Takie jest życie, córuchna
Bliźniak kazirodca, czyli gwałt za zamkniętymi drzwiami
Pozasuwali rolety dzień/noc i siedli radzić przy stole w dużym pokoju, dekorowanym co niedziela na obiadowy kwadrans. W sklepie Wszystko za 5 zł dokupowało się chińskie drobiazgi, by jeść przy święcie w atmosferze miłej dla oka. I teraz takie coś! Tak skompromitować prawidłową rodzinę.
Obawiając się echa w salonie, poprzysuwali do siebie krzesła obite świeżą tapicerką. Ojciec, matka, obie babki i ona, Ewunia, obecnie Ewka, która właśnie doprowadziła familię, goszczącą przy tym stole najświętszego proboszcza, do moralnego udaru. Odrestaurowane krzesło po Olafku stało puste. Od 48 godzin przetrzymywany w zielonogórskim areszcie, bo Ewce nagle zebrało się na płacz i złożyła na Olafka seksualne zawiadomienie. Niby że Olafek od 15 lat wymusza na niej oddania intymne.
(Otworzyli żołądkową gorzką). Wyrodne dziewuszysko. Zawiadamiać na brata bliźniaka, na krew z jeszcze krwistszej krwi. Dlaczego nie przyszła skarżyć do swoich? Utuliliby Ewkę, zrugali Olafka, sku…syna, że z taką szkodą wszedł w rodzinę, ale zatrzymaliby w progu rozlewające się mleko. A teraz, czym odplamić takie coś? (Stuk chińskiego kieliszka o kieliszek). Jak, k...wa, żyć? Planować podwórkowe grille na ładnie rozwijające się lato? Zbliżające się matczyne okrągłe urodziny? Jeśli Ewka słów swoich nie odszczeka, wynocha z domu. Rodziny niech w takie, k…wa, życie nie miesza.
Wyszła. W drodze na przystanek PKS niewyłączony dyktafon, rejestrujący rozmowę przy gorzkiej, jeszcze długo nagrywał szloch. Spowodowany takim, k…wa, życiem.
Komunię spożywała po raz pierwszy już jako praktykująca miłość fizyczną. Ale jeszcze nie cyniczna. W drodze na przymiarki do alby, gdy Olafka nie było w pobliżu, układała w dziecinno-dorosłe słowa, jak podpytać matkę o to, czy nadmieniać na spowiedzi, co robią z Olafkiem? A może jednak te rzeczy są nieistotne z perspektywy zbawienia? Ściąga z rachunku sumienia dla ośmiolatka za takie coś nie sugerowała żałować. Olafek mawiał, że skoro tak, nie należy się i pokuta. Normalna ludzka rzecz, że wchodzi do niej na pięterko po łóżkowej drabince. Chudy Ksawery z trzeciej A też robi te rzeczy z pięcioletnią siostrzyczką. Bliźniak Olafek był zawsze w ripostach ponadprzeciętnie bystry na swój wiek. Seksualny strateg od maleńkości. Jeszcze nie wypadły mu zęby mleczne, a już mocno bił Ewunię plastikowym mieczem, by – uświadamiają ją dziś miłe terapeutycznie panie – poskromić ego. Zdominować, jak Turcy w haremach swoje kobiety.
Metodycznie strzelał w Ewunię z procy, karząc za to, że wzięła jego kredkę; nie zastrugała pożyczonego ołówka; usiadła na pilocie i przełączyła film o Batmanie na bajczynę o wróżkach. Parę razy pobeczała się, donosząc rodzicom, że niegrzeczny.
Poustawiali ich wówczas po kątach, klapnęli laczkiem po pośladku, ale nie mieli głowy do dąsów. Ojciec – profesjonalny czyściciel pokrowców samochodowych, i matka – składaczka tekturowych opakowań na buty włoskie, zaharowywali się, można powiedzieć, odkładając na domurowanie wyższej kondygnacji, zakończonej poddaszem krytym blachą falistą. Mieli ambicje dorównać metrażom sąsiedzkim.
