Kaja Godek domaga się listy wykładowców od gender. Bardzo jej współczuję
Współczuję Pani Kai Godek, szefowej Fundacji Życie i Rodzina. To jedyne, co jeszcze mogę zrobić. Polegli ci, którzy przekonywali, że pikiety pod Biedronką z banerem pokazującym rozszarpany płód mają się tak do walki z aborcją jak „Super Ekspress” do „Le Monde”. Zrezygnowali inni, którzy usiłowali udowodnić, że pokazywane podczas wystawy „Stop dewiacji” badania na temat homoseksualizmu to lipa. Opuścili ręce kolejni, którym wydawało się, że Kaja Godek sprawiedliwie rozdzieli swoje współczucie między wszystkie dzieci: te z in vitro i te poczęte naturalnie.
Dlatego ja – póki można, bo Fundacja Życie i Rodzina tropi nieprawomyślnych dziennikarzy i ich „zwalnia” – współczuję.
Koniec gender studies na polskich uczelniach?
A współczuję dlatego, że fundacja zwróciła się do publicznych uczelni wyższych o listę wykładowców prowadzących zajęcia z zakresu gender. List trafił do większości uniwersytetów. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, w poniedziałek otrzymał go rektor Uniwersytetu Gdańskiego.
Ma udzielić odpowiedzi na temat liczby pracowników naukowych prowadzących wykłady, seminaria lub inne zajęcia z zakresu gender studies. Fundację Kai Godek interesują nazwiska i tytuły naukowe tych pracowników. Dopytuje o kryteria, według których dokonano ich wyboru do kadry prowadzącej zajęcia z zakresu gender studies. Chce poznać całkowity koszt ich prowadzenia, z rozbiciem na poszczególne lata.
Moje współczucie budzi to, że po uzyskaniu powyższych danych Pani Kaja Godek będzie miała mnóstwo pracy i mało czasu na walkę na froncie aborcji oraz promocji homoseksualizmu. Dlaczego? Ponieważ studia gender podejmowane są w obrębie większości dyscyplin akademickich, m.in. w filozofii, historii, socjologii, psychologii, antropologii kultury, literaturoznawstwie, historii sztuki, ekonomii. Wymaganie ich przesiania z nauk humanistycznych można porównać do wyśledzenia i wyrzucenia ze wszystkich książek świata przecinków, kropek i innych ogonków. Robota na całe życie.
Do tego obciążona wysiłkiem intelektualnym, bo – przyjmując optykę organizacji Pani Godek – w Polsce toczy się walka dobra ze złem. Trzeba będzie zaprząc tę neutralną dziedzinę wiedzy w służbę złu, a to wymaga ofiar. Ideologia feministyczna już się przejadła, więc warto podpiąć ją pod coś innego. Działacze LGBT, na wszystkie sposoby marginalizowani i osłabiani, już tego nie pociągną.
Do tego Pani Godek i jej współpracownicy będą musieli przekształcić obiektywne badania w ideologię. Współczuję, bo to mnóstwo wysiłku, który można byłoby spożytkować podczas szkoleń dla działaczy. Do tego, co również budzi moje współczucie, zgromadzony materiał na temat gender studies trzeba będzie jakoś przedstawić podczas tychże szkoleń i zrobić listę wrażych wykładowców.
Aby potem – jak w przypadku dziennikarzy „GW”, którzy opisali niszczenie wystawy „Stop dewiacji” – opracować i wywiesić na citizengo.org szablon listu do władz z odpowiednio argumentowanym żądaniem ich zwolnienia. No, roboty po pachy.
Dlatego – bardzo mi Pani żal, Pani Kaju Godek.