Przestraszona”, „nowa – pełna obaw”, „zrozpaczona”, „umieram z przerażenia”, „chora ze strachu” – to tytuły pierwszych postów. Zawsze któraś z wolontariuszek jest online i uspokaja: „Na pewno nie zostawimy cię samej. Jak widzisz, jest nas dużo i na pewno któraś będzie z tobą, wirtualnie za rękę potrzyma”. „Ciąża to nie wyrok. Wyrok to śmierć, a z niechcianą ciążą sobie poradzisz. Za tydzień, dwa będzie po wszystkim i znów zaczniesz się uśmiechać”. „Witaj w klubie. Ja też się bałam jak sto sk…ów. Damy radę. Poród przeżyłyśmy, to i to przeżyjemy”. Nowa powoli się uspokaja.
Baba babie
Zaczęła Justyna, siedem lat temu. Kiedy czwarty raz zaszła w ciążę, jej małżeństwo właśnie się rozpadało. Już wiedziała, że będzie samotną matką trójki dzieci. I że na czwarte absolutnie nie może sobie pozwolić. Nie miała 2 tys. zł na ginekologa w sąsiednim miasteczku, o którym wiadomo, że TO robi. W Internecie wygrzebała informację, że można sprowokować poronienie za pomocą tabletek na stawy albo wrzody żołądka. Zamówiła te na stawy, ale nie zadziałały. Szukała dalej. W sieci trafiła na inne kobiety w tej samej sytuacji. W końcu udało się zamówić zestaw tabletek wczesnoporonnych RU.
– Bałam się strasznie. Byłam sama w domu z dziećmi i nie wiedziałam, co się będzie ze mną działo – wspomina. – Łykałam tabletki według zaleceń. Pierwszego dnia właściwie nic. Drugi dzień to skurcze, krwawienie i pełny zestaw objawów ubocznych: zawroty głowy, dreszcze, biegunka, gorączka. Da się przeżyć, ale zaczęłam się zastanawiać, ile kobiet przechodzi przez to samotnie.
Forum w sieci fizycznie założyła Jowita, którą Justyna poznała podczas internetowych poszukiwań pigułki.