W tenisie istnieją dwie szkoły. Jedna twierdzi, że gra się nogami, a druga – że głową. W Polsce mamy obie: Agnieszka Radwańska ma kłopoty z nogami, a Jerzy Janowicz – z głową.
Podczas niedawnego meczu Polska-Chorwacja najlepszy polski tenisista stawał na głowie, żeby wygrać dwa wyrównane pojedynki, które – niestety – przegrał (wraz z nim przegrała Polska), co może zdarzyć się każdemu. Co drugi na korcie przegrywa. Większe wrażenie wywołała niecodzienna wypowiedź Jerzyka na konferencji prasowej po meczu. Rozgoryczony, dał upust swojej frustracji: „Jesteśmy krajem bez perspektyw. Studenci studiują, żeby tylko z tego kraju wyjechać, trenujemy gdzieś po szopach, nie tylko w tenisie (…). Dlaczego macie oczekiwania wobec nas? Wyjdźcie sami na kort i przepracujcie na nim całe życie, a dopiero potem miejcie oczekiwania. (…) Nie ma żadnej pomocy w sporcie i w żadnym zawodzie. (…) Kim jesteście, żeby mieć oczekiwania. Może je mieć mój trener, mama, tata, ale nie wy. Co zrobiliście, żeby mieć jakieś oczekiwania wobec nas? Siedzicie i krytykujecie nas non stop”.
Słowa wzburzonego Janowicza, który przy okazji rzucił mikrofonem, wywołały szerokie echo. Odezwali się wszyscy oprócz ministra sportu, który – jak to Platforma – bąknął kilka słów zamiast natychmiast, tak jak dr Maciej Lasek, przedstawić nakłady na sport w Polsce. Polski Związek Tenisowy wypłacił zawodnikowi dotychczas 400 tys. zł, za mecz w kadrze – 80 tys. Biorąc pod uwagę, jak drogim sportem jest tenis – od przedszkola do klasy międzynarodowej – jest to za mało i większość tenisistów korzysta ze wsparcia rodziców.