Powrót z wygnania
Trybunał kwestionuje samowolkę w regulaminach stadionowych, kibice się cieszą
Kibic Legii Warszawa: – Dowiedziałem się, że jestem podmiotem, a nie przedmiotem, i na stadionie, jako uczestnik imprezy masowej, mam równe prawa z jej organizatorem.
Przedmiotem skargi Rzecznika Praw Obywatelskich do TK była pozornie błaha sprawa regulaminów obowiązujących podczas meczów piłkarskich. Tworzą je organizatorzy meczów, czyli kluby sportowe. Na ich podstawie służby porządkowe wydają polecenia kibicom (tutaj oficjalnie nazywa się ich uczestnikami imprezy masowej). Jeżeli kibic-uczestnik nie wykona polecenia, może zostać ukarany przez sąd grzywną nie mniejszą niż 2 tys. zł i/lub zakazem przychodzenia na mecze (tzw. zakazem stadionowym).
Rzecznik podniósł kwestię ustawy o imprezach masowych i braku stosownych rozporządzeń jej towarzyszących. To one powinny określać ewentualne kary za niewykonywanie poleceń ochrony, czyli przepisy penalne. Tymczasem ustalił się zwyczaj, że sposób zachowania podczas meczów i kary za niepodporządkowanie się poleceniom ochrony regulują przepisy tworzone przez organizatorów meczów, czyli podmioty prywatne. Treść tych regulaminów nie jest zatwierdzana przez żaden organ władzy państwowej lub samorządowej. To wyłącznie swobodna twórczość właścicieli kubów piłkarskich.
Stan wojenny na stadionie
Kibic to dziwna istota. Normalny człowiek, kiedy trafi na stadion piłkarski, siada na krzesełku i jest zadowolony, że ma wygodnie. Kibic chce stać, skakać, podrygiwać. To nie jest kwestia ADHD, ale temperamentu i obyczaju. Regulaminy klubów piłkarskich zakazują stania podczas meczów. Wszystko ma się odbywać według zapisanego porządku, jak w wojsku.
Kibic Zawiszy Bydgoszcz: – Zostałem ukarany zakazem stadionowym za to, że stałem w przejściu podczas meczu z Cracovią. Niczym nie rzucałem, z nikim się nie bilem, nikomu nie ubliżałem. Po prostu stałem.
Na stadionach obowiązują regulaminy klubowe, przypominające przepisy stanu wojennego.
* Kibic ma wyznaczone krzesełko, nie wolno usiąść na innym (na przykład zamienić się z żoną).
* Musi ważyć słowa, bo każde może być potem wykorzystane przeciwko niemu, na przykład, kiedy zostanie uznane za wulgaryzm, albo treść nawołującą do nienawiści.
* Nie można odpalać rac, wnosić transparentów, które mogą zasłaniać innym widoczność, ukrywać twarzy (kaptury, chustki), wnosić produktów spożywczych, trąbek oraz instrumentów z napędem mechanicznym lub elektrycznym, wskaźników laserowych, materiałów reklamowych.
* Nie wolno wnosić kasków ani parasoli.
* Wprowadzać zwierząt.
* Wnosić kamer, aparatów fotograficznych oraz urządzeń rejestrujących dźwięk.
* Organizatorowi zastrzega sobie prawo do odmowy wniesienia na stadion jakiegokolwiek przedmiotu, jeżeli zaistnieje podejrzenie, że może on być użyty w złym celu (np. rolek papieru toaletowego, używanego zamiast serpentyn).
Wszystko pod groźbą kary grzywny lub zakazu stadionowego. Co wolno kibicowi? „Przebywać na stadionie w sposób nieskrępowany” (cytat z regulaminu).
Chcecie mieć bestie, to je macie
Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich pochyliło się nad losem kibiców po licznych skargach od osób ze środowisk kibicowskich. Twierdzili, że łamane są ich prawa obywatelskie gwarantowane konstytucją. Aby wejść na stadion kupują bilety, a w zamian traktowani są jak potencjalni przestępcy. Pobyt na stadionie obarczony jest rygorami jak w areszcie śledczym, z tym, że w roli klawiszy występują służby porządkowe. Ochrona wydaje kibicom polecenia, a właściwie rozkazy. W razie odmowy wykonania kibic może zostać wyprowadzony, zatrzymany i ukarany.