Niech nazajutrz – wychowywali na szybko wieczorową porą – opiekują się sobą nawzajem w zgodności. Niech Olafek przyniesie z szopy drewno do pieca, a Ewunia ogarnie poranny nieład naczyniowo-pościelowy. Po czym zrywali się nieludzką porą, pili w biegu kawę sypaną, zostawiając po sobie zaschnięte fusy w szklankach, i lecieli na autobus wiozący do miasta dorabiać się.
Klej w sztyfcie był pierwszym erotycznym gadżetem, jaki wymyślił 7-letni Olafek, gdy jeszcze nie mógł skorzystać z własnej męskości. Wpadał na doznania zastępcze, inspirowany zawartością piórnika. Oprócz kleju w sztyfcie używał ołówka zakończonego gumką myszką, pastelowej kredki, mazaka. Ona leżała wówczas jakby obok siebie samej. Nie wiedziała – w co pewnie trudno uwierzyć terapeutycznym paniom – że to dziwne. Było, że tak powie, nieinteresujące. Potem on szedł na orlika pograć w piłkę, ona czekała przy bajkach o wróżkach, aż przyjedzie mamusia. To wszystko.
No, niech panie powiedzą, jak ona mogła obwiniać rodziców o przeoczenie? Przecież mieli na głowie potomstwo do wychowania. Chcieli zbudować potomstwu pas startowy do życiowego awansu, jakiego sami nie mieli. Za dnia, po lekcjach w szkole, jeszcze nie było ich z pracy. Zaś nocą już twardo spali, zmożeni wysiłkiem nad dorobkiem. A ponieważ ciągle nie dość dorobieni, Olafek i Ewunia skazani byli na wspólny pokój z piętrowym łóżkiem.
Wraz z nabieraniem mięśni, nabierały powagi przewinienia. Olafek zamienił procę na tulipana. To znaczy rozbijał szyjkę butelki i przykładał jej do gardła, każąc jeszcze raz umyć szklanki, ciągle mętne w świetle słonecznym. Choć miłym paniom wydać się to może niedorzeczne, myślała, że szklanki są wystarczająco brudne, by zasłużyć na dezaprobatę. Seksualny obowiązek siostrzany względem Olafka zaczęła roztrząsać w drugą rocznicę świętej komunii. Czy to prawda, że jest częścią życia wszystkich sióstr na całym świecie? Kategorycznie zakomunikowała Olafkowi, iż to nie może być normalne. Żadna dziewczyna rozbierająca się przed wuefem w szatni, gdy do zwierzeń ośmiela je nagość, nie opowiada o tych rzeczach z bratem. Wziął ją wtedy brutalniej niż zwykle.
Nie zdała do szóstej podstawowej. Zaopiniowana jako intelektualnie ospała i towarzysko stojąca na uboczu. Olafka ledwo przepchnięto. Miał co prawda pomysłowość do nauki, lecz zaniedbywał się, bo – odkąd odkrył te sprawy – to jedno było mu w głowie. Można powiedzieć, niedobrali się od tej chwili seksualnie, gdyż Olafek później kończył lekcje. Zostały mu więc tylko noce. Dla pewności, czy już można, przemykał obok sypialni, gdzie wystarczająco twardo spali ojciec z matką, odurzeni perspektywą dorobku. Rysowało się przed nim kilka godzin do świtu.
Pierwszy raz próbowała zerwać z takim, k…wa, życiem, wykorzystując zabawę w odwagę. Polegała na tym, że chłopcy kładli się pośrodku szosy, uciekając przed nadjeżdżającym autem w ostatniej chwili. Położyła się. I nie uciekła. Kierowca zahamował, wrzeszcząc. Zdiagnozowana jako osobowość mrocznej natury, co potwierdzały rysowane w pamiętniku czarne anioły i pocerowane misie. Wysłana do ośrodka w miasteczku P. na korektę wychowania. Modliła się, by zamarzły drogi, zalał je rzęsisty deszcz, osunęła się ziemia na trasie z P. do domu, byle tylko nie wracać na weekend. Spragniony po całym tygodniu Olafek animował sobotnio-niedzielne sodomie.
