Zniewolono go – jak twierdzi – podwójnie. Raz, poprzez niechciane obywatelstwo, do którego uwiązali go jak psa do budy. Dwa, bo siedzi w kryminale. Ktoś powiedziałby, że pewnie próbuje jakiejś sztuczki, by sobie ulżyć w więzieniu, ale fakty temu przeczą – Luzar utrudnia sobie więzienny byt.
Szacuje się, że na świecie jest ok. 11 mln bezpaństwowców, czyli osób nieposiadających obywatelstwa żadnego kraju. To ofiary wojen, czystek etnicznych, dramatycznych spięć o znaczeniu międzynarodowym. Znaczenie sprawy Roberta Luzara jest zaledwie lokalne. Jego dramatyczne spięcie z urzędnikami państwa polskiego odbywa się głównie w mieście Pińczów, za murami zakładu karnego. Wyjątkowość Luzara polega na tym, że miliony bezpaństwowców straciło obywatelstwo bez własnej woli, a on jedyny sam tego chce.
Uchodźca stacjonarny
Skazany na 25 lat więzienia za współudział w zabójstwie i włamaniu, nigdy do winy się nie przyznał. Obciążył go m.in. drugi sprawca. Tamten dzięki temu uniknął dożywocia.
Za kratami siedzi już 17 lat. O życiu na wolności prawie zapomniał – dzisiaj jest 43-latkiem z ograniczoną perspektywą. Od wszystkich sądowych instancji odbijał się jak od ściany. Wyrok zaskarżał, apelował, składał kasację – wszystko odrzucano.
Kiedy przestał uważać się za Polaka? – Nigdy – oświadcza. – Polakiem byłem i jestem, a także żarliwym patriotą. Nie chcę być jedynie obywatelem Rzeczpospolitej Polskiej.
Tłumaczy, że świadomości, iż nie czuje się obywatelem, nabrał w 2007 r. po obejrzeniu w telewizji konferencji prasowej ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Minister powiedział wtedy o kardiochirurgu Mirosławie G., że już nigdy nikt przez tego pana nie będzie uśmiercony, a Robert Luzar, skazany za udział w zabójstwie, poczuł, że to nie może być jego kraj.