Z pielgrzymki na kanonizację papieża Polaka Maria zapamiętała trud. Bo zawsze chodzi właśnie o trud i poświęcenie. A więc do Częstochowy – piechotą, to oczywiste. Autokarem do Gietrzwałdu, Lichenia i Niepokalanowa, no i do Medjugorie. Do Rzymu już dwa razy – na pogrzeb Naszego Papieża i beatyfikację. A teraz po raz trzeci. Bo to ostatnia okazja do uhonorowania narodu, z którego wyszedł Teraz Święty, poprzez wniesienie morza flag na plac.
Właśnie z racji na odwieczne wyrzeczenia, mówi Maria, należał nam się ten plac.
•
1700 autokarów, 58 samolotów, sześć pociągów, rowerzyści, autostopowicze, kilkunastu biegaczy. W sumie mniej więcej pół miliona pielgrzymów z całej Polski w Rzymie – na prawie milion w ogóle. Wśród nich również uczestnicy pielgrzymki ekspresowej z Warszawy. Przejazd autokarem do Rzymu, w tę i z powrotem, bez noclegu, 690 zł. Pielgrzymka ostatniej szansy; na dzień przed wyjazdem dopisywały się jeszcze ostatnie osoby.
Właśnie w tamtej ostatniej chwili coś tknęło Ilonę w różowym dresie, bezrobotną 30-latkę z warszawskiego Ursusa. Więc namówiła siostrę Magdę; 27 kwietnia Magda akurat miała 27 urodziny. Łaska Boża, nie trzeba było dawać na mszę, bo przecież jechały do Rzymu – wszystko się składało. Obok nich małżeństwo z Białegostoku, Monika i Tomasz. Działają w Kościele Domowym, w ramach rodziny budują wspólnotę wiary, nadziei i miłości. Za nimi Teresa, żona i matka trójki dzieci, od dziewięciu lat zajmująca się domem, z którego tylko na tak krótką pielgrzymkę udało jej się wyrwać. I 58-letnia Maria. Zajmująca dobre miejsce, tuż przed barierką, na której można wyciągnąć pobolewające kolana.
Wyruszyli w nocy z piątku na sobotę, wyposażeni przez organizatora w pakiet pielgrzyma – broszurę o tytule „Święci razem” oraz lakierowany, z napisem „kanonizacja”, krzyżyk na drogę.