Mirosław Kaźmierczak, zwany Mirem Spartanem, skończył 63 lata, jest gimnastykiem i kulturystą, zdobywcą lub ojcem chrzestnym kilkudziesięciu pucharów, medali i dyplomów ustawionych w gablotkach Uczniowskiego Klubu Sportowego Spartanie Zahutyń niczym trofea na strzelnicy. Obok gablotek w milczeniu dźwigają i podrzucają młodzi kulturyści ze wsi Zahutyń i z miasta Sanoka; używają sztang wytoczonych przez Mira osobiście na tokarce Sanockiej Fabryki Autobusów za czasów Polski Ludowej.
W dużej sali, która była dawniej liszajowatą piwnicą, dudni sprężynowana ścieżka gimnastyczna; Miru Spartan kupował ją metr po metrze za pieniądze ze śmietników i zmontował przy pomocy kulturystów. Dzieci z podstawówki robią figury, jakie kiedyś szło się oglądać do cyrku, reklamowane jako salta mortale. Na ścianach powiesił Miru obrazki z amerykańskimi aktorami – widocznie w Sanoku likwidowano kino, bo obrazki też wynalazł w śmietniku.
Oto całościowy opis klubu sportowego Spartanie Zahutyń – nie licząc zaplecza.
Miru i możliwości
Miru Spartan, człowiek skromny, małomówny i rozkochany w przyrodzie, powiada, że w ostatnich czasach bardzo przesunęły się w górę możliwości ludzkiego organizmu. Na przykład pewne typy wymyków na drążku czy salt były domeną bogatych klubów sportowych, znakomicie wyposażonych w sprzęt i odżywki; nie wiejskich świetlic. W świetlicach stał stół pingpongowy z dawno zaginionymi paletkami, a młodzież raczej piła alkohole; na stole przychodziła posiedzieć, jeśli padał deszcz. We wsi Zahutyń wciąż się zdarza, że ktoś pyta Mira: Co wy tam właściwie robicie, panie Kaźmierczak? Pytając o Mira Spartana, widzi się, z jakim wesołym pobłażaniem odnoszą się do niego niektórzy współmieszkańcy. Kaźmierczak – dziadek przegrzebkowy i dziwak.