Dzielenie i odejmowanie
Jak nowe rozporządzenie MEN odbije się na dzieciach z deficytami
Syn Agnieszki, Kuba, ma zespół Aspergera. Jest inteligentny, interesuje się marynistyką, jednak zmaga się z szeregiem problemów, w tym z nieumiejętnością rozumienia emocji innych ludzi. Dla systemu edukacji od początku był nie tyle uczniem, co kłopotem. Z warszawską podstawówką udało się cudem. Agnieszka wspólnie z panią dyrektor przecierały nowe szlaki. Z pierwszego gimnazjum, do którego chciała posłać syna, zrezygnowała po rozmowie z nauczycielami, którzy straszyli ją problemami z integracją, podkreślali, że w ich szkole pracuje się w grupie. Zrozumiała, że zamiast walczyć z dysfunkcjami Kuby, toczyłaby bój z jego szkołą. W końcu udało się znaleźć gimnazjum integracyjne, w którym przez rok chłopiec przez część tygodnia chodził na zajęcia z klasą, z rówieśnikami, przez część tygodnia uczył się z nauczycielem. To był strzał w dziesiątkę.
Po wyborach, gdy PiS ogłosił likwidację gimnazjów, Agnieszka z przerażeniem myślała, co będzie. Na szczęście dla Kuby okazało się, że wygaszanie jego szkoły trochę potrwa. Aż w kwietniu 2017 r. usłyszała, że łączenie lekcji z klasą z indywidualnym zajęciami z nauczycielem nie będzie już możliwe, bo weszło nowe rozporządzenie ministra edukacji o „indywidualnym nauczaniu dzieci i młodzieży”. Dla Kuby zajęcia z klasą są ważne. To lekcje życia wśród ludzi, których z trudem uczy się rozumieć. Jednak jeśli kontakt z klasą trwał za długo, ponad wytrzymałość Kuby, chłopiec robił się kłopotliwy. Od września siedzi w klasie na pełen etat.
Ciągnięcie do przodu
Możliwość łączenia lekcji z klasą z zajęciami z nauczycielem dla Kuby skończyła się szybciej niż dla innych dzieci. Na spotkaniu podczas komisji w poradni psychologiczno-pedagogicznej, wydającej decyzje o indywidualnym nauczaniu, zasugerowano Agnieszce, że zmieniły się priorytety Ministerstwa Edukacji.