Prezydent Tadeusz Ferenc, 74 lata, przekonania lewicowe, dwunasty rok na urzędzie w mieście o przekonaniach prawicowych. Można? Można. Dodatkowo w badaniach młodzieżowych został ikoną miasta wraz z budynkiem ratusza, w którym ma gabinet, i pomnikiem Czynu Rewolucyjnego, który się rzeszowianom kojarzy najbardziej. Objeżdża nocami patrzeć, czy mu nie niszczą miasta.
Ostatnio wyjeżdżają z żoną za bramę domu i patrzą, a tu nieporządek koło żwirowiska. Godzina jest po dwudziestej trzeciej, Ferenc dzwoni do kogo trzeba, żeby mu tu raz-dwa cały magistrat był na odprawie koło żwirowiska, bo nabrudzone tu ma, że wstyd. I stawia się cały magistrat w plenerze o północy. Prezydent mówi „barwnie” z takim sensem: moi kochani, jest mi bardzo przykro, ale uważam, że lekce sobie ważycie robotę, więc uprzejmie proszę naprawić niedopatrzenia. Obecnie już panuje mu tam porządek w krajobrazie. Można? Można.
Kiedy przyjeżdża do pracy rano, interesanci czekają pod magistratem, nieumówieni. Idą za nim po schodach, wymachując istotnymi życiowo dokumentami, a on od razu – coś tam podpisze, kogoś pożałuje, coś tam obieca, kogoś miłym słowem odeśle do rozpatrzenia na potem. Osobiście.
Człowiek, uważa Ferenc, lubi mieć swój problem załatwiony możliwie od ręki bądź ewentualnie musi otrzymać sygnał, że się władza o człowieka troszczy i załatwi mu sprawę w drugiej kolejności.
Prezydent jako zawodowy dyrektor
Tadeusz Ferenc przyszedł na świat w Rzeszowie i choćby zbudzony w środku nocy, bez kontekstu, rozpoznałby, na jakiej ulicy się znajduje. Jego kariera w mieście rozpoczęła się w wieku 16 lat, kiedy został robotnikiem w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego, a następnie kierownikiem magazynu, a następnie zastępcą dyrektora przedsiębiorstwa Transbud Rzeszów, by już w branży dyrektorskiej pozostać na zawsze.