Co naprawdę działo się przez lata w willi Chimera, brzydkim, przedwojennym klocku na wartej 2 mln zł działce w Milanówku, okazało się podczas procesu, który zakończył się niedawno. Na ławie oskarżonych zasiadł Piotr B., lat 64, lokator. Skazany za podżeganie do zabójstwa właścicieli domu. Oraz za to, że gdy małżonkowie zniknęli bez śladu, podżegał litewskich gangsterów do zabójstwa dwóch synów, spadkobierców willi. B. nie wiedział, że rozmawia z podstawionymi funkcjonariuszami CBA. Dostał 15 lat więzienia.
Gdy wiele lat wcześniej, począwszy od 2005 r., właściciel willi Wiesław Drzewiński donosił policji, że lokator chce zabić mu rodzinę, by przejąć willę, funkcjonariusze uznali go za wariata.
1.
Piotr B. wygląda jak buchalter. Schludny, ułożony, kompetentny i rzeczowy. Ubrany skromnie, ale porządnie. Wąsik szpakowaty, zaczesane włosy, druciane okulary. Kiedyś był kierowcą tira, jeździł do Szwecji, ale wpadł na przemycie dżinsów i został tajnym współpracownikiem SB. Potem zabrał się za interesy. Śledczy doszukali się u niego kilku milionów złotych majątku w nieruchomościach. Dorobił się m.in. kilku własnych lokali handlowych w centrum Milanówka i kilku domów. Przed aresztowaniem jeździł po mieście wielkim terenowym jeepem.
Przez lata Piotr B. czuł się właścicielem Chimery. W 1980 r. dostał przydział kwaterunkowy i wprowadził się na parter. Zajmował się ogrodem, obejściem, jego tir stał na podwórku. Wiedział co prawda, że są jacyś prawowici właściciele – ale daleko, w USA.
Aż pewnego dnia zjawił się Wiesław Drzewiński – niewysoki, lekko zgarbiony, staromodny, bardzo zasadniczy starszy pan, który Chimerę dostał od jej właściciela z Ameryki, a swojego wuja. Dzielnicowy z Milanówka zapamiętał ten moment. To była sobota.