Krwawić zaczęła w gimnazjum. Późno, jak na dzisiejsze standardy menstruacyjne. On coraz bardziej wyrafinowany we współżyciu, edukujący się na wyuzdanych filmikach dostępnych na YouTube. Narzucający się zaczerpniętymi z nich cytatami w stylu: – Jeśli zgodzisz się, będę delikatny, jak nie, wezmę siłą. Już nie chciał ryzykować, że ona – ze strachu przed ciążą – wydrze się na cały piękniejący wizualnie dom i w te dni zaspokajał się sam ze sobą po wymuszonych pieszczotach. Spełniony połowicznie, dawał to odczuć nazajutrz. Po lekcjach zapraszał kolegów i wysypywał z kosza na brudne ciuchy w łazience jej nieupraną bieliznę. Niech patrzą, jak się nosi pod sukienką.
Notoryczne infekcje dróg rodnych leczyła, posiłkując się googlem. Najlepszy na opuchliznę – czytała – jest krem Nivea Baby. Gdyby nie pomógł, warto uciec się do mąki ziemniaczanej. Kiedy zawodziła nawet mąka, nacinała nadgarstki i rysowała jeszcze smutniejsze anioły, symulując poważny rozstrój nerwowy. Wówczas dwa miesiące drogi rodne odpoczywały od Olafka w szpitalu psychiatrycznym. Panie terapeutyczne nie mają wątpliwości, że matka musiała wiedzieć o ich pożyciu, jak mężczyzna z kobietą, skoro przyłapywała na niedwuznacznościach. Spoconych, skrzypiących, sapiących, plamiących prześcieradła. Wrzeszczała wówczas, żeby rozdzielili się pod swoje kołdry. Jest środek nocy, normalny człowiek o tej porze śpi.
Karna była od maleńkości. Obawa przed zakłóceniem rodzinnego statusu, na który zaharowywali się ojciec z matką, ryglowała jej krtań.
Olafek poszedł do zawodowej stolarskiej, ona na fryzjerkę. (Chciała w cukiernictwo, lecz mamusia powstrzymała te mączne ambicje, mówiąc, że człowiek nie doje słodkiego w kryzysowych czasach, a włosy na zewnątrz widoczne każdy chce mieć przyzwoite). Niezapraszana przez dziewczyny na zakazanego papierosa do WC, jako klasowa Fiona, brzydka, niezrobiona, zaniedbująca się wizerunkowo. Ponieważ matka aranżacyjnie nie wyszła jeszcze z salonu, czując na plecach oddech serialowych wnętrz, uaktualnianych co sezon, podczas pierwszych wakacji w Holandii zarobiła na własny pokój z zasuwą od wewnątrz, urządzony w odcieniach fioletu.
Poinformowana o jej smutnej naturze pedagożka czujnie zwróciła uwagę na fakt, że chwali się swoim pokojem nad wyraz ekspresyjnie, z jakąś nieadekwatną ulgą. Czy chcesz przez to powiedzieć – pytała – że molestuje cię brat? Ona zaśmiała się histerycznie, odgrywając zaskoczenie pomieszane z niesmakiem.
Można powiedzieć, rozluźniła ich łóżkowo z Olafkiem ta zawodowa oświata. Dojeżdżając na stolarskie praktyki, poznał taką atrakcyjną Nikolę, która zgodziła się być jego dziewczyną. O tym, że zrywali, domyślała się pochwą, gdyż wówczas odnawiał kontakty. Niestety, gdy rozstali się ostatecznie z powodu ogólnej niefrasobliwości Olafka, okazało się, że Nikola zaszła i na ten parszywy świat pcha się nowe dziecko. Pierwsze wnuczę w rodzinie – piskliwym głosem matka zawiadamiała wszystkie sąsiadki.
Ostatni raz mieli ze sobą intymną styczność w dzień Wszystkich Świętych, gdy bliższa i dalsza rodzina udała się upamiętnić groby. Ona miała dopilnować rosół, on – biedactwo – skarżył się na 40 stopniową gorączkę.
