Społeczeństwo

Chorzy blogerzy

Internetowi sadyści

Mirosław Gryń / Polityka
„Dobrze, że zdechł” – to o dziecku, które zginęło w wypadku. Podobnie – o zmarłej przedwcześnie blogerce i chłopcu, który popełnił samobójstwo. To internetowe wpisy zorganizowanych sadystów.
Mirosław Gryń/Polityka

Na „zianie nienawiścią” umawiają się na jednym z forów, nazwijmy je forum X. Nie sposób na nie trafić przypadkowo – jest dobrze zabezpieczone. Ci, którzy próbują, zobaczą komunikat: „Ta witryna została zablokowana z powodu udostępniania niepoprawnych treści. Twój adres IP i dane abonenta zostały zapisane i zostaną niezwłocznie przekazane do właściwych organów”.

Nie podamy ich nazwy, bo chodzi im właśnie o to, by jak najmocniej zaistnieć w mediach. Miarą sukcesu jest dla nich liczba wzmianek. Chcą być celebrytami choć przez chwilę. I to tyle, jeśli chodzi o motywy zrozumiałe dla przeciętnego człowieka.

To już nie jest ten opisywany przez lata, karmiony zawiścią hejt na wygrywów – sławnych i bogatych. Ani też nie ten z pobudek ideologicznych, gdy wyzywa się od oszołomów, lewaków, sprzedawczyków Polski. Ani nawet nie ten z rasizmu czy homofobii. To takie totalne wirtualne bezczeszczenie zwłok, czysty sadyzm.

„Ziejmy, ziejmy nienawiścią”, „NAKRĘCAMY I ODPALAMY SPIRALĘ NIENAWIŚCI, SZKALUJEMY I ODPALAMY NAJCIĘŻSZĄ ARTYLERIĘ, NIECH MEDIA ZACHUCZĄ A HAJZERA ZAPIECZE DUPSKO” – to próbka z zachęt do komentowania w internecie śmierci 10-letniego Maksa, syna reportera TVN Filipa Chajzera. Pojawiły się na forum X. Plan zadziałał. Wpisy „Zasłużyłeś”, „Będzie normalny katolicki pogrzeb czy przyjedzie śmieciarka?” przeplotły się w sieci z kondolencjami.

Kilkanaście dni wcześniej komentarze: „Pustaka nie żal”, „Życzę tego każdej modowej pseudoblogerce”, wpisywano pod informacją o śmierci 27-latki Martyny Ciechanowskiej, blogerki piszącej pod pseudonimem Maddinka. Na jej blogu można było obejrzeć zdjęcia ciemnowłosej dziewczyny o spokojnym spojrzeniu – latem w sukienkach, zimą w płaszczu. Plus trochę tekstów o ubraniach. Żadnej ekstrawagancji, prowokowania, nic, co mogłoby komuś przeszkadzać.

Jeszcze wcześniej, po samobójstwie 14-latka z Bieżunia, publiczny szok wywołali twórcy profili internetowych „Dominik Szymański dobrze, że zdechł”. Prawdopodobnie właśnie społeczne oburzenie tamtą akcją zrobiło trollom z forum X smak na ciąg dalszy. Apetyt pobudzały też z drugiej strony utrzymane w podobnym tonie dopiski coraz to nowych użytkowników. Jak twierdzą znawcy tematu, część z wpisów to tzw. fejki, wrzucone z nieprawdziwych, sfałszowanych, kont. Ale część to wpisy autentyczne, prawdziwych ludzi, którzy mają rodziców albo dzieci, psy, koty, obowiązki. – Psychologia społeczna potrafi to wyjaśnić. Pod wpływem chwili, głupiego impulsu, ktoś dostosowując się do normy obowiązującej w jakiejś społeczności, także wirtualnej, czasem komentuje coś w sposób nieroztropny, głupi albo i okrutny – wyjaśnia dr Wiesław Baryła z Uniwersytetu SWPS w Sopocie. Specjaliści od hejtu nawet znaleźli dla tego nazwę: „internetowy efekt odhamowania”. Sprzyja mu anonimowość w sieci, upływ czasu między wysłaniem wiadomości a reakcją na nią, możliwość łatwego wpływu na rzeczywistość, a wreszcie na swój zdegenerowany sposóbpodwyższenie samooceny.

