Właśnie odszedł na emeryturę komendant główny policji gen. Marek Działoszyński. Ma 53 lata, sporo energii i za sobą lata policyjnych doświadczeń. Raczej nie chciałby spędzić reszty życia wyłącznie na wędkowaniu. Należałoby się spodziewać, że szybko pojawią się intratne propozycje pracy dla dobra kraju, ale to złudne nadzieje. Młody policyjny generał sam będzie szukał zajęcia. Założy firmę albo dołączy do prywatnego biznesu. Będzie miał szczęście albo pecha.
Policyjny system emerytalny niedawno zmieniono. Wcześniej policjant mógł odejść na emeryturę po przepracowaniu 15 lat, teraz po 25 latach (ale po osiągnięciu 55 roku życia). To i tak oznacza, że policjanci, którzy dzisiaj zostaną zatrudnieni, emeryturę dostaną 12,5 roku wcześniej niż kobiety i mężczyźni z innych grup zawodowych. Jeszcze przez wiele lat z policji będą mogły odchodzić osoby w wieku nawet 35 lat. Wystarczy, że przepracują w mundurze 15 lat. Będą pobierać 40 proc. ostatniej pensji i podejmować cywilną pracę w pełnym wymiarze. Maksymalna wysokość emerytury sięga 75 proc. ostatniego uposażenia.
Rocznie odchodzi ze służby i wtapia się w cywilny tłum ok. 4–5 tys. policyjnych emerytów. Byli policjanci niskich szarż zasilają przede wszystkim armię ochroniarzy. Ci ze średniego szczebla są poszukiwani przez agencje detektywistyczne. A co się dzieje z policyjną generalicją?
Kiedy mieszkająca w Hiszpanii znajoma gen. Adama Maruszczaka, byłego dyrektora Centralnego Biura Śledczego, powiedziała swojemu przyjacielowi, pułkownikowi hiszpańskiej policji, że w Polsce szef CBŚ odszedł na emeryturę w wieku 50 lat, tamten nie uwierzył. „Na pewno się mylisz – oświadczył.