi jest za dużo, powodują szkody w rolnictwie i wypadki, przechodząc przez drogi.

Obrońcy łosi, m.in. z kampanii „Jestem z łosiem!

Reklama