Społeczeństwo

Przykra sprawa

Mizerski na bis

Media doniosły, że pewien pomysłowy komornik zabrał tracącej wzrok kobiecie sprzęt umożliwiający jej czytanie (urządzenie kosztowało 5,3 tys. zł, z czego 90 proc. zapłacił PFRON). Kobieta błagała, żeby tego nie robił, ale go nie przekonała. Sprawa jest przykra i pokazuje, w jak trudnych warunkach pracują polscy komornicy. Prawda jest taka, że z powodu pogłębiającego się kryzysu gospodarczego, gdy komornik pojawia się w domu dłużnika w celu egzekucji, często nie ma mu czego zabrać. – Nawet jeśli są to renciści lub inwalidzi, o znalezieniu u nich sprawnego wózka inwalidzkiego czy działającego aparatu słuchowego można tylko pomarzyć – narzeka komornik, którego udało mi się namówić na chwilę rozmowy.

Przyznaje, że prawo nie ułatwia komornikowi pracy, nie pozwalając mu na zajęcie wielu rzeczy, takich jak pościel, bielizna, zapasy jedzenia i opału, papiery osobiste, odznaczenia, narzędzia i inne rzeczy konieczne do pracy zarobkowej, a także do nauki lub wykonywania praktyk religijnych. Komornik nie kryje, że ze względu na tak rygorystyczne przepisy w ramach egzekucji komorniczej był niedawno zmuszony zająć dłużnikowi nerkę. – Mówię o tym z przykrością, bo nie są to łatwe decyzje. Początkowo rozważałem zajęcie telewizora, ale błagał, żeby nie zabierać, gdyż to wszystko, co ma. Dałem się uprosić, bo trzeba być człowiekiem. W zamian proponował wątrobę, ale po liczbie pustych butelek walających się po mieszkaniu szybko się zorientowałem, że nie ma ona żadnej wartości.

Jak twierdzi, drugiej nerki nie zajął, gdyż dłużnik się upierał, że jest mu niezbędna do życia, m.in. do wykonywania pracy zarobkowej i praktyk religijnych. – Uznałem, że jej zajęcie byłoby niezgodne z prawem i etyką komornika – mówi.

Polityka 25.2013 (2912) z dnia 18.06.2013; Fusy plusy i minusy; s. 104
Oryginalny tytuł tekstu: "Przykra sprawa"
Reklama