Myślę tu np. o bulwersującym fakcie, że na wybiegu w stołecznym zoo pewien młody mężczyzna agresywnie zaczepiał starszą niedźwiedzicę. Wprawdzie ta zachowała się rozumnie i nie dała się sprowokować, ale nie można udawać, że problemu nie ma. Trudno powiedzieć, jaki wpływ na podyktowaną silnymi emocjami decyzję mężczyzny miała sytuacja w kraju, ale sprawa tak czy inaczej budzi niepokój. Kto wie, ilu takich młodych ludzi jest w Polsce i co w tej chwili planują? Oraz jak zareagują na te plany niedźwiedzie, których cierpliwość może się przecież w końcu wyczerpać?
Kampania Bronisława Komorowskiego przeszła już do najnowszej historii Polski. Nic dziwnego, że wiąże się z nią mnóstwo tajemnic, które red. Wołoszański powinien wyjaśnić w cyklu „Sensacje XXI wieku”. Wielu z nas jest np. ciekawych, czyim kandydatem był Bronisław Komorowski i kto go wystawił? W opinii ministra sportu posła Biernata z PO: „to był nasz kandydat, ale sztab nie był nasz”. Z tym że sprawa nie jest jednoznaczna, bo np. poseł Neumann nie potwierdza, że sztab nie był „nasz”, jednak daje do zrozumienia, że Komorowski mógł nie do końca być „nasz”, a w każdym razie sprawiał takie wrażenie, bo „od początku kreował się na kandydata spoza Platformy”. Samo istnienie sztabu Bronisława Komorowskiego, nawet jeśli „był nasz”, także budzi wątpliwości. W „Gazecie Wyborczej” czytam, że w PO pojawiły się zarówno zarzuty, że sztabu nie było, jak i zarzuty, że było kilka sztabów.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji kampania Bronisława Komorowskiego przebiegała chaotycznie i była zakłócana ekscesami urządzanymi przez jego przeciwników. Trudno mieć pretensję, że większość Polaków odmówiła poparcia takiej kampanii i opowiedziała się za kampanią sztabu Dudy, który miał tę zaletę, że od początku był tylko jeden i w dodatku nie było obaw, że go nie ma, dzięki czemu w trakcie jego kampanii nie dochodziło do gorszących ekscesów, a atmosfera była znakomita.