Społeczeństwo

Pracują do późna

Pracownicy 70 plus

Aleksander Kujawski, rocznik 1931, pilot. Uczy latać na szybowcach w Poznaniu i w Centralnej Szkole Szybowcowej w Lesznie. Aleksander Kujawski, rocznik 1931, pilot. Uczy latać na szybowcach w Poznaniu i w Centralnej Szkole Szybowcowej w Lesznie. Leszek Zych / Polityka
Kończą 70, 80 lat i pracują dalej. Co musi się stać, żeby człowiekowi wciąż się chciało? I żeby ciągle mógł?
Zofia Grzechowiak-Sicińska, rocznik 1926, psychiatra. Pracuje jako lekarka rodzinna pomocnicza w przychodni w Ślesinie.Leszek Zych/Polityka Zofia Grzechowiak-Sicińska, rocznik 1926, psychiatra. Pracuje jako lekarka rodzinna pomocnicza w przychodni w Ślesinie.
Wanda Schilling, rocznik 1936, informatyczka. Jest zatrudniona w warszawskiej firmie komputerowej Comfort Meridian Polska.Leszek Zych/Polityka Wanda Schilling, rocznik 1936, informatyczka. Jest zatrudniona w warszawskiej firmie komputerowej Comfort Meridian Polska.

Najczęściej to lekarze albo naukowcy. Ale też – taksówkarze, rzemieślnicy, fryzjerzy. Trzy osoby w Polsce tyrają w McDonaldzie, choć stuknęło im siedemdziesiąt kilka lat. Jedna, rocznik 1920, wciąż jeździ jako lekarz w pogotowiu w Ustce.

Na razie są w awangardzie. Ledwie co piąta osoba pomiędzy 60 a 64 rokiem życia w Polsce pracuje. To najmniej w porównaniu z innymi krajami UE. Pracujących po 65 urodzinach jest w naszym kraju tylko kilka procent.

Do długiej pracy czasem motywuje niska emerytura, jednak zwykle bywa to motywacja mieszana – można dorobić, ale też, co ważniejsze, wyjść do ludzi. Według analiz Centralnego Instytutu Ochrony Pracy (CIOP), to czy się człowiekowi chce pracować, zależy od stanu ducha, stanu ciała oraz warunków, w jakich przychodzi pracować. Prof. Dominika Maison z Wydziału Psychologii UW w niedawno wydanej książce „Polak w świecie finansów” dodaje, że dłuższej pracy sprzyjają sprawy pozornie z tym niezwiązane, na przykład posiadanie hobby, niekoniecznie tożsamego z zawodem. Ale co musi zadziałać konkretnie?

Po pierwsze: motywacja

Najlepiej – właściwy zawód. Zofii Grzechowiak-Sicińskiej, rocznik 1926, lekarce, medycyny odechciało się tylko raz, na samym początku. Nie przyjęli jej na specjalizację z chorób tropikalnych. To było krótko po wojnie, ona nie była w partii, a to wtedy miało wielkie znaczenie. Poszła na psychiatrię, bo to dla najtwardszych. Latami pracowała na oddziałach zamkniętych. Teraz jest lekarką rodzinną pomocniczą w przychodni w Ślesinie pod Koninem. Pracuje na zmiany, przyjmuje nieraz 40 osób dziennie. Pacjentów psychiatrycznych jest tam mało, ale ona wykształciła się jeszcze w medycynie ogólnej. Jako psychiatra dwa–trzy razy w miesiącu pomaga też pacjentom w dziennym ośrodku dla niepełnosprawnych.

Wanda Schilling, rocznik 1936, informatyczka, jest zatrudniona w warszawskiej firmie komputerowej Compfort Meridian Polska. I nigdy nie miała dość. Zawodową porażką nazwałaby jedynie ten moment, gdy na sześć lat odeszła od swojej głównej dziedziny i pasji – mainframe’ów, czyli systemów komputerowych przetwarzających największe zbiory danych, jak te, na których pracuje PESEL, ZUS albo największe banki. Przesiadła się na programy do obsługi zbiorów średniej wielkości, uniksy. I tak dobiegła do wieku emerytalnego, gdy kierownik uznał, że to dobra okazja, by zakończyć współpracę. – Powiedziałam, że mnie też rozstanie odpowiada, bo wreszcie wrócę do swojej głównej działki. I od razu znalazłam ogłoszenie o pracy.

Aleksander Kujawski, rocznik 1931, pilot, uczy latać na szybowcach w Poznaniu i w Centralnej Szkole Szybowcowej w Lesznie. W sezonie, od kwietnia do października, potrafi przeszkolić po kilkunastu kursantów. Miał osiem lat, gdy ojciec kupił mu i bratu bilety na przelot awionetką. Awionetka się zepsuła. „Zostanę inżynierem, pilotem. Będę dużo zarabiał i kupię własny samolot” – zamarzył wtedy. Samolotu się nie dorobił, ale poza tym do dziś to marzenie spełnia.

