[Tekst został opublikowany w POLITYCE 9 lipca 2013 roku]
W czasach, kiedy wszystko, co wiązało się z seksem, było tajemne i wstydliwe, a seks przedmałżeński dyskredytował kobietę, dopiero w noc poślubną okazywało się, że współżycie jest niemożliwe, bo żona nie ma pochwy i macicy. Małżeństwo pozostawało białe, czasem bywało unieważniane, dziewczynę odsyłano do klasztoru, skazywano na los rezydentki przy którymś z krewnych. Albo żyła w wiejskim środowisku wystawiona na drwiny: dziwadło, zarośnięte w miejscu, które decyduje o statusie kobiety.
Szok, załamanie
Czasem zachował się jakiś szczątek pochwy, nieduże wgłębienie, lecz za małe, żeby przyjąć mężczyznę. Sadzano wówczas dziewczynę na krześle ze sterczącym w górę kołkiem, żeby tygodniami, milimetr po milimetrze, rozciągać ją w środku do znośnego rozmiaru. Obecnie takie zachyłki również się rozciąga. Służą do tego specjalne urządzenia, a lekarz uczy, jak się nimi posługiwać.
Kilka lat temu Anna Z. zamieściła w Internecie na stronie kobiet z MRKH rozpaczliwą prośbę: urodziła się z tym zespołem, ma już diagnozę. Co dalej, da się z tym żyć?
Kiedy Anna skończyła 15 lat, jej chłopak ze starszej klasy zażądał współżycia. Zgodziła się. I wtedy – szok, wstyd, przerażenie. Mógł ją wyśmiać, rozgłosić w klasie, robić aluzje w Internecie. Są takie przypadki. Ale zachował zdarzenie dla siebie. O nic nie zapytał. Zaczęli się unikać.
Anna powiedziała matce. Ta zrobiła córce awanturę, potem się rozpłakała. Zaprowadziła do ginekologa. Córka ma wrodzony brak pochwy i macicy – powiedziała lekarka. Pochwę można wykształcić operacyjnie, ale pozostanie bezpłodna.
Najczęściej scenariusz jest trochę inny. Koleżanki dziewczyny od dawna mają miesiączkę, a ona wciąż nie. Idzie z matką do ginekologa: co jest nie tak? Lekarz rzadko stawia właściwą diagnozę. Amerykanie ustalili, że specjalista od chorób kobiecych styka się z tą wadą raz, dwa razy w życiu. Dziewczynek nie bada się głębiej ginekologicznie, z wziernikiem. Lekarz widząc normalnie rozwinięte wargi sromowe oświadcza, że pacjentka ma zaburzoną gospodarkę hormonalną. Przepisuje hormony, mija kilka miesięcy, a miesiączki nadal nie ma. Damy mocniejsze, mówi lekarz. I znów nic. W końcu kieruje dziewczynę na diagnozę do kliniki albo matka zmienia specjalistę.
Wreszcie diagnoza. Łzy, załamanie. Tym większe, że lekarz czasem nie owija w bawełnę. Matki przeżywają sprawę głębiej niż dziewczynki, które nie zdają sobie do końca sprawy z konsekwencji zespołu MRKH. Zaczynają się obwiniać: co w ciąży zrobiły nie tak, że ich dziecko przyszło na świat okaleczone? Zwłaszcza że zespołowi towarzyszą czasami inne wady powstałe również we wczesnej fazie życia płodowego – w układzie kostnym, moczowym, w pracy serca. Bywa niedosłuch i nieprawidłowości w jajnikach.
Matki chciałyby, żeby jak najszybciej operacyjnie wytworzyć córkom pochwę. Widzą, że świadomość „zarośnięcia” w tym miejscu fatalnie wpływa na psychikę. Dziewczyny wycofują się z życia towarzyskiego, stronią od rówieśników, zamykają w sobie, popadają w depresję. Zdarzały się samobójstwa.
Operacji nie można jednak zrobić przed 17–18 rokiem życia. Wytworzona pochwa, jeśli nie jest rozciągana, co dla nastolatki byłoby kłopotliwe, ma tendencję do obkurczania się. I robota chirurgów na nic, bo po raz drugi takiej operacji wykonać nie można.
