Uczestnik najnowszych nagrań, były szef Agencji Rynku Rolnego Władysław Łukasik, już zdystansował się od wypowiedzianych przez siebie słów i oświadczył, że się z nimi nie zgadza. Pozostaje problem, czy wierzyć Łukasikowi prawdziwemu czy temu nagranemu na taśmę? To oczywiście kwestia gustu, ale dla mnie osobiście Łukasik puszczany z taśmy jest o wiele bardziej autentyczny od Łukasika na żywo.
Trwają spekulacje, czy za kamerą filmującą Łukasika ktoś stał, czy też nagrała ona wszystko sama. Część działaczy PSL uważa, że nagranie to atak na (byłego już) ministra Sawickiego, mający osłabić jego pozycję przed jesiennym kongresem stronnictwa. Ataku miałby dokonać prezes Pawlak, jednak ten pytany, kto nagrał taśmę, wskazuje na rozmówcę Łukasika – Władysława Serafina, szefa kółek rolniczych (twierdzącego z kolei, że z nagraniem nie ma nic wspólnego i tylko w nim występuje).
Jak wiemy, występy te ujawniły stosowaną w PSL na szeroką skalę praktykę obsadzania znajomymi i członkami rodzin stanowisk w państwowych spółkach i agencjach. Opinia publiczna jest tym zszokowana, ale niektórzy specjaliści od rolnictwa tłumaczą, że jest to zachowanie normalne. – Obsadzają spółki i agencje tak, jak obsadza się pola ziemniakami czy kukurydzą. Mają to we krwi. Wiadomo, jeśli nie obsadzisz, nie zbierzesz plonu – słyszę od znanego profesora, prowadzącego badania podstawowe nad zachowaniem działaczy PSL.
Jego zdaniem naturalne i zrozumiałe jest również dojenie rządowych agencji przez ludowców: – Musimy zrozumieć, że dojenie to dla chłopa normalna rzecz, dobry gospodarz musi umieć doić. Chodzi o to, żeby udoić jak najwięcej i żeby mleko się przy tym nie rozlało. Ani śmietanka. – Panuje opinia, że oni skupiają się tylko na obsadzaniu i dojeniu – wtrącam. – O ile wiem, potrafią także kosić i młócić – uściśla profesor. Koszenie, młócenie i obsadzanie, powiada, to dość prymitywne sposoby gospodarowania, ale skuteczne i mające w polityce długą tradycję. – Chociaż muszę przyznać, że ludowcy są w tej robocie trochę zacofani. Ich konkurenci gospodarują z użyciem znacznie nowocześniejszego i wydajniejszego sprzętu, choćby dyktafonów i kamer. Nagranie z takiej kamery pozwala kosić i młócić na dużo większą skalę, w dodatku człowiek się przy tym nie narobi, bo dobra taśma sama młóci.
Taka mechanizacja to wygodna rzecz, dodaje profesor na zakończenie, niestety problem w tym, że jak się człowiek podczas roboty zagapi, może się sam wkręcić w taśmę, która go skosi i wymłóci.