Po drugie: kondycja

Kilka lat temu w Ośrodku Badań Lotniczych we Wrocławiu w czasie obowiązkowych badań lekarka oświadczyła Aleksandrowi Kujawskiemu: „Za słaby słuch, nie przepuszczę. Nie zrozumie pan siedzącego z przodu kursanta”. Ale on sam nie miał poczucia, że to już. Odwołał się. Laryngolog orzecznik z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w Warszawie po standardowym badaniu poleciał z nim na wspólny lot. Potem obserwował, jak Aleksander Kujawski przez radiostację naziemną naprowadza sześć samolotów, choć obok przekołowuje ciężka głośna Wilga. Orzecznik dał zielone światło. Z uwagą, że przecież latanie to nie strojenie fortepianów.

Ale to fakt: ciało się starzeje. Genetyk prof. Jacek Zaremba z Instytutu Psychiatrii i Neurologii, sam rocznik 1936, z trudem wyobraża sobie czynnego neurochirurga w zaawansowanym wieku. Jednak odmienności między osobami starszymi, pod każdym względem, są większe niż między młodszymi. Poszczególne organy tego samego organizmu mogą się starzeć w różnym tempie – ktoś ma mniej sprawną wątrobę, ale zdrowe oczy i płuca.

Zmiany sprawności fizycznej z wiekiem mierzy się na przykład tak zwanym pułapem tlenowym. To maksymalna ilość tlenu, jaką mogą wchłonąć płuca i przekazać do krwi i jaka za pośrednictwem czerwonych krwinek może dotrzeć do tkanek mięśniowych i mózgu. U ludzi pułap tlenowy spada z wiekiem w różnym tempie. – Wynika to z cech genetycznych, ale też z treningu, stylu życia – tłumaczy prof. dr hab. Danuta Koradecka, dyrektor CIOP.

Aleksander Kujawski pilnuje regularnych badań i formy fizycznej. Kiedy do Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, w którym społecznie pracuje z żoną, przyjeżdża żywność, rozładowuje 3–4 tony paczek. Zofię Grzechowiak-Sicińską w reżymie trzymają rejsy łodzią – wciągnęła się jeszcze na studiach, w zeszłym roku popłynęła do Berlina, dwa lata temu do Rosji. Wanda Schilling pięć lat temu z powodu astmy schowała narty, na których jeździła pół życia. W weekendy bierze kijki i idzie do parku.

Aleksander Kujawski dodaje, że szczególnie dobrze robi, gdy pasja, czyli praca, jest odroczona w czasie. W najcięższym stalinizmie na pięć lat zabroniono mu wstępu na lotnisko. Niewłaściwe pochodzenie – ojciec miał przed wojną fabrykę siatek przemysłowych. Skończył studia z metalurgii i mechaniki, pracował w hucie, w fabryce armatur. Latał w soboty i niedziele, a przy ładnej pogodzie, bywało, że i w dzień pracy. Uprawnienia instruktorskie pierwszego stopnia zrobił w 1991 r. – już na emeryturze. Zresztą podobnie jak prawo jazdy kategorii C; jako sześćdziesięciolatek kupił 6-tonową ciężarówkę i założył firmę transportu międzynarodowego. To też jest ważna zmienna. Pracujący długo wciąż się czegoś uczą.

Większość łączy też inna cecha – optymizm. Przekonanie, że świat jest sprawiedliwy i że wszystko poukłada się dobrze.

Po trzecie: samoocena

Gdy Zofia Grzechowiak-Sicińska w latach 90. przychodziła do pracy w Ślesinie, konkurent do etatu protestował, pisał listy, że kto to widział zatrudniać taką starą. – Nie zgadzam się. Wypracowałam pozycję, mam doświadczenie.

Wanda Schilling dziwi się, że miałaby zabierać pracę młodym. – Przeciwnie, robię zupełnie co innego niż oni i dokładam się do wspólnego wyniku. Mainframe’y, dziedzina Schilling, to szczególna gałąź informatyki. Rozwinięta kilkadziesiąt lat temu miała z czasem zaniknąć. Nie szkolili się nowi adepci. Gdy na analizy wielkich zbiorów danych wciąż utrzymywał się popyt, nagle się okazało, że znawcy tematu to głównie ludzie starsi. Większość zawodowych znajomości Wandy to osoby z jej pokolenia.

