Z Jasnej Góry dobiegają głosy, że do zaprowadzania dobrej zmiany można by doprosić więcej środowisk, np. środowisko kiboli. Uważam, że są to głosy rozsądne. Na razie nikt z tego środowiska do rządu Beaty Szydło nie wszedł, co trochę dziwi, gdyż podczas Ogólnopolskiej Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców podprzeor Jasnej Góry ujawnił, że kibice to „wielcy bohaterowie XXI w.”, którzy na Jasnej Górze uczą się, jak postępować, „a zwłaszcza, jak kochać drugiego człowieka”. Efekty tych nauk widać zresztą na ligowych stadionach, gdzie pełno jest ludzi kochających drugiego człowieka, chociaż – trzeba to powiedzieć – kochających inaczej, niekiedy w sposób dość brutalny, co niektórym może nie odpowiadać.
Miłujący drugiego człowieka kibice, przypomniał podprzeor, są aktywni nie tylko na stadionach. Można ich też spotkać na ulicach miast, „gdzie opowiadają się tak bardzo za Polską”. Oczywiście lepiej jest tych kibiców na ulicy nie spotkać, ale czasem nie da się uciec – trzeba ich spotkać i zobaczyć, jak opowiadają się za Polską. I w żadnym razie tego nie kwestionować, gdyż miłość kibica do drugiego człowieka, podobnie jak jego cierpliwość, ma niestety swoje granice.
Podobnie jak podprzeor sądzę, że tę miłość można by wykorzystać w ważnym dziele obrony kraju przed zalewem islamu, bardzo realnym w kontekście planowanego przybycia w tym roku fali 400 uchodźców. Uważam np., że zorganizowane grupy kibiców mogłyby tych uchodźców powstrzymać przed przybyciem, a gdyby mimo wszystko udało im się przybyć, mogłyby im uświadomić, jak wielki i tragiczny w skutkach błąd popełnili.
Oczywiście przeciwstawianie się islamowi to nie wszystko, bo walka trwa na wielu frontach.