Społeczeństwo

Moment

Jeden na wolności, drugi na wózku

Wypłacający pieniądze z bankomatu Łukasz miał prawie 25 lat. Uderzający go dwukrotnie cegłą w głowę Rafał miał skończone 16 lat. Wypłacający pieniądze z bankomatu Łukasz miał prawie 25 lat. Uderzający go dwukrotnie cegłą w głowę Rafał miał skończone 16 lat. Mirosław Gryń / Polityka
O tym, jak uderzenie cegłą w głowę stało się łamigłówką prawno-etyczno-logiczną.
W styczniu 2015 r. Sąd Najwyższy odrzucił pozew Łukasza o odszkodowanie i zadośćuczynienie od rodziców Rafała.Mirosław Gryń/Polityka W styczniu 2015 r. Sąd Najwyższy odrzucił pozew Łukasza o odszkodowanie i zadośćuczynienie od rodziców Rafała.

12 sierpnia 2010 r. student hotelarstwa Łukasz wypłacał pieniądze z bankomatu pod sklepem na osiedlu Strzemięcin w Grudziądzu, gdy dostał dwa razy cegłą w głowę. Napastnik, zwinny osiedlowy dres, uciekł między bloki. Łukasz wrócił do mieszkania, przemył ranę, pogadał z kolegami; krwi było niewiele.

Następnego dnia nie udało się go obudzić; spał przez sześć tygodni, podczas których na jego mózgu wykonywano operacje neurochirurgiczne; matkę i braci zawiadamiano, że może nie przeżyć. Zdiagnozowano głęboki niedowład czterokończynowy, krwiak śródmózgowy z przebiciem do układu komorowego i przestrzeni podoponowej.

Wypłacający pieniądze z bankomatu Łukasz miał prawie 25 lat. Uderzający go dwukrotnie cegłą w głowę Rafał miał skończone 16 lat.

Kwestia pierwsza, bezsporna

Może zresztą nie była to cegła jako taka, a twardy i płaski przedmiot przypominający kostkę chodnikową; sąd nie ustalił. Nie mogła być to butelka, jak twierdziła strona pozwana; charakter obrażeń głowy powoda to wykluczał. Sąd nie dał też wiary Rafałowi, jakoby kilka dni przed zajściem Łukasz miał go zranić nożem w nogę.

Na rozprawach język osiedla Strzemięcin wymieszał się z nowomową sądu; miało to doprecyzować przebieg zdarzenia, ale przez lata wyewoluowało w życiowo-prawniczą przypowieść o złych i dobrych rodzicach, jakości wychowywania dzieci i trudnościach okresu dojrzewania. Mówiąc językiem przyjętym w sprawie: Łukasz i Rafał dalej mieszkają z rodzicami w Grudziądzu w blokach obok siebie, a jednak zamieszkują w odrębnych stanach świadomości i warunkach ekonomicznych. Każdy z nich, włączając rodziców, inaczej rozumie sprawiedliwość społeczną i odpowiedzialność za czyny.

Bo bezsporne były dla sądów jedynie moment uderzania w głowę i lista obrażeń.

Łukasz był wtedy w sklepie z kolegami, koledzy pogonili Rafała przez osiedle, dobrze go widzieli; świadkowali w sądzie. A Łukasz wrócił ze szpitala po trzech miesiącach na wózku inwalidzkim; był bezwładny, nie potrafił mówić, z ust ciekła mu ślina. Nie wrócił na studia.

Kwestia sporna druga

Matka Rafała jest nauczycielką, a ojciec byłym policjantem na rencie po wypadku w pracy, Rafał to ich jedynak. W momencie uderzenia był palaczem skunów i klientem sklepów z dopalaczami; dodatkowo dopełniał mieszankę alkoholem.

Rodzice mówili w sądzie, że nie sprawiał kłopotów, dopóki nie poszedł do gimnazjum. Miał 13 lat, gdy przewrócił się na motorze; utrata przytomności i wstrząs mózgu. Miał 14, gdy postrzelił z wiatrówki koleżankę z osiedla; dostał nadzór kuratora. Mając 15 lat, wybił koledze ząb w bójce na boisku; dostał sądowy nadzór rodziców.

Rodzice chodzili z Rafałem do psychiatry; zdiagnozowano zaburzenia emocjonalno-popędowe, niewspółmierną do siły bodźców impulsywność, wodogłowie wewnętrzne od urodzenia, a także uszkodzenie centralnego układu nerwowego. Rafał miał 15 lat, kiedy rodzice umieścili go w szpitalu psychiatrycznym na dwa miesiące. Miał 16, gdy trafił do grudziądzkiej izby wytrzeźwień.

Matka Łukasza jest z wykształcenia chemiczką, ojciec zmarł przed 15 laty. Matka jeździła do pracy we Włoszech, opiekowała się staruszkami, dorabiała sprzątaniem, była ceniona i polecana. Łukasz wyjechał do Warszawy studiować w Wyższej Szkole Hotelarstwa i Turystyki. Nie zamierzał wracać do Grudziądza na stałe, wynajmował mieszkanie na Saskiej Kępie, dorabiał kelnerowaniem. Jest wysoki i przystojny, więc obsługiwał eleganckie bankiety, wśród nich te prezydenckie. Marzył mu się własny hotel w przyszłości.

Łukasz napisał pracę licencjacką o zarządzaniu zasobami ludzkimi w hotelach, ale nie zdążył jej obronić. W bezspornym momencie uderzania w głowę matka Łukasza pracowała we Włoszech. Matka Rafała była w pracy, a ojciec w Toruniu.

Sporna była w sądzie należytość nadzoru rodziców nad Rafałem.

Kwestia sporna trzecia

30 listopada 2010 r. grudziądzki sąd rejonowy wydał w sprawie Rafała postanowienie w związku z paragrafem Kodeksu karnego o spowodowaniu uszkodzenia ciała wraz z ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu. Rafała umieszczono w szpitalu psychiatrycznym, na oddziale dla młodzieży o wzmożonym zabezpieczeniu. W tym też czasie Łukasza przywieziono ze szpitala po operacjach.

W sądzie okazało się, że waląc Łukasza w głowę, Rafał nie był sobą. Znajdował się w stanie nieznacznie ograniczonej zdolności rozpoznawania znaczenia czynu, a także w stanie znacznie ograniczonej zdolności pokierowania swoim zachowaniem.

Podkreślono na sali sądowej narastające problemy wychowawcze Rafała, trudności z nauką i zachowaniem oraz jego liczne absencje na zajęciach szkolnych. A mówiąc językiem Strzemięcina: młody bluzgał na starych, ojciec odprowadzał go do szkoły, a Rafał do ojca mówił: ty psie, starzy wysyłali go na wieś do rodziny, żeby popracował w polu, karali szlabanami na wychodzenie z domu, używanie komputera i telewizora, a Rafał miał to w dupie i zwiewał im przez okno. Jednak powracając do języka sądu: zastosowane wobec Rafała środki odnosiły jedynie krótkotrwały skutek.

U Rafała stwierdzono uzależnienie od substancji psychoaktywnych.

Kiedy Łukasz odzyskał mowę na tyle, że można go było z trudnością zrozumieć, jego zeznaniom co do momentu uderzenia w głowę odmówiono wiarygodności. W ocenie sądu relacjonował niespójnie, opierając się nie na tym, co przeżył, ale co usłyszał od świadków post factum.

Sporne było, czy między Rafałem a Łukaszem istniał wcześniej jakiś zatarg.

Kwestie sporne czwarta i piąta

Od sierpnia 2010 r. do stycznia 2015 r. liczne wątki rozpoczęte momentem uderzenia Łukasza przez Rafała cegłą obecne były w sądach, interpretowane wciąż na nowo prawnie, a z czasem również logizowane. Kiedy Łukasz mówił, że nie znał się z Rafałem przed uderzeniem, sąd twierdził, że raczej się znał. Wywodzono, co następuje: mało prawdopodobne, by Rafał zaatakował tak brutalnie zupełnie obcego mężczyznę, a następnie tak szybko oddalił się z miejsca zdarzenia. Ergo: powodem ataku na studenta były wzajemne porachunki.

Interpretacja strzemięcińska – że ktoś wali kogoś cegłą w głowę pod bankomatem, bo chce ukraść wypłacane pieniądze, a następnie nie oddala się, a zwyczajnie spierdala między bloki, goniony przez kumpli pobitego, których wcześniej nie zauważył – raczej rozmijała się z interpretacją sądową.

Nie miało to jednak większego znaczenia, bo prawo zabrania uderzania kogokolwiek cegłą w głowę, a uderzenie nastąpiło bezspornie. Ważniejsze było jednak, że Łukasz nie potrafił wykazać przed sądami, by Rafał w momencie uderzania był pod wpływem narkotyków i chciał Łukasza jedynie okraść. Bo kto twierdzi, ten musi dowieść.

Kwestią sporną było, czy interes poszkodowanego jest wystarczająco chroniony.

Kwestia sporna szósta, najciekawsza

Duży pokój, w którym zamieszkał Łukasz na wózku, należało przemeblować poprzez dokupienie specjalistycznego łóżka szpitalnego i urządzeń do rehabilitacji. Należało całe życie przystosować do Łukasza, do jego depresji, do mycia, ubierania, jedzenia, wizyt rehabilitantów, wyjazdów na rehabilitacje do dalekich szpitali. Matka nie wróciła do pracy we Włoszech; z czasem zaczęła wyprzedawać rzeczy z domu, brać kredyty w bankach. Bywa, że nie mają co jeść. Przy Łukaszu zawsze musi ktoś być.

Na początku 2011 r. Rafał powrócił na osiedle ze szpitala psychiatrycznego.

Kolejne sprawy sądowe – przeciwko rodzicom Rafała – z punktu widzenia adwokata wydawały się poparte czystym stanem faktycznym: był moment uderzenia, był trudny wychowawczo nieletni sprawca, niewystarczająco pilnowany przez rodziców. Był sam Łukasz, któremu – wedle eufemizmu języka prawniczego – po zajściu pod bankomatem zwiększyły się potrzeby i zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość.

Jednak wyrokiem grudziądzkiego sądu z marca 2013 r. Łukasz nie dostał tego, o co wnosił: odszkodowania w wysokości 8,5 tys. zł, 30 tys. zł zadośćuczynienia za cierpienia fizyczne i psychiczne oraz 1,2 tys. zł dożywotniej renty. Łukasz przegrał także sprawę apelacyjną przed sądem toruńskim w sierpniu 2013 r.

Sądy zważyły, co następuje: wszechstronna analiza całokształtu okoliczności sprawy doprowadziła do przekonania, że rodzice Rafała nie ponoszą winy w nadzorze nad jedynakiem. Oraz dalej – przekładając język sądowy na mówiony – jak ktoś ma w domu nastolatka, to wie, że nie uda się go stale pilnować. Poza tym podrostki muszą uczyć się dorosłości, więc niedobrze jest ich za bardzo kontrolować. A znów po sądowemu: wszak osoba 16-letnia stoi już na progu pełnoletniości i pełnej odpowiedzialności za swoje czyny. W dodatku w dzisiejszych czasach oboje starzy są zwykle zapracowani. Rodzice Rafała nie mogli więc przewidzieć, że młody walnie kogoś cegłą w głowę, bo nigdy wcześniej jego zachowanie nie przybrało tak drastycznego przejawu. Nawet psycholog nie przewidział.

Orzeczono zatem: obowiązek nadzoru nad małoletnim to obowiązek działania, a nie rezultat działania. Pochylono się również nad konstatacją, że rozmiaru staranności opieki rodzicielskiej nie da się określić jednolitą, abstrakcyjną miarą.

Kwestia sporna, którą zajął się Sąd Najwyższy w sprawie kasacyjnej, brzmiała więc: skoro rodzice trudnego wychowawczo Rafała nadzorowali go dobrze, a pomimo to uczynił on kalekę z Łukasza pod bankomatem w Grudziądzu, może należało Rafała nadzorować ponadprzeciętnie?

Między blokami

Strzemięcin to peryferyjne blokowisko, leżące na wzgórzu z widokiem na Wisłę i stary Grudziądz w oddali. Łukasza nie widać na osiedlu, bo spędza czas w pokoju. Ostatnio między blokami nie widać i Rafała, jego znajomi mówią, że chyba się wyprowadził. W 2015 r. Rafał skończy 21 lat, a Łukasz 30.

Łukasz jest siłaczem, chociaż gdy jego matka otwiera drzwi do pokoju, widać tylko nieruchomą, pochyloną postać na wózku przy stole. Jednak Łukasz może już na tyle poruszać dłońmi, że samodzielnie pisze na komputerze, umie też utrzymać drobne przedmioty. Mówi niewyraźnie, ale mądrze; kilka razy podkreśla w rozmowie, że nie jest ubezwłasnowolniony. Wzorem dla Łukasza jest teraz Bruce Lee, który też kiedyś jeździł na wózku inwalidzkim, ale się wykaraskał. Bruce uważał, że miarą jego sukcesu są ćwiczenia fizyczne, Łukasz też tak uważa o sobie.

Ostatnio gdy Łukasz był na rehabilitacji, trener powiedział, że weźmie go do drużyny rugby na wózkach. Chłopak ma serce do walki jak pitbul, uważał trener. Łukaszowi stanęły łzy w oczach, odjechał bez słowa. Następnego dnia wypomniał trenerowi, że nie życzy sobie być uznawanym za kalekę, który w rugby musiałby grać na wózku inwalidzkim. Niech poczeka, Łukasz wstanie z wózka, jak wstał Bruce; uda mu się. Natomiast w sądzie mu się nie udaje: w styczniu 2015 r. Sąd Najwyższy odrzucił pozew Łukasza o odszkodowanie i zadośćuczynienie od rodziców Rafała. W ten oto sposób logiczno-prawno-moralna łamigłówka studenta hotelarstwa Łukasza, rozpoczęta momentem uderzenia cegłą w głowę pod bankomatem w Grudziądzu, została zamknięta w Polsce. Teraz zajmie się nią Trybunał w Strasburgu.

Łukasz marzy o otwarciu hotelu rehabilitacyjnego w przyszłości.

Polityka 10.2015 (2999) z dnia 03.03.2015; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Moment"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną