Ale jak się okazuje, sytuacja ta dotyczy przeciętnego Polaka występującego w badaniach, bo konkretny Polak występujący w życiu twierdzi, że niczego takiego nie odczuwa. Polak ten narzeka, że ma nieustannie do czynienia z nabrzmiałymi problemami i nawet jeśli w życiu nie jest mu najgorzej, to nie jest mu także najlepiej, a już na pewno nie tak dobrze jak przeciętnemu Polakowi w badaniach.
Prawda jest taka, że wszyscy Polacy nie mogą mieć wszystkiego, dlatego aby przeciętny Polak mógł w badaniach posiadać samochód, telewizor plazmowy albo zmywarkę, wielu Polaków w konkretnym życiu będzie musiało sobie o tym tylko pomarzyć. Nic dziwnego, że pławiący się w optymizmie i samozadowoleniu przeciętny Polak nie wie, w jakim kraju żyje. Nie widzi choćby tego, że państwo się rozpada, a sytuacja jest katastrofalna, czego dowodem jest kandydat Duda na prezydenta, który był kandydatem dosyć wyciszonym, ale ze względu na pogarszającą się sytuację bardzo się ostatnio przed kamerami pobudził, zaczął wymachiwać rękami i stał się jakiś nieswój. Podejrzewam, że bardzo go zdenerwowało wmawianie konkretnym Polakom, że Polska się rozwija i wszystko jest w niej OK, chociaż każdy widzi, że – jak stwierdził prof. Legutko z PiS – w III RP z przemysłu rozwija się jedynie „przemysł ideologiczno-propagandowy do deklarowania, że III RP jest OK”.
Że sytuacja jest daleka od OK, nie kryje kandydatka Ogórek, która otwarcie przyznaje, iż są siły, które nie chcą jej wpuścić do polityki, dlatego że nie jest z salonu tylko „z niebogatego domu”. I to jest skandal, bo uważam, że w polityce powinno być miejsce także dla osób z takich domów – osób, które o salony się jeszcze nie otarły, ale bardzo by chciały. Zresztą jestem pewien, że to tylko pretekst, a tak naprawdę te siły się pani Ogórek zwyczajnie boją, tak jak i pana Dudy, którego do polityki nie wpuszcza się pod wątpliwym pretekstem, że nie ma miejsca, bo już jeden Duda w polityce jest i gdyby było dwóch, kraj by tego nie wytrzymał.