Nie ma ograniczeń wiekowych w drugą stronę. W klinice w Poznaniu operowano kobiety po trzydziestce. Być może znalazły miłość swego życia i uznały, że warto dla niej naprawić fuszerkę natury.
Ani do przodu, ani do tyłu
Rekonstrukcję pochwy wykonuje się na świecie od kilkudziesięciu lat. Do Poznania przywiózł ją z Krakowa, z chirurgicznej szkoły wiedeńskiej, prof. Witold Michałkiewicz. Operacje przejął po nim prof. Zbigniew Friebe, mistrzowsko ratujący od kalectwa kobiety przyjeżdżające do Poznania z całej Polski. Michałkiewicz szkolił asystenta Friebe: rób tak, żebyś nie szedł za bardzo do przodu, bo uszkodzisz pęcherz, ani do tyłu, bo zranisz jelito. Koniec szkolenia.
To nie są proste operacje. W Klinice Ginekologii Katedry Perinatologii i Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu wykonuje je teraz dr Karina Kapczuk, specjalizująca się w ginekologii dziecięcej i dziewczęcej. Delikatna, empatyczna, matka dwóch córek, wyglądająca jak studentka. Analizują wyniki leczenia, ulepszają metodę operacji. Bez pomocy psychologów, seksuologów i psychoterapeutów, sukces nie byłby pełny. – Wsparcie rodzin pacjentek także jest bardzo ważne – mówi szef klinik prof. Witold Kędzia.
Annie, którą matka po zdarzeniu z jej chłopakiem przywiozła do Poznania, po serii badań i rozmów z psychologiem wyznaczono termin operacji. Nacięto śluzówkę w miejscu, w którym powinno być wejście do pochwy, i rozpreparowano tkanki, wytwarzając jak najgłębiej ślepy tunel. Niegdyś wykładano go skórą pobraną z uda lub pośladka. Skóra miała włoski, więc one też tam rosły. „Tapeta” była ponadto twarda, rogowaciejąca. Do wytworzonej pochwy wkładano protezę, żeby jej ściany się nie zrosły. Protezę ze skórą przyszywano do warg sromowych. Ciśnienie otrzewnowe rozluźniało szwy. Kobieta przechodziła męki.
Annie do kanału pochwy skóry już nie przeszczepiano. Miała czekać, aż nabłonek w tunelu rozrośnie się, wspomagany lekami. Nie włożono jej protezy z silikonu, lecz z materiału używanego do robienia protez zębowych w stomatologii. Anna musiała ją nosić do czasu, kiedy pochwa się zagoi.
Alicja, ciemnooka, ciemnowłosa, także przeszła operację. Nim rozpoznano u niej MRKH, przez półtora roku bezsensownie przyjmowała hormony. Najgorzej zniosła wiadomość o niepłodności. Kilka miesięcy przepłakała z żalu, że nigdy nie przytuli swego dziecka, a od zawsze pragnęła zostać matką. Poznała chłopaka już po diagnozie. Jak one wszystkie w takiej sytuacji, unikała kontaktów intymnych. Ich chłopcy mówią: poczekam. Albo odchodzą, szukając łatwiejszej partnerki.
Chłopak Alicji myśli o wspólnej przyszłości. To problem wszystkich kobiet z MRKH: powiedzieć o wytworzonej pochwie czy nie? Bywają przypadki, że po wycięciu narządu rodnego, na przykład z powodu raka, mężowie odsuwają się od żon. Powiadają, że żona straciła kobiecość i że się jej brzydzą.
Alicja w takim sensie kobiecość zyskała. Powiedzieć? Psycholog Katarzyna Walczyk-Matyja twierdzi, że informacji o niepłodności ukrywać nie można. Ale każdy ma prawo do własnej tajemnicy, zwłaszcza że wyjawienie jej niczego nie wnosi, a może popsuć. Jeśli jednak tajemnica ma zaciążyć nad związkiem, trudno, trzeba zaryzykować.