– Jeśli jednak taka akcja jest zaplanowana, to już nie jest zjawisko z dziedziny psychologii społecznej – to pole dla psychologii klinicznej, coś chorego – kontynuuje dr Baryła. I dodaje, że hejtowanie na tym poziomie wymyka się naukowym analizom. W Kanadzie okazało się, że spory odsetek hejterów ma sadystyczny rys osobowości. – To osoby, którym przyjemność sprawia robienie przykrości, zadawanie bólu i cierpienia innym. Internet daje im możliwość osiągania tej przyjemności. Prawdopodobnie chodzi o wąską grupę mocno zaburzonych osób – przypuszcza dr Baryła.

Agencja SW Research dwa lata temu zapytała 6,5 tys. internautów o to, jakie komentarze zostawiają w internecie. 3 proc. przyznało się, że codziennie zostawia negatywne komentarze, a 10 proc., że robi to kilka razy w tygodniu. Te dwie grupy uznano za hejterów (choć zastrzeżmy, że nie wszystkie negatywne komentarze są nienawistne).

Badacze Uniwersytetu SWPS pod kierunkiem dr. Krzysztofa Krejtza przejrzeli 5 tys. losowo wybranych wpisów z portali, blogów i forów. Ustalili, że tych, które przekraczają granice kultury, jest ledwie 0,8 proc. Jak tłumaczą naukowcy, wydaje się, że jest ich więcej, bo przyciągają uwagę. Ale statystyki policji i NIK burzą ten uspokajający obraz. Gróźb, nękania, podszywania się doświadczyło w internecie ponad 20 proc. nastolatków. – Bo na pewnych stronach agresji jest mało, ale na innych, również tych chętnie odwiedzanych przez młodych – bardzo dużo. W internecie tak jak w realu są nisze, o których istnieniu wolelibyśmy nie wiedzieć – przyznaje dr Baryła. Ale czasem mieszkańcy tych nisz wychodzą na deptak.

Policja mimo kolejnych odsłon wojny z cyberprzestępczością (a wpisy inspirowane przez forum X podchodzą pod nękanie, obrażanie czy wręcz nawoływanie do zbrodni) na razie nie zdobyła żadnego przyczółka. Nie afiszuje się nawet z pomniejszymi sukcesami – częściowo dla dobra prowadzonych śledztw, ale jeszcze bardziej dlatego, że specjalnie nie ma się czym chwalić. Ustalenie adresu IP hejtera na ogół nie nastręcza już dziś technicznych trudności, jednak gdy IP prowadzi na przykład do Indonezji, choć wiadomo, że używa go Polak, śledczy zostają z niczym.

Nienawistne komentarze ze stron serwisów informacyjnych na razie poznikały, zablokowały je zaalarmowane redakcje. Ale wkrótce pojawią się znowu, to tylko kwestia czasu. Dr Baryła uważa, że ludzi regularnie wpisujących te najbardziej szokujące hejty należałoby nawet nie tyle zamykać w więzieniach czy nakładać na nich grzywny, ile leczyć: – Bo jeśli ktoś traci czas i inteligencję na taką aktywność, to znaczy, że nie realizuje w pełni swojego potencjału jako człowiek, pracownik, członek społeczeństwa. Emocjonalny świat takiej osoby jest ponury i smutny. Nieliczne wysepki radości to te chwile, gdy sprawia komuś cierpienie.

Polityka 31.2015 (3020) z dnia 28.07.2015; Społeczeństwo; s. 29
Oryginalny tytuł tekstu: "Chorzy blogerzy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną