To jest takie szczęście, że wreszcie znalazł się ktoś, kto cię pokochał. Ale bez głębokiej wiary nie da się tego zrozumieć. Ludzie to sprzedadzą. Zrobią śmiesznostkę, wyszydzą. A przecież to jest łaska, to Pan Bóg powołuje na tę drogę. Tak mówią.
•
Bo Pan Bóg mówi znakami. Każde spotkanie, osoba, zdarzenie, każdy twój wybór, rezygnacja, przybliżają cię tak naprawdę do tego, czego On chce dla ciebie. Rodzinny dom, katolicki, ale tak bardziej z tradycji, czasem nie jest dobry. Więc szukasz. Oaza, Ruch Światło Życie, Odnowa w Duchu Świętym. To się nazywa formacja. Jeździsz na mnóstwo rekolekcji. Na weekend, pięć dni albo na tydzień milczenia.
Bo Pan Bóg mówi w ciszy. Próbujesz też w zakonie. Ale gdzie taka wolna, z temperamentem osoba do zakonu, żeby kobiety nią rządziły? Nie dla wszystkich jest wspólnota, rygor i podporządkowanie. Poza tym chcesz skończyć studia – pedagogika, pielęgniarstwo albo medycyna – i pracować w zawodzie. I może też być tak, że spotykasz chłopaka. Jesteście razem, ale on nie współpracuje z łaską bożą. Ciężko mu trzymać ręce przy sobie, opanować pożądanie, które leży w naturze. I w końcu staje się jasne, że on jest zazdrosny. O kogo? O Pana Boga. To jest trudne, bo wiadomo, rodzi się przywiązanie, ale się rozstajecie. I potem już rozumiesz, że to też był znak, czas do ostatecznego namysłu, żebyś wiedziała, z czego w życiu rezygnujesz.
Ten pierwszy błysk, że twoja droga może być właśnie tam, pojawia się nagle. Trafiasz na ulotkę, stronę internetową albo gablotę. O stanach konsekrowanych w Kościele. To znaczy o wyłącznej służbie Panu Bogu, złożeniu siebie w ofierze. W ramach ludu bożego, w układzie charyzmatycznym, są między innymi pustelnicy, zakonnicy, wdowy i wreszcie ten stan dla ciebie – dziewice. To jest nietypowa droga, niewiele kobiet się na nią decyduje: do końca życia być Oblubienicą mistycznie poślubioną Oblubieńcowi, Jezusowi Chrystusowi.
•
Zaledwie 175 w całej Polsce. Na stronie internetowej stanu dziewic konsekrowanych można obejrzeć mapkę z podziałem na diecezje. Najwięcej – 21 – w Krakowie i tyle samo w Warszawie. 11 w Gdańsku. Ale są też miejsca, gdzie jest tylko jedna, jak w Łowiczu, Siedlcach czy Opolu. Tym jest najciężej.
Najtrudniej jest zacząć. Bo nawet w Kościele nie wszyscy wiedzą, że jesteś w takim stanie. Czasem proboszczowie w parafiach nie godzą się na przygotowania, mówią, że to dziwactwo. Albo podanie o konsekrację czeka kilka lat w kurii u biskupa i nikt się nie zainteresuje. Jeśli nie wystoisz pod drzwiami, nie upomnisz się, to nikt za tobą nie będzie chodził.
Ale i tak popularność indywidualnych form życia konsekrowanego z roku na rok wzrasta. Jeszcze cztery lata temu dziewic było 80, a teraz już ponad dwa razy więcej. Część Kościoła uważa, że to szansa. Żeby mądre, wykształcone kobiety, które do tej pory nie żyły w stanie przeciwnym czystości, były związane z Kościołem i swoim środowiskiem, pełniły posługę Bogu, jednocześnie pozostając w świecie. A właściwie – na styku dwóch światów. To znaczy, że pracują, najczęściej jako nauczycielki lub katechetki w szkole albo lekarki lub pielęgniarki w szpitalu, same mieszkają i się utrzymują, a zarazem są eschatologicznym obrazem niebieskiej Oblubienicy i znakiem miłości do Chrystusa na tym świecie.
•
Taki zresztą był początek chrześcijaństwa. Już w pierwszych wiekach bogate i religijne patrycjuszki poddawały się rytuałowi konsekracji i kierownictwu duchowemu. Z czasem coraz trudniej było im żyć w pojedynkę – zaczęły się zrzeszać. I tak powstały zakony. Po kilkuset latach obrzęd powrócił do źródeł, w 1971 r., po Soborze Watykańskim II. A w Polsce na początku lat 90., zatwierdzony przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.
Pierwsza w Polsce była Zofia Prochownik spod Krakowa. Teraz 61 lat, w dniu zaślubin 40. Z małej wsi, gdzie nawet nie było kościoła. Rósł za to potężny dąb, samotny, rozłożysty. I Zofia, wtedy młoda dziewczyna, pewnego dnia pomyślała, że ona nie chce być jedną z sosen, które rosną razem i się wspierają konarami – jak siostry we wspólnocie. Ona chce być jak ten dąb, co nie ma koło siebie innych, którzy go zagłuszają. To nie były przygotowania, które trwały pięć lat – one trwały dwadzieścia. Na studiach życia wewnętrznego, w ramach teologii w Warszawie, odszukała rękopisy obrzędu konsekracji. Jeszcze w starej formie. Pamięta do dzisiaj: „Zaślubiam cię Jezusowi Chrystusowi, synowi najwyższego Ojca, który niech cię zachowa nieskalaną, byś mogła nazywać się Oblubienicą Boga, wiernie służyć będziesz, abyś otrzymała wieczną nagrodę”.
Biskup postarał się o sprowadzenie przetłumaczonego wzoru ślubu, zaplanowanego w kaplicy biskupów w Krakowie, choć obawiał się trochę, jaka będzie reakcja w Kościele. Zofia miała mieć habit, ale krawcowa nie zdążyła uszyć, więc tylko skromnie: biała bluzka, granatowa sukienka, welon, wianek, obrączka, rodzina i najbliżsi. Te następne 20 lat przepracowała jako katechetka w parafii i w szkole w Skawinie pod Krakowem. Oprócz tego – codzienna modlitwa, msza święta, rozmyślanie, życie wypełnione. Samotne, w małym mieszkaniu w bloku. Jednak modlitwa daje zakotwiczenie w Chrystusie i człowiek nie czuje się już sam. Tak mówi Zofia Prochownik. Poza tym małe miasteczko, ludzie się akceptują, wspierają, czasem nawet jakaś męska ręka się znajdzie, aby naprawić kran. Rzut oka na welon i już ludzie wiedzą, jak się zachować. Gdyby nosiła tylko obrączkę, pewnie byliby zdezorientowani.
Zofia przez te lata starała się też działać lokalnie, występowała na mszach w okolicznych parafiach, skończyła kurs dziennikarstwa. Uważa, że dziewictwo konsekrowane to jest charyzmat w Kościele – nie można go trzymać w ukryciu, trzeba propagować. Długo była jedyna. Ale od kilku lat, co roku w grudniu, spotyka nowe dziewice na pielgrzymce w Częstochowie. Niektóre, aż się dziwi, takie nowoczesne, inaczej już żyją niż kiedyś ona. Widzi, że popularność powołania rośnie. I widzi też, chociaż nie rozumie dlaczego, że one coraz mniej chcą o nim mówić na zewnątrz, do ludzi ze świeckiego świata.
Bo dużo było wypaczeń i nadużyć względem dziewic konsekrowanych w Kościele – tłumaczy członek Podkomisji Konferencji Episkopatu Polski ds. Indywidualnych Form Życia Konsekrowanego, który na oficjalną rozmowę, „ponieważ ma trochę rozsądku”, się nie zgadza. Media jak dotąd nie miały skrupułów. Przedstawiały sprawę karykaturalnie.
•
Ludzie widzą, że coś się zmieniło. Mówią, że pewnie się zakochałaś. I to prawda, w każdej wolnej chwili, codziennie biegasz do kościoła na spotkania. Tak jak do narzeczonego, z którym chcesz spędzać każdą wolną chwilę. Jezus zawsze ci poświęca czas, więc jemu też trzeba. Możecie nawet się zaręczyć, z pierścionkiem, jeszcze przed ślubem. Bo ślub dopiero po kilku latach, gdy jesteś naprawdę gotowa. Są badania psychologiczne, prześledzenie życiorysu, Kościół, ot tak, nie przystaje. Woda sodowa łatwo może uderzyć do głowy, a w posłudze ważne jest posłuszeństwo. Potem, u jubilera, prosisz o jedną obrączkę – normalnie. Nie musisz, ale możesz, jak prawdziwa panna młoda, w białej sukni podejść onieśmielona do ołtarza, do którego prowadzą cię dwie inne dziewice.
A po ślubie piękniejesz, stajesz się bardziej kobieca, zaczynasz dbać o siebie. Nie chcesz być Oblubienicą zaniedbaną, bo teraz reprezentujesz Jezusa. Chcesz być piękna dla niego, chociaż przed ludźmi skrępowana. Czasem masz wątpliwości. Pytasz kierownika duchowego, czy możesz farbować włosy? Wszystko można, ale z dobrym smakiem i szacunkiem, z umiarem. Bo majątek też już z małżonkiem macie wspólny. Nadmiar lepiej oddać biednym, pieniędzy nie można trwonić. Tak jak i czasu nie można. Już nie czytasz książek, nie oglądasz filmów tak samo, jak kiedyś, szukasz wewnętrznego odniesienia do Boga. Plotki, pogaduchy przy kawie – nie same dla siebie. Rozmowa musi mieć głębszy sens, musi czemuś służyć, na przykład rozwiązaniu problemu. Jazda autobusem – lepiej poczytać brewiarz, zamiast bezmyślnie gapić się w okno. Brewiarz można znaleźć w Internecie, w komórce. A na nocnej zmianie w szpitalu czasem da się odmówić nawet cały różaniec.
Macierzyństwo – jeśli pojawi się taka potrzeba, jest na to sposób: adopcja modlitewna, w intencji dziecka. Bo dziecko można też mieć w porządku duchowym. Więc gdy uczniowie w szkole pytają: czy pani ma dzieci? – odpowiadasz: oczywiście, że mam, całe mnóstwo. Czasami zdarza się, że ktoś okazuje ci zainteresowanie. Wtedy udajesz, że nie wiesz, o co chodzi. Ty już jesteś zajęta, masz jego. Wiesz, że Oblubieniec jest jeden, a Oblubienic wiele. Ale nie ma o to zazdrości, bo Jezus każdego kocha osobiście, każdego akceptuje, nawet z jego wadami. Czy jest drugi taki facet, który wytrzymałby każdego focha dziewczyny, każdą jej łezkę wytarł, wytrzymał gniew i ciche dni?
Wiadomo, czasem zdarzają się momenty zwątpienia. W razie kryzysu raz na jakiś czas dobrze jest spotkać inne konsekrowane – na zorganizowanych pielgrzymkach, sympozjach i rekolekcjach można znaleźć potrzebne wsparcie. Dlatego warto przebywać z ludźmi Kościoła, bożymi. Kto z kim przestaje, takim się staje. A Kościół stara się troszczyć o dziewice realizujące indywidualne powołanie – inaczej niż świat spoza Kościoła.
Jeszcze kilka lat po ślubie przyjaciele czasem pytają, czy jesteś szczęśliwa. I widzisz na ich twarzach ulgę, kiedy mówisz, że tak.
•
Zofia Prochownik jest już na emeryturze. Co roku bierze udział w pielgrzymkach dziewic konsekrowanych do Częstochowy, ale w Kościele, wśród opiekunów dziewic, stosunek do niej jest krytyczny. Nie akceptuje się jej zbytniej otwartości na media. Wciąż mieszka w Skawinie, ale często oddala się za miasto. Lubi spędzać czas w swojej pustelni. To pomaga na zdrowie ciała i ducha, a ostatnio w tym względzie miewa kłopoty. Najbardziej doskwiera brak pieniędzy na lekarstwa. Ale są grupy w parafii, opieka społeczna, Caritas. Jeśli w społeczności żyje się w przyjaźni, to ludzie zawsze pomogą. Ostatnio była w aptece, patrzy, ale już pusta portmonetka. Obca kobieta mówi: ja siostrze kupię to lekarstwo. To też był znak.