To był chichot historii: pracownicy WSK PZLRzeszów walczyli o zmianę systemu, a padli jej ofiarą jako jedni z pierwszych. Bo fabryka nie pasowała do nowej rzeczywistości. Zmiana ustroju zagroziła bytowi tysięcy rodzin w mieście i okolicy.
– Rok 1990 i reforma Balcerowicza: przemysł lotniczy, który zatrudniał wówczas 40 tys. osób, z dnia na dzień stracił klienta na 85 proc. swojej produkcji. Przestały istnieć zrzeszenia i zjednoczenia – przypomina Marek Darecki, prezes WSK PZL-Rzeszów SA. Tym klientem był Układ Warszawski, ZSRR, ówczesne państwa bloku wschodniego.
Darecki był wtedy kierownikiem działu montażu. Pamięta, że ok. 50 silników samolotowych wysłano z Rzeszowa do Związku Radzieckiego, jak co miesiąc. Potem wysłano kolejne 50. I kolejne. I wtedy okazało się, że Rosjanie wprawdzie odbierają dostawy, ale za towar nie płacą. Związkowcy zażądali pomocy państwa, palili opony przed Ministerstwem Finansów, skandowali: złodzieje!
Balcerowicz był jednak twardy: albo sami się postaracie, albo po was – oświadczył dyrektorom. To był jasny przekaz, że żarty się skończyły. Ostatecznie zaprzestano produkcji, bo nie było pieniędzy na prąd ani na płace. 11 tys. ludzi odesłano do domów, z 1/3 pensji co miesiąc. Trwało to prawie rok. Rzeszów był w szoku: stabilna przez lata firma, z przedwojenną tradycją Centralnego Okręgu Przemysłowego, zatrudniająca kolejne pokolenia, miałaby zostać zaorana?
COP jest wielką i ważną historią dla Podkarpacia. I co zaskakujące – z każdym rokiem bardziej aktualną.
Na COP
Budowa COP w ramach czteroletniego planu inwestycyjnego, ogłoszonego w 1936 r.