Wierni i niewierni
Wiadomość o operacji zamierzonej lub przebytej i o niepłodności to zawsze test dla partnerów dziewczyn, kiedy się o tym dowiadują. Prof. Friebe pamięta takich, którzy zarzekali się w jego gabinecie, że kochają nad życie i nigdy nie opuszczą. Mijało kilka miesięcy i nie było po nich śladu.
Bywają też przypadki, że mężowie opuszczają żony po wielu latach małżeństwa. Nagle nie mogą, jak tłumaczą, znieść w nich zespołu MRKH.
Wierni też się zdarzają. Być może narzeczony Ewy przejdzie taką próbę. Ewa powiedziała mu o wszystkim. Przyjął to spokojnie. Bardzo ją wspierał, odwiedzał w szpitalu. Postanowili, że będą mieli własne dziecko. Bratanica zgodziła się urodzić je z komórki jajowej Ewy i jego nasienia.
I superwierni. W klinice poznańskiej leczono kobietę po trzydziestce, która współżycie z mężem przesunęła na inne tory – oralne i analne, i obojgu to odpowiadało. Badania na świecie pokazują, że seksualność może się manifestować w znacznie szerszym i bogatszym wymiarze niż tylko przez stosunki, przez wieki uważane za jedynie moralne. To jednak wpływa na postawę niektórych kobiet także dzisiaj. Uznają się za zboczone, jeśli współżyją „grzesznie”, nie mogąc „po bożemu”.
Grażyna nigdy nie pragnęła mieć dziecka, organizm jakby wyrugował tę potrzebę, nim dowiedziała się, że ma zespół. Nie rozpaczała. Ludzie mają gorsze przypadłości niż jej. Poznała w Internecie koleżankę – Węgierkę, i zaczął jej się bardzo podobać węgierski. Chce studiować hungarystykę. Marzy o skorzystaniu z uczelnianej wymiany ze studentami w Budapeszcie. Jest wysoka, jasnowłosa. To bardzo często piękne dziewczyny: natura zdaje się rekompensować fuszerkę w jednym miejscu urodą całości.
Grażyna ma problem. Nie ma chłopaka. Trzy miesiące po operacji powinna zacząć współżyć, w przeciwnym razie wytworzona pochwa się kurczy, zmniejsza. Jak każdy sztucznie wykonany otwór w ciele dąży do zamknięcia się. Dziewczyny bez partnerów muszą rozciągać pochwę, używając do tego specjalnych rozszerzaczy lub wibratorów. Do tego też trzeba się przełamać. Z pomocą przychodzi lekarz, który uczy, jak ćwiczyć, i wspierający psycholog.
Po wytworzeniu pochwy współżycie z partnerem też zacząć niełatwo. Boją się, choć wiedzą, że mężczyzna nie jest w stanie, niepowiadomiony, zorientować się, że mają tam coś naprawiane. Boją się też tego, że nie będą niczego odczuwały: jeszcze jedno ginekologiczne ćwiczenie pochwy i tyle.
Jedna z pacjentek opowiadała, że długo nie mogła się przełamać. Po jakiejś imprezie poszła do łóżka z przypadkowym facetem. Oboje byli na dobrym rauszu. I było fantastycznie. Przestała się bać.
Arleta postanowiła nową część ciała zwyczajnie wypróbować. Po stosunku pokazała się krew. Jest bardzo wierząca, więc uznała, że krwawienie było karą za grzech. Lecz niech tam! Wszystko poszło dobrze. Jest gotowa.
Dziewczyny z MRKH po diagnozie ze wszystkich sił tłumią seksualność, która staje się zalękniona, schowana, infantylna: dziewczynki bardziej niż kobiety. Po operacji to się zmienia. Seksualność wybucha, rozkwita. Wolne, normalne, nie gorsze, niekalekie.
W jednym ze stanów USA kandydatka na miss wyznała publicznie, że ma zespół MRKH i jest po operacji. Być może, tak jak z rakiem, również ten koszmar, który można jednak zmienić w ulgę i wyzwolenie, przestanie być skrywanym tabu.
Strona internetowa stworzona przez klinikę dla pacjentek z zespołem MRKH: www.zespolrokitanskyego.pl