Polski pieszy w Europie?
W Polsce ustąpienie pieszemu wciąż jest traktowane jako akt łaski. Czy to się zmieni?
To chyba jedna z większych cywilizacyjnych przepaści między Polską a Europą Zachodnią. W Niemczech zdecydowana większość kierowców zatrzymuje się, widząc pieszego, który czeka przed pasami albo nawet dopiero się do nich zbliża.
U nas jest dokładnie odwrotnie, a ustąpienie pieszemu wciąż jest traktowane jako akt łaski, a nie zupełnie naturalny odruch. Tymczasem jedna piąta pieszych ginących na drogach Unii Europejskiej to Polacy. Część z nich przechodzi w niedozwolonych miejscach, ale przecież wciąż słyszymy o potrąceniach na pasach. Czyli tam, gdzie pieszy powinien czuć się całkowicie bezpiecznie.
Możemy oczywiście się pocieszać, że na Wschodzie bywa jeszcze gorzej, a sytuacja pieszego na Ukrainie czy w Rosji jest jeszcze trudniejsza niż u nas. Jednak chyba nie tędy droga. Posłowie chcą, żeby w 2017 r. zaczęły obowiązywać przepisy, jednoznacznie zobowiązujące kierowców do zatrzymywania się, gdy widzą pieszego chcącego przejść w dozwolonym miejscu. Czy zatem zbliżamy się wreszcie do cywilizowanego świata?
Miejmy nadzieję, chociaż przed nami jeszcze wiele pracy. W kierowcach trzeba przede wszystkim wyrobić nawyk zatrzymywania się przed przejściem do pieszych nie tylko, gdy ktoś się na nim znajduje, ale także, gdy przed nim czeka. Z doświadczenia zmian w przepisach wiemy doskonale, że wiele z nich staje się fikcją. Jeśli policja nie będzie egzekwować nowych zasad, także i pierwszeństwo dla pieszych może pozostać na papierze.
Poza tym, zanim nowe przepisy wejdą w życie, należałoby przeprowadzić kompleksowy, ogólnopolski audyt przejść dla pieszych. Wiele z nich nie spełnia żadnych standardów i jest prawdziwą pułapką – zarówno dla pieszych, jak i dla kierowców. Źle oznakowane, niedoświetlone po zmroku, zasłonięte przez drzewa czy różne tablice, często zainstalowane nielegalnie – nasze przejścia wymagają tyle samo pracy, co próba zmiany mentalności kierujących samochodami.
Brakuje wciąż tanich i prostych rozwiązań, zwiększających bezpieczeństwo pieszych jak azyle dla nich, przejścia wyniesione, doświetlone i w inny sposób wyróżnione. Zwłaszcza poza terenem zabudowanym, gdzie jeździ się szybciej niż po miastach.
Kłopot także w tym, że trzeba edukować nie tylko kierowców, ale i pieszych, którzy również często łamią przepisy. Muszą oni pamiętać, że nowe, korzystniejsze dla nich przepisy nie mogą zwalniać z myślenia. Nie wolno zatem wtargnąć nagle na jezdnię i nie można naiwnie zakładać, że już za półtora roku każdy polski kierowca zacznie się zachowywać jak niemiecki czy brytyjski.