Marcin Wolski, pisarz political fiction, stworzył dla „Do Rzeczy” takie zdanie: „Trudno znaleźć choć jedną niezależną instytucję – nawet te, które mają tę niezależność zagwarantowaną, na przykład wyższe uczelnie lub Kościół, uginały się pod presją wszechogarniającego platformizmu. Nacisk polityczny, ekonomiczny, medialny – zaiste piekielne kleszcze!”. Co za żar!
Chłodniej na świat patrzy Jadwiga Staniszkis w tym samym „Do Rzeczy”: „Rytuały bywają zdradliwe. Czy barierki i BOR w czasie owego spaceru [prezydenta Dudy] nie podzieliły przestrzeni – w kampanii prezydenckiej jeszcze wspólnej – na »my« i »oni«, zmieniając wektor emocji z sympatii na zniecierpliwienie?”.
Z rubryki satyrycznej Zalewskiego i Mazurka („wSieci”): „Kurski wielokrotnie spotykał się z prezesem Kaczyńskim, usiłując – po starej znajomości – coś tam z Kaczafiego wyłudzić. Ale to tylko pobudziło wrodzony sadyzm prezesa PiS, który bawi się teraz z Kurskim jak kotek z myszką. Stawiamy na jakieś perwersyjne rozwiązanie w stylu: Kurski jednak na liście, ale zaraz za Zbigniewem Ziobrą”.
Prof. Leszek Balcerowicz nie ustaje w krytykowaniu „lewoprawicy” („Wprost”): „Jest prąd roszczeniowy, płynący od tych, którzy chcieliby coś dostać od państwa. I prąd rozwojowy, składający się z ludzi, którzy wiedzą, że uczciwa praca, przedsiębiorczość i inwestycje to klucz do poprawy życia. Moralność polityków należy oceniać przez to, na który z tych prądów stawiają.