Społeczeństwo

Wisła się pali!

Zawołanie „Wisła się pali!” oznaczało kiedyś szczyt absurdu. Jeżeli ktoś opowiadał niestworzone rzeczy, na przykład, że Roman Giertych jest po prostu adwokatem, a nie politykiem, albo że dziennikarka Dorota Kania jest autorytetem moralnym, to inni pukali się znacząco w czoło i mówili „Wisła się pali!”.

Życie przegoniło jednak fantazję. Wisła naprawdę sięgnęła dna i może się zapalić. Archeologowie wynoszą z niej kolumny, freski, szable „Made in Sweden” z czasów najazdu. Odnalazł się pierścień zaślubin rodu Kwaśniewskich z Jagiellonami. A także kompromitujące zdjęcia Tuska z Putinem w kasynie Monte Carlo, gdzie stawką była Polska. W Warszawie panuje cisza przed pożarem. Zapali się czy nie? Wejdą – nie wejdą? Jedni mówili: „Co mi tam Wisła, najważniejsze, że wesele Oli Kwaśniewskiej się udało”, inni modlą się za marsz PiS i Spółki pod hasłem „Obudź się, Polsko!”.

„Obudź się, Polsko, Wisła się pali!”. Czy jednak uczestnicy królewskiego wesela w remizie koło Serocka zdołają obudzić się z szoku już w tydzień później, żeby zdążyć na marsz trójkąta Kaczyński – Duda – Rydzyk? Podobno Jerzy Baczyński publicznie radził prezydentowi Kwaśniewskiemu, żeby na wszelki wypadek obejrzał film „Wesele” Wojciecha Smarzowskiego. Dostojni goście, którzy zjechali na ślub roku do Polski, powinni byli obejrzeć ten film, żeby dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda polskie wesele. Trudno, żeby czytali Wyspiańskiego, Dąbrowską i Kapuścińskiego – świetne opisy wesela w literaturze polskiej, której już sami Polacy nie czytają, ale film Smarzowskiego – koniecznie! Nie znając tego filmu mogli bowiem wyjechać z Serocka pod mylnym wrażeniem, że tak się bawi przeciętna rodzina polska na Mazowszu, a ulubionym napojem Polaków jest kefir.

Polityka 39.2012 (2876) z dnia 26.09.2012; Felietony; s. 95
Reklama