Tylko w Polsce mecz otwarcia Euro 2012 oglądało 15,5 mln osób, najwięcej od wielkich sukcesów Adama Małysza sprzed dekady. Kolejny rekord padł podczas spotkania biało-czerwonych z Rosją, kiedy przed ekranami zgromadziło się ponad 16 mln widzów. – Inne mecze turnieju, nawet bez udziału Polaków, też miały wielką oglądalność, niezależnie od grających drużyn oglądało je na naszych antenach po 7–8 mln widzów – mówi Piotr Kuszpit, producent z TVP. Wszyscy oglądają, ale mało kto zna kuchnię tego widowiska. A transmisja meczu to jedno z najbardziej złożonych przedsięwzięć w dzisiejszej telewizji.
O tym, co zobaczymy podczas półfinałowego meczu w Warszawie, zdecyduje brytyjski realizator Jamie Oakford. Brytyjczyk wielokrotnie pracował przy produkcjach spod znaku UEFA i FIFA – był mistrzem telewizyjnej ceremonii podczas trzech mundiali, Ligi Mistrzów, ma za sobą dwa finały Pucharu UEFA, a w tym roku finał Ligi Europejskiej. Kierował realizacją telewizyjną meczów rozgrywanych w Gdańsku i Warszawie.
Cztery lata temu pracował przy pechowym półfinale Euro w Bazylei, w niektórych krajach obraz w telewizorach zniknął w sumie na ponad 20 minut. Piorun trafił w centrum transmisyjne w Wiedniu i zanim przywrócono zasilanie, miliony kibiców na kilku kontynentach przegapiły fantastyczną końcówkę – w ostatnich minutach padły aż trzy gole, strzelali Turcy i zwycięscy Niemcy. UEFA musiała zapłacić stacjom wysokie kary za popsute widowisko i zadbała o to, by tym razem nic takiego się nie powtórzyło.
Gdy piłka jest w grze, realizator nie siedzi na trybunach – urzęduje w jednym z kilku wozów transmisyjnych, zaparkowanych tuż obok stadionu. Po kablu spływa do nich sygnał ze wszystkich 41 kamer obsługujących mecz i 12 mikrofonów stojących tuż przy liniach bocznych i końcowych, wyłapują one odgłos kopanej piłki, pokrzykiwania piłkarzy i wiwaty z trybun.