Bez zgody ministra Zielińskiego nikt nie awansuje i dotyczy to nawet szczebla zastępcy szefa w komendzie powiatowej w anegdotycznych już Kaczych Dołach – mówi wiceszef komendy miejskiej z zachodniej Polski. Każda nominacja jest konsultowana z lokalnymi strukturami PiS, a nawet z hierarchami kościelnymi. Komendantów wojewódzkich pozbawiono kompetencji w zakresie polityki kadrowej.
Jarosław Zieliński jest w MSWiA wiceministrem nadzorującym m.in. policję. Pochodzi z Suwałk i pewnie dlatego województwo podlaskie otoczył specjalną troską. – Podlaska policja korzysta z jego wsparcia, inne garnizony trochę zazdroszczą – uważa Zbigniew Rau, były wiceminister spraw wewnętrznych z czasów rządów koalicji PiS, LPR i Samoobrony.
– Jeżeli zmianie politycznej towarzyszy wymiana komendantury w całym kraju, to znaczy, że my jako policja jesteśmy dalecy od apolityczności – twierdzi naczelnik wydziału jednej z komend wojewódzkich. Dodaje, że trudno mu uwierzyć, iż wszystkie dymisje miały uzasadnienie merytoryczne.
Po każdych wyborach w policji dochodziło do karuzeli stanowisk, ale nigdy jeszcze rewolucja personalna nie sięgała tak głęboko. Nie powinno to nikogo dziwić, bo PiS takich planów nie skrywał i je realizuje. Przede wszystkim partia rządząca obiecywała, że na stanowiskach funkcyjnych w policji nie będzie miejsca dla tych, którzy kariery w resorcie rozpoczynali w czasach PRL. I chociaż Milicja Obywatelska to nie Służba Bezpieczeństwa, to i tak dla polityków Prawa i Sprawiedliwości każdy, kto włożył mundur przed 1989 r., jest podejrzany.