Ledwo ucichły dyskusje o tym, na którym piętrze lodówka morduje feminizm, a już mierzymy się z kolejnym, doskonale znanym argumentem wymierzonym w feministki. Tym razem Roman Sklepowicz (wypowiadający się niedawno w TVP Info jako ekspert) w internetowej telewizji wRealu24, komentując tegoroczny Czarny Protest, stwierdził, że maszerują wyłącznie te kobiety, z którymi nikt nie chciał się przespać.
„Ładne laski idą na dyskotekę, a brzydkie, których nikt nie chce bzykać, to idą na demonstrację”
Wizja brzydkiej feministki, z którą nikt nie chce uprawiać seksu, więc demonstruje – to nic nowego. Wiadomo, że kobieta ciesząca się atencją mężczyzn nie będzie poświęcała czasu na protesty w obronie swoich praw. W końcu osiągnęła już wszystko, co się dało.
To zarazem dobry przykład na to, jak postrzegane są kobiety. Szukając najbardziej obraźliwych przymiotników, sięgamy po te związane z urodą czy życiem seksualnym. Kobiecie nie można przecież powiedzieć nic gorszego niż: jesteś brzydka. Dość jasno wskazując, że tym, co w życiu najważniejsze, jest wygląd, podobanie się mężczyznom. Powiedzieć o kobiecie, że jest brzydka i nikt nie chce jej „bzyknąć”, to podważyć cel jej istnienia i jakąkolwiek wartość dla społeczeństwa. Bo kobieta ma być atrakcyjna. Do „bzyknięcia”.
„Nikt nie chce się nad nimi ulitować, nikt nie chce ich pociągnąć za majtki”
Skandaliczna wypowiedź Sklepowicza przypomina też, jak psychikę kobiet postrzega całkiem spora grupa mężczyzn. Otóż motywacje do działania – wyjścia na ulicę, protestowania, domagania się szacunku dla swoich praw – wszystko to istnieje wyłącznie w relacji do seksu. Seksu z mężczyzną, oczywiście.
Kobieta, której zapewnimy udane życie seksualne, nie będzie miała tak idiotycznych pomysłów jak walka o egzekwowanie jej konstytucyjnych praw. W ogóle nie będzie się brała za politykę. Będzie zadowolona, więc będzie siedzieć cicho.
Zachowując wszelkie proporcje: Sklepowicz prezentuje podobną wizję psychiki kobiety co Owsiak w swoich nawoływaniach do posłanki Pawłowicz – proponując, by spróbowała seksu. Kobiety protestujące, kobiety w polityce – wszystkie jawią się jako histeryczki, które ktoś powinien dobrze „bzyknąć”, by przywrócić im porządek myślenia. Kobieta bowiem, jak powszechnie wiadomo, sama nie wie, czego chce, sama siebie nie rozumie. I woła o tę równość – w istocie domagając się męskiego zainteresowania. Bo tylko ono się liczy.
„Tak stałem i myślałem, i doszedłem do wniosku: kto to r…cha?”
Wypowiedź Sklepowicza może oburzać, ale jest doskonałym zapisem argumentacji, z którą feministki spotykają się na co dzień. Mianowicie: jeśli jesteś feministką, to na pewno jesteś też gruba i brzydka. Co poradzić? Znaleźć sobie faceta i przestać się rzucać.
Według tej wizji świata protestujące kobiety zawsze są same – wściekłe na facetów, że ich nie wybrali. Nie ma w takim świecie miejsca dla mężczyzn, które je wspierają. Bo feministka albo jest lesbijką, albo jest samotna. To niemęskie związać się z kobietą, która domaga się równości, wyboru, poszanowania konstytucji.
Pytanie „ kto to r…cha?” to nie tylko obelga pod adresem maszerujących kobiet. To także dobitne stwierdzenie, że nie ma w świecie „prawdziwych mężczyzn” miejsca dla tych, którzy zdecydowaliby się na związek z feministką.
Ot i prosty opis feministki: gruba, brzydka, niekochana, samotna kobieta. Tylko taka będzie się zastanawiać np. nad prawem aborcyjnym. Wiadomo, że piękna, kochana kobieta takich problemów po prostu nie ma.
„Jest równouprawnienie! Nas też trzeba bzyknąć!”
Jest coś symptomatycznego w tej prezentowanej przez Sklepowicza wizji. On – pan z brzuszkiem po pięćdziesiątce – przygląda się demonstrującym kobietom. Ocenia ich atrakcyjność – jakby paradowały tylko dla niego. W jego głowie nie ma nic poza prostym pytaniem: która z demonstrujących jest wystarczająco atrakcyjna, by ją przelecieć. Nie podważa pan Sklepowicz własnej atrakcyjności. Nie zastanawia się, czy którakolwiek z demonstrujących miałaby ochotę zamienić z nim dwa zdania, a co dopiero zdecydować się na coś więcej.
Nie widzi ich haseł, nie widzi desperacji, nie widzi, że dla wielu te protesty to walka o godność. Widzi tylko niezadowolony tłum histeryczek, którego nikt nie chciał bzyknąć. Tak na kobiety patrzy w Polsce niejeden mężczyzna. Trudno znaleźć lepszy argument za kontynuowaniem protestów niż ta wizja zadowolonego z siebie faceta, który nigdy nie musiał bać się o życie, bo ma taką, a nie inną płeć. Który nigdy nie musiał udowadniać, że zasługuje na swoje prawa, bo jest człowiekiem.
„Ubolewam nad moim głupawym poczuciem humoru”
Na koniec warto wspomnieć o przeprosinach. Doszło do nich późno – gdy już media doniosły, że zadowolony z siebie komentator przekroczył wszelkie granice. Sklepowicz stwierdził, rzecz jasna, że to tylko kwestia poczucia humoru. Aż dziw, że nie postulował o więcej dystansu.
Kiedy ktoś znów zacznie się zastanawiać, dlaczego feministki nie mają poczucia humoru, to znajdzie odpowiedź w wypowiedzi Sklepowicza.