Kira wie, że mąż jest transwestytą. Zobaczył ją kiedyś na fotografii, którą pokazał mu jego brat. Kira jest ładna i zgrabna. Poprosił brata o jej adres. Zaczęli ze sobą korespondować. Zadzwonił, że chciałby ją poznać. To przyjedź, powiedziała. Został u niej na Ukrainie tydzień.
I już tam zaproponował, żeby zamieszkali w jego warszawskiej kawalerce. Jeśli będzie im dobrze, zostaną razem. Jeśli nie, każde pójdzie w swoją stronę. Wzięli w końcu ślub, lecz zanim to się stało, wyszedł do niej z łazienki przebrany za kobietę.
Przebrany to nie jest właściwe określenie, mówi Voca z Wrocławia. Część ich kobiecej natury wymaga damskiego stroju. Oni się ubierają, a nie przebierają.
Voca poznała swego chłopaka, Zuzu, na czacie transwestytów. Nieostre granice płciowe pociągają ją tak jak innych fizyczne piękno. Zostali przyjaciółmi, potem parą. Bawiły ją jego przebieranki. Pokazywała znajomym zdjęcia swego chłopaka en femme, jak transy nazywają swoje kobiece wcielenia. Nikt nie psioczył ani się nie wyśmiewał. Voca nie rozumie: co się w takim transowaniu może nie podobać?
Prowadzili z Zuzu warsztaty na temat transpłciowości dla lekarzy, studentów, osób ze środowiska. Zuzu występował wtedy zawsze en femme. Związek z nim się rozpadł, lecz nie dlatego, że Zuzu jest transwestytą. To nie miało znaczenia.
Szok
I co? – spytał narzeczony Kiry ubrany w sukienkę. Jest przystojny i wyszła z niego wcale ładna panna. – Nic, OK. Ważne dla mnie, co do mnie czujesz i jakim jesteś człowiekiem, a nie jaki wyrób tekstylny masz na sobie, powiedziała narzeczona.
Miała na Ukrainie męża pijącego i bijącego oraz syna, przy którym wygląda teraz jak starsza siostra, bo urodziła go w młodym wieku. Nim wyszła za mąż, przepracowała już w Polsce, sprzątając w prywatnych domach, parę ładnych lat.