Społeczeństwo

Nasze wielkie góralskie wesele?

Celebrycki romans pod Tatrami

Sebastian Karpiel-Bułecka jest szerzej znany dopiero od 2005 r., kiedy ukazała się pierwsza płyta jego zespołu Zakopower. Sebastian Karpiel-Bułecka jest szerzej znany dopiero od 2005 r., kiedy ukazała się pierwsza płyta jego zespołu Zakopower. Michał Mutor / Agencja Gazeta
To ma być najgorętsza para roku. Alicja Bachleda-Curuś, góralka z Hollywood, i Sebastian Karpiel-Bułecka, góral celebryta, muzyk stale obecny na Pudelku. Tabloidy już śledzą ich każdy krok i szykują się na więcej...
Alicja Bachleda-Curuś, mimo że od lat mieszka poza Polską, mieści się w setce najbardziej pożądanych przez polskich reklamodawców gwiazd według miesięcznika „Forbes”.Kurnikowski/AKPA Alicja Bachleda-Curuś, mimo że od lat mieszka poza Polską, mieści się w setce najbardziej pożądanych przez polskich reklamodawców gwiazd według miesięcznika „Forbes”.

Będzie trudna Wigilia i Nowy Rok – przyznaje Z., paparazzo, wolny strzelec. Trzeba będzie obstawić lotnisko, bo ABC pewnie wpadnie na święta, potem wkręcić się na sylwestra do Kongresowej, bo SKB ma tam występ, a po wszystkim garować na parkingu, gnać za nim do Zakopanego i na kilka dni zaszyć się pod jego chałupą. Męczące, ale warto. Gdyby się udało strzelić ich wspólną fotę, Z. zarobiłby na kilka zusów i może spłaciłby kredyt na nowy aparat. Ale – jak mówi znawca tematu Sebastian Wolny, właściciel agencji fotograficznej Foto IP, ustrzelenie ABC, czyli Alicji Bachledy-Curuś, i SKB, Sebastiana Karpiela-Bułecki, to robota nie dla jednego paparucha. – Nad fotoreportażem do „Życia na Gorąco”, w którym przyłapaliśmy ich razem, pracowało sześć osób – mówi Wolny. – Najpierw przez półtora miesiąca ustalaliśmy, czy i gdzie mogą się pojawić, a potem, kiedy dostaliśmy wiarygodny cynk, puściłem ludzi do Zakopanego. Na ostateczny strzał czekali przez półtora tygodnia, nie dosypiając i pracując po 24 godziny na dobę.

Na czym polegała ta całodobowa robota, Wolny nie zdradzi. Wiadomo, konkurencja nie śpi, a fota ABC z SKB jest dziś warta nawet kilkanaście tysięcy złotych. Na rynku europejskim zamiast złotówek byłyby euro, ale polski paparazzo przywykł, że od dawna nie dojada i psieje. Wszystko przez telefony komórkowe, którymi dziś każdy może strzelić fotę ryjkom – jak pieszczotliwie nazywają swoich celebrytów paparuchy – a potem wysłać za darmochę do jakiegoś portalu albo płacącego coraz gorzej jeloła (tanie plotkarskie czasopisma). Na szczęście ABC i SKB razem udało się ustrzelić tylko ludziom Wolnego.

Polityka 50.2013 (2937) z dnia 10.12.2013; Społeczeństwo; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Nasze wielkie góralskie wesele?"
Reklama