Wtedy poprzysięgła sobie, że jeśli urodzi się dziewczynka, nie pozwoli Olafkowi jej tknąć. Choćby miała zrujnować matczyne aspiracje, zdobywane takim wysiłkiem wkładanym w tekturowe pudełka na buty. Tak się złożyło, że gdy nadeszła wieść o rozwiązaniu, praktykowała fryzjerstwo w przykurzonym zakładzie u staroświeckiego pana Wojciecha. Nie przepadali za sobą zawodowo, różniąc się podejściem do stylizacji włosa. Ale stary pan Wojciech zrozumiał, o czym krzyczy ciało tej dziewczyny między strzyżeniami, zmuszane do obsługi mężczyzny. Jej ojciec płakał podczas spotkania z panem Wojciechem na tyłach zielonogórskiego dyskontu. Trudno powiedzieć, nad córką czy rozszczelnieniem się fasady. Nawet jeśli tak było, siedź cicho córuchna – burknęła w esemesie matka.
Kołtun powtarzało się odnośnie do jej osoby podczas tamtej narady w salonie. Matka znieczulona żołądkową gorzką wstała, oparła ręce o stół, zgięła się jak do przysiadu i, wypinając zad, wrzeszczała do Ewki: Tak wystawiałaś się bratu?!
Oto jaka spotkała wdzięczność ją, matkę. Za całą tę życiową krzątaninę, wykarmienie, wyubieranie, wyfotografowanie telefonem komórkowym, ratowanie dupy w psychiatrykach. Za wszarz wzięłaby dziewuchę. Tak popsuć rodzinę, stawiając ją, k...wa, pod mur na rozstrzelanie. Najpewniej ojca z matką Ewka chce zamknąć w więzieniu, żeby być panią w tym już prawie wykończonym domu, dopiero co przykrytym nierdzewną blachą falistą. Mogła ich oboje usunąć w pizdu w Czechach, licząc na święty, k...wa, spokój. Może Olafka zostawiłaby przy życiu. Taki finansowo sprytny syn. Zaciągnął pożyczkę na nową elewację, którą spłacał bez zaległości. Jeśli Olafek pójdzie siedzieć, ratą obciążą matkę, ale widać Ewce zwisa ten wysiłek.
Nawet jeśli Olafek gwałcił, jakoś się z tym żyje, no nie? Matczyne pojęcie przekracza, że gzili się z Olafkiem na uboczu, po czym śmiali się, siedząc obok przy jednym grillu i pykali w tablety. Matka na miejscu Ewki nie zostałaby z gwałcicielem za ch...ja pana. Alarmowałaby na komórkę, uciekała przez okno w łazience, trzęsła się, robiła raban. Tymczasem ona witała w progu ojca z matką wycieńczonych harowaniem na dobrobyt słowami: nareszcie jesteście.
Matczyny instynkt wie, jak osoba zgwałcona wygląda. Niech Ewka pokaże twarde dowody. Jakieś krwawe podbiegnięcia między udami. Jakąś spermę. Ekspertyzy. To się oglądało w filmach, no nie? Czy nimi dysponuje? Przez 15 lat oddając pipkę bratu niby z musu i za bezcen, nie zabezpieczyła się faktograficznie? Jeśli Olafek za to beknie i przesiedzi, a w więzieniu zrobią mu z dupy tramwaj, niech Ewka wie, że kiedy już wyjdzie, nie będzie miała życia. Olafek odwdzięczy się, taka jest naturalna kolej rzeczy. Przykro matce.
Koszmary śni, odkąd wyszła z domu na przystanek PKS z dyktafonem rejestrującym szloch. Śni, że nie może zaspokoić Olafka, choć robi, co w jej mocy. Wtedy w snach do pokoju wchodzi matka krzycząc: – Pokaż, Ewka, na co cię stać!
Obecnie mieszka kątem u bliskich emerytowanych znajomych starego fryzjera Wojciecha. Ponieważ jeszcze niezbyt przyuczona do strzyżenia człowieka, samotne właścicielki mieszkań za darmowe wymodelowanie niesfornej sierści swoich miniaturowych piesków oferują jej obiad, kawałek mydła, niemodne ciuchy i polowe łóżko. Z warunkiem, że może korzystać tylko wieczorem.
PS Imiona bohaterów zostały zmienione.