W lutym 2014 r. Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców zwrócił się do prof. Ireny Lipowicz, Rzecznika Praw Obywatelskich, o zbadanie regulaminu klubu WKS Zawisza Bydgoszcz. Zdaniem kibiców regulamin Zawiszy narusza art. 73 Konstytucji RP, bo ogranicza obywatelom wolność korzystania z dóbr kultury. A konkretnie zapis, że klub zastrzega sobie prawo odmowy sprzedaży biletów na mecz piłkarski dla osób i grup osób, których drużyny nie biorą udziału w zawodach.
Rzecznik zajął się sprawą i doszedł do wniosku, że mecze piłkarskie, podobnie jak inne zawody sportowe to element kultury fizycznej, która stanowi integralną część kultury narodowej. Organizatorzy imprez nie mogą tworzyć regulaminów bardziej restrykcyjnych niż przepisy prawa i ograniczać dostępu do kultury. Można więc odmówić sprzedaży biletów na mecz osobie, która ma wydany tzw. zakaz stadionowy, ale nie ma żadnej podstawy prawnej, aby segregować kibiców bez orzeczonych zakazów na lepszych (tych wpuścimy) i gorszych (a tym dziękujemy). M. in. dlatego prof. Irena Lipowicz podpisała wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z ustawą najwyższą regulaminów klubowych wprowadzających prawo stanowione przez prywatne podmioty.
Mecz piłkarski, jako element kultury narodowej, to nowe podejście. Większości kibiców dotychczas nawet przez myśl nie przechodziło, że trafiając na stadion konsumują dobra kultury. Ustalił się stereotyp, że fanatyk piłkarski to istota z samej zasady wyjęta spod prawa, wróg publiczny. To samonapędzający się mechanizm. Im bardziej kibiców postrzegano jako bestie w ludzkiej skórze, tym bardziej oni sami upodabniali się do bestii. Rzecznik Praw Obywatelskich zmieniła ustaloną optykę. Kibice to najzwyczajniejsi w świecie uczestnicy życia społecznego, a mecze piłkarskie to ich pasja, podobnie jak pasją kinomanów jest bywanie w kinach. Skoro ewentualne wykroczenia widza w kinie reguluje prawo, a nie wewnętrzny regulamin właściciela sali, nie ma podstaw, aby na stadionie było inaczej.
Jeden z autorów wniosku RPO, dr Marcin Warchoł z zespołu prawa karnego biura RPO: - W gruncie rzeczy zaskarżyliśmy prywatyzację wymiaru sprawiedliwości, czyli cedowanie uprawnień państwa w zakresie prawa represyjnego na podmioty prywatne.
Według dr Warchoła, regulaminy powinny być tworzone w celu zapewnienia bezpieczeństwa uczestników imprezy masowej. Tymczasem większość wewnętrznych regulacji klubowych z bezpieczeństwem niewiele ma wspólnego. To arbitralnie tworzone niby przepisy często kompletnie absurdalne.
Między nami kibicami
Dr Warchoł po godzinach pracy jest kibicem Legii Warszawa, bywalcem słynnej Żylety. Sędzia Trybunału Konstytucyjnego, prof. Leon Kieres (sprawozdawca w tej sprawie) kibicuje Śląskowi Wrocław. Prof. Irena Lipowicz nie ujawnia sympatii klubowych, ale kibicuje reprezentacji i deklaruje, że piłkę nożną lubi. Skargę RPO poparł Prokurator Generalny Andrzej Seremet, kibic Wisły Kraków i Termaliki-Bruk Nieciecza. Rozmowa toczyła się więc między kibicami, przez co była łatwiejsza. Walka z absurdami, które degradują bywalców stadionowych do roli groźnej masy podlegającej tylko i wyłącznie restrykcjom, to, jak zauważył dr Warchoł, wspólna sprawa nie tylko dla kibiców. Każdy, komu bliskie są obywatelskie wartości i konstytucyjne gwarancje życia w kraju prawa, powinien nomen omen kibicować wnioskowi prof. Lipowicz do Trybunału Konstytucyjnego.