Ale do Aleksandra Kujawskiego to była prośba: „Daj młodym wylatać godziny instruktorskie. Kursantów coraz mniej” – powiedział szef z Aeroklubu Poznańskiego. Delikatnie, nawet trochę przepraszająco. W szkole szybowcowej w Lesznie jest więcej pracy. – Chętnie mieszamy doświadczenie z młodością – mówią. Aleksander, nawet za sterami w krawacie i spodniach w kant, jest jak ucieleśnienie autorytetu. Sam mówi, że latanie z młodymi odmładza.

Z badań ekonomistów wynika, że w praktyce prosta zależność pomiędzy przejściem na emeryturę starszego pracownika a zatrudnieniem młodego nie istnieje. Przeciwnie, spory odsetek miejsc pracy znika.

Po czwarte: wsparcie

Z przeprowadzonych przez amerykańskich naukowców badań 280 pracowników 40-letnich i starszych, z różnych branż z całego świata, wynika, że zależności między wiekiem a jakością pracy niemal nie ma. Te, które są, przemawiają raczej na korzyść starszych pracowników. – Starsi okazali się bardziej pomocni niż młodsi pracownicy. Częściej robią więcej, niż do nich należy, rzadziej opuszczają pracę i spóźniają się do niej. Mają też mniej wypadków – relacjonuje dr Sylwiusz Retowski z sopockiego wydziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Mirosław Tarczoń, menedżer w firmie Compfort Meridian, w której pracuje Wanda Schilling, zauważa, że starsi pracownicy wykonują niektóre czynności wolniej niż młodsi, ale jednocześnie lepiej wiedzą, z których czynności można zrezygnować, bo nie przybliżają do założonego celu. W ostatecznym rozrachunku często pracują więc szybciej.

Z amerykańskich analiz wynika też, że satysfakcja z pracy z wiekiem rośnie: – To zrozumiałe, bo początkowo człowiek zwykle szuka swojego miejsca, sprawdza, nie czuje się pewnie – opowiada dr Retowski. Starsi pracownicy są także bardziej niż młodsi odporni na codzienny zawodowy stres.

W jakim stopniu z doświadczeń dzisiejszych najstarszych pracujących można wyciągnąć wytyczne dla przyszłych seniorów? Za 10–20 lat obecność 70-latków na korporacyjnych korytarzach nie będzie ewenementem, lecz normą, tak jak dziś w firmie Wandy Schilling. Dzisiejsi 30–40-latkowie będą zdrowsi, lepiej przystosowani niż ich starsi o pokolenie czy o dwa współpracownicy. Ale też już dziś widać, gdzie się czają pułapki. – Będą bardziej wypaleni, bo w ciągu 10–15 lat muszą wygenerować tyle pomysłów, co starsi przez całe swoje życie – przewiduje Monika Zakrzewska, ekspertka Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. – Czeka ich też więcej zmian. Jest ryzyko, że w ciągłej pogoni za nowościami, w dążeniu do dopasowania, nieustannego podnoszenia kompetencji zamienią się w intelektualne karykatury ofiar operacji plastycznych.

Dlatego tym bardziej potrzebni są mądrzy menedżerowie i racjonalne rozwiązania administracyjne i społeczne. Monika Zakrzewska podkreśla, że zostało kilka lat, by faktycznie zacząć realizować tzw. programy zarządzania wiekiem, o których na razie modnie jest mówić. CIOP razem z Polskim Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych do 2015 r. ma opracować wytyczne dla przedsiębiorców, dotyczące przystosowania stanowisk pracy dla osób o różnych niesprawnościach, także tych związanych ze starością.

Autorzy raportu Bilans Kapitału Ludzkiego, realizowanego przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości i UJ, oceniają jednak, że na radykalną zmianę sytuacji dzisiejszych seniorów jest już za późno. Realizowany od 2008 r. program „Solidarność pokoleń 50+” jest zresztą słabo oceniany. To, jak będą się sta­rzeć pracownicy w wieku średnim, a potem pokolenia demograficznego wyżu, będzie w najbliższych dekadach dla Polski bardzo ważne.

Dla rzesz obecnych 30–40-latków długa aktywność zawodowa prawdopodobnie będzie koniecznością. Choć niedawny pomysł, by wypłacanie emerytur ograniczyć do 10 lat po zakończeniu pracy, ściągnął gromy na towarzystwa emerytalne, które go sformułowały, do świadomości Polaków powoli przebija się, że na rynku trzeba będzie wytrzymać i utrzymać się coraz dłużej. Możliwe, że dłużej niż przesunięta ustawowo granica 67 lat. Już w 2015 r. liczba osób między 15 a 64 rokiem życia spadnie w Polsce poniżej 70 proc. 20 lat później będzie ich mniej niż 64 proc. Ponad 65 lat będzie miał wtedy co czwarty Polak.

Polityka 19.2013 (2906) z dnia 07.05.2013; kraj; s. 35
Oryginalny tytuł tekstu: "Pracują do późna"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama