Agnieszka Sowa: – Zaczął pan badać geny Polaków, by ocenić ryzyko dziedzicznych nowotworów, i chce pan przebadać każdego.
Krystian Jażdżewski: – Od kwietnia zgłosiło się 7,5 tys. osób i uważam, że to bardzo dużo. Wierzę więc, że ludzie podchwycą naszą ideę. Chcemy zrobić takie badania, bo można. Dotychczas były one bardzo drogie. Badanie jednego fragmentu tylko jednego genu – z kilkudziesięciu ważnych, wartych oznaczenia w genomie jednej osoby – oznaczało kilka godzin pracy genetyka, jeden gen kosztował więc 300 zł. Dziś w Polsce jesteśmy w stanie zbadać 70 genów w pełnej sekwencji za 399 zł. W Europie to kosztowałoby około 8 tys. zł, ale nasza spółka diagnostyczno-lecznicza, założona przez Uniwersytet Warszawski do realizacji tych badań, nie ma na celu przynoszenia zysku. Jednym słowem znaleźliśmy tanią, a skuteczną metodę, możemy badać, więc to robimy.
Do niedawna lekarze i zarządzający służbą zdrowia w ministerstwie i NFZ twierdzili, że takie badania nie mają sensu. Że trzeba badać tylko ludzi z grupy wysokiego ryzyka, u których w najbliższej rodzinie były co najmniej trzy przypadki nowotworów. Co się zmieniło?
Być może przede wszystkim właśnie cena. Badanie wszystkich wydawało się za drogie. Jednak oznaczając geny tylko w grupie podwyższonego ryzyka, jesteśmy w stanie wykryć ok. 40 proc. obciążonych genetycznie osób, a 60 proc. zagrożonych dziedzicznym nowotworem pacjentów nam umyka.