Trybunał zgodził się z argumentacją RPO i orzekł, że artykuł 54, ustęp I ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych („Kto nie wykonuje polecenia porządkowego, wydanego na podstawie ustawy, regulaminu obiektu (terenu) lub regulaminu imprezy masowej przez służby porządkowe lub służby informacyjne, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 2000 zł”) jest niezgodny z art. 42 Konstytucji RP. Po roku od ogłoszenia wyroku TK przepis ten traci moc.
Werdykt TK wywołał mieszane reakcje. Kibice tryumfowali, dr Warchoł odebrał mnóstwo esemesów, telefonów i maili z gratulacjami. Ale na forach internetowych nie-kibice orzeczenie Trybunału ostro skrytykowali. „Zielone światło dla bandytów”, „TK pomaga kibolom”, „Rozwiązać TK!”. Nie zauważono, że rozstrzygnięcie Trybunału dotyczy tylko i wyłącznie karania niezgodnego z prawem, a nie uwalnia chuliganów od odpowiedzialności za popełniane czyny. Każdy, kto na stadionie złamie prawo, będzie ścigany jak za przestępstwo lub wykroczenie. Rzecz w tym, aby norm nie wyznaczało prawo prywatne, jakim są przepisy wewnętrzne klubów piłkarskich.
W kolejce do Trybunału
Mecze piłkarskie to bez wątpienia imprezy masowe dużego ryzyka. Zachowania kibiców często odbiegają od normy i stwarzają liczne zagrożenia dla porządku prawnego. Ale walka z chuliganami stadionowymi nie może powodować naruszania praw obywateli tylko, dlatego, że chcą na stadionie kibicować swojej drużynie, albo nie będąc kibicem zamierzają obejrzeć mecz (czasem obywatele mają takie zachcianki). To kolejne pola do działania dla RPO i Trybunału Konstytucyjnego.
Konstytucyjną zasadę równości narusza np. obowiązek posiadania klubowej kart kibica. Bez niej nie można kupić biletu. Posiadanie karty kibica jednego klubu często uniemożliwia wejście na stadion w innym mieście. Posiadacze kart są zapisywani w systemie elektronicznym, muszą ujawniać swoje dane osobowe, numery telefonów i adresy mailowe. Każdy, kto chce zachować anonimowość pozbawiony jest możliwości uczestniczenia w meczach.
Podobnie niekonstytucyjne są klubowe zakazy stadionowe, kiedy tylko na podstawie decyzji władz klubu piłkarskiego, a nie wyroku sądu, kibicowi odmawia się wstępu na stadion. Kibic Wisły Kraków: - Kilkunastu ludzi odpaliło podczas meczu race. Wylegitymowano i spisano wszystkich, którzy byli w pobliżu, w tym mnie. Dostałem klubowy zakaz do końca sezonu. Nikt nie sprawdził, czy to ja rzucałem racami, po prostu odbyła się łapanka i wszystkich ukarano. Nie jestem bandytą stadionowym, ale tak właśnie mnie potraktowano.
Kibice protestują przeciwko bezwzględnemu zakazowi odpalania podczas meczów rac. To jeden z głównych punktów spornych między fanatykami piłkarskimi, a służbami porządkowymi. Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych zakazuje ich używania, są traktowane jako groźne materiały pirotechniczne. Twórcy tych przepisów powołują się na fakt, że w innych krajach europejskich rac też nie wolno odpalać. Nie jest to prawda. W niektórych państwach race są dozwolone, ale ściśle określono, w jakim miejscu stadionu i w którym momencie meczu można ich używać. Warunkiem jest zgłoszenie takiego zamiaru organizatorowi imprezy i posiadanie dokumentu o przeszkoleniu pirotechnicznym. Dlaczego w Polsce nie może być podobnie?
Traktowanie kibiców piłkarskich wyłącznie, jako środowiska stwarzającego problemy i zagrażającego bezpieczeństwu, powoduje, że dochodzi do ciągłej eskalacji napięć i narastania wzajemnych frustracji. Prof. Irena Lipowicz pokazała, że można próbować sprowadzić kibiców z wygnania, upominając się o ich prawa. I skutecznie je egzekwować.
Współpraca: Marcin Piątek